Marazm kapłanów

0
0
0
/ pxhere.com

Szczycimy się, że jesteśmy katolickim społeczeństwem, że przeszło 90 proc. Polaków przynależy do Kościoła. Czy rzeczywiście mamy powody do dumy, czy nadal jesteśmy ostoją chrześcijaństwa w Europie?

Z naszą wiarą jest różnie. Wprawdzie większość społeczeństwa opowiada się za przynależnością do Kościoła, nie znaczy to jednaki, że możemy być spokojni, że naszym relacjom z Bogiem nic nie zagraża. W wywiadzie udzielonym mi przez redemptorystę ojca profesora Witolda Kaweckiego padają konkretne powody odchodzenia wielu z nas od wiary. Ojciec profesor mówi o coraz większej obojętności młodego i średniego pokolenia na sprawy wiary. „Struktury Kościoła utrzymują ludzie starsi tzw. moherowe berety – mówi – Wszędzie gdzie jestem, a jeżdżę po całej Polsce – na rekolekcje, misje, spotkania, konferencje, i widzę, że nie ma dzieci i młodzieży(…) Przychodzi zaledwie garstka. Jak ich nie ma dzisiaj, nie będzie ich za kilkadziesiąt lat. Wtedy będą puste kościoły”.

 

Nie oznacza to jednak, że nie ma w nas pierwiastka potrzeby Boga. On gdzieś głęboko tkwi w każdym człowieku i trzeba go dopiero wydobyć. Właśnie, kto ma to czynić? Uczęszczając co niedzielę na mszę św. w Warszawie, słuchając kazań księży, ciągle zadaję sobie to pytanie. W kościołach widzę rzeczywiście zdecydowaną większość ludzi starszych. A słuchanie kazań przeradza się w torturę. Księża robią wrażenie nieprzygotowanych, ciągle powtarzają te same frazy. Nie obrazują fragmentów ewangelii codziennym życiem człowieka. Ma się wrażenie, że lepiej by było, gdyby msza św. uwolniona została od mielenia słownego, które dokonuje się podczas kazań. Ludzie rozglądają się wokół siebie, ziewają, przysypiają. Trudno im się dziwić, bo ksiądz odprawiający mszę św. nie ma im nic do przekazania. Wydaje się, że kapłani tkwią w jakimś letargu, swoje obowiązki traktują czysto służbowo i myślą jedynie o tym, aby jak najprędzej skończyć. Mówię to nie tylko na podstawie kazań wygłaszanych w jednym kościele. Podobnie jest w okolicznych świątyniach, z jednym chlubnym wyjątkiem kościoła redemptorystów przy ulicy Karolkowej. Tam każde kazanie jest w stanie poruszyć serca wiernych, skłonić ich do refleksji. Nigdy nie ma pustosłowia. Ale jeden kościół redemptorystów to zbyt mało, jak na dużą dzielnicę Wola. Mądrych i sumiennych księży jak na lekarstwo. A będzie jeszcze gorzej, bo zdecydowanie maleje liczba powołań kapłańskich.

 

Nie problem pedofilii i homoseksualizmu wśród kleru jest najważniejszy. Dotyczy to znikomego procenta duchowieństwa, natomiast lenistwo i marazm są na porządku dziennym. I znów odwołam się do słów prof. Kaweckiego, który widzi w tym bardzo duże zagrożenie dla Kościoła, bo jeżeli młody kapłan po trzyletniej posłudze duszpasterskiej czuje się wypalony, to jest to dramat. Cóż taki człowiek może z siebie dać, czym porwać młodych, aby mogli zachwycić się wiarą, aby znaleźli sens pójścia za Jezusem i uwierzyli, że nigdy nie będą sami, nawet w najcięższych próbach życiowych, bo zawsze jest z nimi Jezus.

 

Dzisiejsi ludzie w wielu wypadkach pogubili się. Wiarę traktują czysto obrzędowo, ograniczając ją jedynie do tradycji. A wiara nie jest nam dana raz na zawsze, podczas aktu chrztu czy bierzmowania. Wiara, tak jak życie jest dynamiczna, przechodzi różne przeobrażenia i wymaga kultywowania jej. Nie używana na co dzień, umiera. Dzisiaj wśród młodych nie ma „mody na Kościół”. Mówią o sobie, że są wierzący, ale Kościół jest im do niczego niepotrzebny. To właśnie im potrzebni są kapłani, którzy potrafiliby im przekazać, że jedynie w kościele możemy przyjść na spotkanie z Jezusem, że tylko tam dzięki eucharystii potrafimy się zjednoczyć z Chrystusem. Młodzi wymagają mądrych nauczycieli, którzy by ich poprowadzili ścieżkami wiary i uporządkowali ich rozwichrzenie, bo wielu z nich deklaruje się jako wierzący, ale w zmartwychwstanie już wierzy tylko trzydzieści kilka procent, jeszcze mniej w Ducha Świętego, w piekło i szatana. A paruzja to dla nich czysta bajka. Najczęściej wierzą w jakąś nadprzyrodzoną, bliżej niesprecyzowaną moc, z którą będą w postaci mikrocząstek krążyć gdzieś po śmierci w kosmosie. Ale to już nie jest wiara, ale ateizm. Dlatego potrzebna jest nam druga ewangelizacja, która pomogłaby nam uporządkować sacrum, w jakie wierzymy. Żniwa byłyby obfite, tylko robotników brakuje.

Źródło: Iwona Galińska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną