Królestwo Boże zdobywają ludzie gwałtowni

0
0
0
/

Jezus Chrystus powiedział: „A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je” (Mt 11,12). Człowiek gwałtowny to według słownika ktoś impulsywny, porywczy, burzliwy, żywiołowy, wybuchowy. Zbawicielowi nie chodziło z pewnością o to, byśmy kierowali się emocjami, łatwo wpadali w rozdrażnienie, byli nieopanowani.

Tu chodzi o Królestwo Boże, a więc o sprawy duchowe. Właśnie w tym obszarze musi nam towarzyszyć gwałtowność, a więc najwyższa troska o to, by to Królestwo bronić i je rozszerzać. Wiemy zaś dobrze, czym ono jest. Jest nim sam Chrystus i Jego wola, która powinna być przestrzegana w życiu naszym, naszych rodzin i całych społeczeństw.

Zabiegać o nią trzeba gwałtownie, bez ociągania i zbędnej kalkulacji. Nie wolno zatrzymywać się w pół kroku z obawy przed tym, że ktoś nam coś powie, stracimy czyjąś życzliwość, spotkamy się z ostracyzmem. Mamy podejmować ryzyko, stawać do walki, która także ma przede wszystkim charakter duchowy.

Za każdym razem, kiedy doświadczamy przeciwności i zwątpienia powinniśmy powtarzać sobie „ludzie gwałtowni zdobywają je”. Taką drogę wskazał Zbawiciel. Jest to droga trudna, usiana przeszkodami, zmuszająca do wysiłku. Nagłe zagrożenie domaga się szybkiego działania.

Gwałtowność wyczerpuje, sprawia, że człowiek się spala, przechodząc od jednego działania do drugiego, w którym daje z siebie wszystko. Jest jak świeca, o której nie wie, kiedy się wypali. Jeżeli jednak będziemy czerpać naszą siłę od Chrystusa, na modlitwie, z sakramentów świętych to możemy być pewni, że nasze źródło nie wygaśnie. Nie doświadczymy wypalenia, a zmęczenie jest naturalnym stanem robotnika, który wykonał swoją pracę. Trzeba wówczas odpocząć i iść dalej.

Działanie gwałtowne bywa też przedstawiane jako działanie głośne. Nie chodzi tu o robienie hałasu, ale o jawność. Chrześcijanin, kiedy się modli, wchodzi do swojej izdebki, ale kiedy trzeba, wychodzi na ulice i działa otwarcie. Nie jest tchórzem jak diabeł, który zastawia pułapki, bo boi się konfrontacji. Człowiek wiary idzie na ubitą ziemię, na pole bitwy, w samo południe, przyjmuje wyzwanie, staje do pojedynku o to, co fundamentalne i święte. W tym, co zasadnicze nie cofa się ani o krok.

Niech cofają się ci, którzy nie są pewni wygranej, których cel nie jest jasno wskazany bądź jest niegodziwy. Gwałtowność oznacza siłę, ale święta gwałtowność to nie prymitywna przemoc, ale stanowczość, która potrafi powiedzieć: „dość”, „non possumus”, „nie pozwalam”.

Gwałtownicy nie lękają się wroga, bo walczą w imieniu Boga, nie lękają się zdrady, bo nie patrzą na innych. Boją się jedynie o siebie, że przez grzech odpadną od Bożej miłości, a wówczas ich dalsza walka będzie jałowa.

Słowo „gwałtowność” jest tłumaczeniem greckiego terminu „harpazó”. Występuje on w kilku miejscach w Ewangeliach św. Mateusza i św. Jana. Pojawia się w porównaniu użytym przez Chrystusa w znaczeniu „ograbić”: „Albo jak może ktoś wejść do domu mocarza, i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże? I dopiero wtedy dom Jego ograbi” (Mt 12,29). Wydaje się, że mamy w tym wypadku do czynienia ze złą gwałtownością. W przywołanym cytacie mowa jest przecież o kradzieży. Zbawiciel opisuje w nim jednak swoje własne działanie. To On jest tym, który wchodzi do domu mocarza – złego ducha, aby go związać i zabrać tych, którzy pozostawali pod jego władzą.

My mamy iść i czynić podobnie. Nie przejmując się siłami zła, choćby były potężne, jesteśmy wezwani do podobnego działania. Innym razem Jezus naucza, że także szatan jest gwałtowny: „Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to („harpazó”), co zasiane jest w jego sercu” (Mt 13,19). Podobnie w Ewangelii św. Jana użyty jest to samo pojęcie w odniesieniu do wilków, które porywają owce z owczarni Pana (Zob. J 10,12).

Nie należy się tego obawiać, ale na gwałtowność sił ciemności, odpowiadać gwałtownością Syna Bożego, który choćby wyrzucił przekupniów ze świątyni, czyniąc sobie bicz ze sznurków. Mamy kierować się tą samą gorliwością o Dom Boży, co Mesjasz. Jest ona udziałem wszystkich, którzy wielbią Boga: „Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę” (J 6,15).

Tutaj też użyte jest słowo „harpazó”. Chrystus przeciwstawił się usiłowaniom ludu nie dlatego, że nie chciał być nazwany królem. Wszak sam potwierdził to przed Piłatem. Nie chciał jednak, aby ludzie czynili to z powodu niedoskonałej motywacji, bo widzieli cuda i „jedli chleb do sytości”. Potrzeba nam takiej gwałtownej gorliwości o Królestwo Boże, o to, by Chrystus panował.

Bóg nie zapomni nam tego i sam okaże swoją gwałtowność w stosunku do nas: „Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki” (J 10,28). Uczyni to także Bóg Ojciec: „Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca” (J 10,29).

Źródło: Michał Krajski

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną