Opłakane skutki nadgorliwości

0
0
0
Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz / materiały redakcyjne prawy.pl

Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być jeszcze lepiej. Z drugiej jednak strony wiadomo, że lepsze jest wrogiem dobrego. Wspomina o tym nawet przypowieść ewangeliczna o pszenicy i kąkolu. Jak pamiętamy, właściciel pola ofuknął nadgorliwe sługi za to, ze zamierzały powyrywać kąkol. Tymczasem właściciel pola postanowił, by pszenica wraz z kąkolem spokojnie sobie dojrzały, aż do żniw, kiedy to z kąkolem zrobi się porządek. Morał stąd taki, że dążenie do zbytniej perfekcji bywa czasami gorsze w skutkach, niż przymknięcie oczu na pewne niedoskonałości.

Sęk w tym, że rząd dobrej zmiany, który uchodzi za bardzo pobożny, nie czyta Ewangelii, a nawet jak tam który czyta, to zaraz zapomina pod presją dyrektyw, jak nie Komisji Europejskiej, to Departamentu Stanu USA, jak nie Departamentu Stanu, to pana Jonatana Danielsa, jak nie pana Danielsa, to pani Żorżety. W rezultacie brnie od jednego sukcesu do drugiego, co zawsze musi kończyć się niedobrze tym bardziej, że i Naczelnik Państwa, chociaż jest wirtuozem intrygi, to jednak przeważnie na końcu potyka się o własne nogi. Tak było w roku 2007, kiedy udławił się tak zwanymi „przystawkami” i w rezultacie musiał abdykować na rzecz obozu zdrady i zaprzaństwa ze znienawidzonym Donaldem Tuskiem na czele. No i kto wie, jak będzie teraz – ale incipiam.

Kiedy w roku 2013 prezydent Obama, na skutek upokorzenia doznanego w Syrii, z irytacji wysadził w powietrze porządek lizboński z roku 2010, zapalając zielone światło dla przewrotu politycznego na Ukrainie, którego nieukrywanym celem było wyłuskanie Ukrainy ze strefy rosyjskiej – a to oznaczało kres strategicznego partnerstwa NATO-Rosja, proklamowanego 20 listopada 2010 roku na szczycie NATO w Lizbonie – Polska spod kurateli strategicznych partnerów, to znaczy – Niemiec i Rosji – ponownie trafiła pod kuratelę USA, co wiązało się z koniecznością dokonania podmianki na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu. Tedy już w drugiej połowie 2013 roku trzej kelnerzy pod przewodnictwem pana Marka Falenty, zawiązali straszliwy spisek przeciwko III Rzeczypospolitej i zaczęli podsłuchiwać dygnitarzy obozu zdrady i zaprzaństwa po różnych warszawskich restauracjach, głównie w knajpie „Pod Pluskwami” - jak ulica zaraz nazwała nieistniejącą już dzisiaj restaurację „Sowa i Przyjaciele”. Powiadają, że tam nagrali aż 900 godzin podsłuchanych rozmów – ale 700 godzin mieli nagrać w rezydencji premiera Tuska, dokąd kelnerom z zewnątrz dotrzeć jest raczej trudno. Wyciągam z tego wniosek, że kelnerom musieli pomagać jacyś pierwszorzędni fachowcy, dla których założenie podsłuchu w rezydencji premiera Tuska nie nastręczało żadnych trudności. Jacy to byli fachowcy – tego nie odważył się dociekać nawet niezawisły sąd, który musiał dostać surowy zakaz od starszych i mądrzejszych, wobec czego za głównego szatana i sprawcę straszliwego spisku uznał pana Marka Falentę, którego skazał na 2 lata bezwzględnego więzienia. Czy niezawisły sąd od starszych i mądrzejszych wiedział, że pan Falenta w swojej, monitorowanej 24 godziny na dobę celi powiesi się na własnych skarpetkach i nawet sam nie będzie wiedział – kiedy, czy też skazał go na tę surową karę bez żadnych zamiarów ubocznych – tego dowiemy się nieprędko, albo nawet nie dowiemy się nigdy – ale widocznie i pan Falenta czuł pismo nosem, bo czmychnął za granicę i do więzienia nie trafił. Starożytni Rzymianie, którzy każde spostrzeżenie zaraz ubierali w postać pełnej mądrości sentencji powiadali: „is fecit, cui prodest”, co się wykłada, że „ten zrobił, kto skorzystał”. Ale cóż mógł skorzystać pan Marek Falenta na tym, że kazał kelnerom podsłuchiwać dygnitarzy PO, wśród których znalazł się nawet pan Mateusz Morawiecki – podówczas jeszcze kolaborujący z obozem zdrady i zaprzaństwa? Oto pytanie, na które nie ma odpowiedzi, bo zaiste – trudno sobie wyobrazić, by pan Marek Falenta w nagrodę został, dajmy na to, prezydentem zamiast pana Andrzeja Dudy, czy chociażby premierem, zamiast pani Beaty Szydło, więc na jakie właściwie korzyści mógłby z tego tytułu liczyć? Doprawdy trudno zgadnąć i pewne światło na tę kwestię rzuca podejrzana powściągliwość niezawisłego sądu, który najwyraźniej nie chciał, albo nie mógł na to pytanie odpowiedzieć. I może by tak już zostało, gdyby z kolei, na skutek podejrzanej skwapliwości pana prezydenta i pana ministra Zbigniewa Ziobry, pan Falenta nie został w Hiszpanii schwytany i ciupasem nie odstawiony do Polski.

Najwyraźniej towarzystwo, które za pośrednictwem niezawisłego sądu wcześnie doprowadziło do jego skazania, straciło instynkt samozachowawczy, być może z powodu tego, iż z ulic zniknął KOD i Obywatele UB, a nawet niezawiśli sędziowie jakoś przycichli i już nie walczą o praworządność z taką determinacją, jak w ubiegłym roku. Kto zakazał bojówkarzom KOD-u i Obywateli UB organizowania demonstracji w obronie demokracji i praworządności – tajemnica to wielka, podobnie jak ta, jacy to pierwszorzędni fachowcy pomagali kelnerom w podsłuchiwaniu dygnitarzy po restauracjach i w rezydencji premiera Tuska. Czy ma to związek z usypianiem mniej wartościowego narodu tubylczego nie tylko przez rząd dobrej zmiany, ale i przez panią Żorżetę i ambasadoressę izraelską w sprawie żydowskich roszczeń majątkowych – tego nie wiemy, ale tego i owego można się domyślać choćby z publikacji „Gazety Polskiej” i telewizyjnego biuletynu PiS pod dyrekcją presesa Kurskiego, które codziennie demaskowały ruskich agentów i obwąchiwały im śmierdzące onuce – że chcą przy pomocy perfidnych kłamstw o istnieniu tych roszczeń i prawdopodobnych konsekwencjach ich realizacji poróżnić Polskę i USA, chociaż tamtejszy Kongres uchwalił pozbawioną wszelkiego znaczenia ustawę 447 JUST wyłącznie dla naszego dobra, a sam Naczelnik Państwa buńczucznie zadekretował, że nie odda ani guzika. Z tego powodu tylko patrzeć, jak zimny ruski czekista Putin wszystkich ruskich agentów przełoży przez kolano i wsypie im klapsów pro memoria.

Ale oto pan Falenta po powrocie do Polski, zamiast uderzyć w skruchę, zaczął się odgrażać, nie tylko, że ujawni „mocodawców”, ale i materiały z podsłuchów, które na wszelki wypadek sobie schował. Dał też do zrozumienia, że inspirowały go osobistości zajmujące dzisiaj albo eksponowane stanowiska w ekipie dobrej zmiany, albo będące tam w charakterze szarych eminencji. Na takie dictum pan minister Ziobro lekceważąco oświadczył, że każdy skazaniec opowiada takie bzdury w nadziei, iż prezydent go ułaskawi – ale czy pan prezydent Duda przestraszy się pana Falenty i jego rewelacji? Na pewno się nie przestraszy, chyba, że pan Falenta rzeczywiście zaczął sypać – ale wtedy tylko patrzeć, jak w więzieniu odwiedzi go seryjny samobójca i w ten sposób reputacja rządu dobrej zmiany pozostanie bez zmazy. Znajdą się co prawda ruscy agenci w śmierdzących onucach, którzy będą rozdrapywać stare rany, ale na takich czeka już Bereza, albo Gostynin, albo Stare Kiejkuty, w których chyba pozostała jakaś infrastruktura po tajnych więzieniach CIA – o czym z pewnością porozmawia pan prezydent Duda podczas spotkania z prezydentem Trumpem – bo o żydowskich roszczeniach, podobnie jak o ustawie nr 447 JUST, swoim zwyczajem nie odważy się wspomnieć bez pozwolenia Naszego Najważniejszego Sojusznika, który musi przecież spełniać wszystkie zachcianki AIPAC-u, bo w przeciwnym razie sam zostanie zdemaskowany jako ruski agent z onucami. Oczywiście nie przez „Gazetę Polską”, czy telewizyjny biuletyn PiS, bo wiadomo – co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie – tylko przez starszych i mądrzejszych. I pomyśleć, że można było tego wszystkiego, z ewentualną mokrą robotą włącznie, uniknąć, gdyby nie nadgorliwość pana ministra Ziobry w egzekwowaniu praworządności! Na co z kolei liczy on – aaa, to osobna sprawa, bo chyba też nie robi tego bezinteresownie. Ale o tym przekonamy się już wkrótce, kiedy rozpocznie się jatka przed jesiennymi wyborami do parlamentu naszego bantustanu.

Źródło: Stanisław Michalkiewicz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną