Czy Merkel zrezygnuje?

0
0
0
/

To jest pytanie, które zadają sobie nie tylko Niemcy, ale Europa i cały świat. Po ataku drgawek żelaznej kanclerz, który 18 czerwca na własne oczy widzieli podczas oficjalnej ceremonii na zamku Bellevue z działem wizytującego Berlin prezydenta Ukrainy Wołodymyra Żelenskiego, nie tylko bezpośredni świadkowie ale dzięki telewizji i nagraniom video – reszta interesujących się polityką ludzi, pytanie to stawiane jest już publicznie.

Zwłaszcza po tym, gdy dziewięć dni później- 27 czerwca- podczas przemówienia niemieckiego prezydenta Franka – Waltera Steinmeiera Merkel publicznie zatrzęsła się po oraz drugi. Gdy za pierwszym razem jako powód nie dającego się opanować drżenia całego ciała, podano odwodnienie organizmu i sama kanclerz przyznała, że po wypiciu trzech szklanej wody poczuła się już normalnie, to po drugim epizodzie wypicia wody odmówiła.

- Nic mi nie jest. Nie mam nic specjalnego do ogłoszenia – oświadczyła po dwóch dniach.

Do mediów przedostały się też skąpe, nie dementowane jednak, informacje, że drżenie przydarzało się Merkel już wcześniej, na przykład złapało ją niedawno w stolicy Meksyku przed konferencją poświęconą ochronie klimatu, wolnemu handlowi i sprzeciwowi wobec polityki prezydenta Trumpa, tyle że incydent miał miejsce obok szatni, a nie na forum publicznym.

Co dzieje się ze zdrowiem kanclerz Merkel? - pyta już oficjalnie dziennik „Die Welt” i inne poważne opiniotwórcze niemieckie dzienniki, a nawet tabloidy, wyraźnie zaniepokojone jej niedyspozycjami. Czy chodzi o odwodnienie, stwardnienie rozsiane, chorobę Parkinsona, inne choroby neurodegeneracyjne, hipoglikemię czy skutki uboczne leczenia złego samopoczucia ? A może winne jest zwyczajne zmęczenie? W mediach różni lekarze prześcigają się w stawianiu diagnoz komentując ataki drżenia Merkel. Drżenie Merkel jest bowiem problemem wagi państwowej.

W Niemczech sytuacja jest niewyraźna politycznie, następczyni Merkel w roli szefowej CDU Annegret Kramp – Karrenbauer (zwana AKK) nie ma silnej pozycji, socjaldemokraci z SPD jako koalicjanci chadeków też mocno osłabli, rozdrobnione partie takie jak jedyni wzmocnieni po wyborach do europarlamentu lewaccy niemieccy Zieloni czy tracąca w sondażach Alternatywa dla Niemiec, bojkotowana przez resztę ugrupowań – tworzą krajobraz politycznego nieładu. Niemcy są zaniepokojeni, bo twierdzą, że na całej tej sytuacji wygrywają Francuzi, którzy już przeforsowali odrzucenie kandydatury Manfreda Webera na przewodniczącego Komisji Europejskiej, i uparcie dążą do osadzenia na tym fotelu polityka związanego z Macronem. Teraz faworytem jest Holender Frans Timmermans, tak czy owak – lewak.

Osłabienie zdrowia trzymającej stery rządu Angeli Merkel, w niewykrystalizowanej sytuacji politycznej, w jakiej obecnie znajduje się jej kraj, i trwających w Brukseli walkach o najważniejsze stanowiska we władzach Unii Europejskiej, może osłabić pozycję Niemiec w europejskiej wspólnocie- martwią się Niemcy. Przypominają jednocześnie, że Merkel pełni funkcję kanclerza już 14 rok, w lipcu skończy 65 lat, więc może powinna udać się na emeryturę i odpocząć. Tym bardziej, że nie jest już tak bojowa jak przed laty, a nawet wydaje się osobą w pewnym sensie wycofaną, choć ciągle jeszcze jako jedyna- gwarantuje polityczną stabilność.

Przy okazji odżyła dyskusja, żeby w końcu zapisać z niemieckiej konstytucji najwyżej dwukadencyjność piastowania urzędu kanclerza, bo zdrowa demokracja wymaga wymiany kadr, które trzymają lejce, prowadząc zaprzęg.

Jednak nie tylko to spędza Niemcom sen z powiek. Pytanie podstawowe bowiem brzmi: jeśli Merkel jest naprawdę chora, to kto w kraju rządzi, kto steruje decyzjami wagi państwowej?: Zdrowie rządzących jest przecież kwestią polityczną, a stan ich zdrowia – coraz powszechniej twierdzą Niemcy- powinien być podawany do publicznej wiadomości. Przy okazji media przypominają, jak sprytnie i długo ukrywano choroby wielu ważnych, fizycznie osłabionych, przywódców, w tym Franklina D. Rooswelta, Johna F. Kennedyego, czy Leonida Breżniewa, który pod koniec życia przypominał żywą mumię i był figurantem. Pojawiają się natychmiast pytania: kto korzysta z tej słabości. Jaki jest w tej sytuacji stan demokracji? Wiadomo przecież, że w każdym kraju osoba przywódcy podtrzymuje określony polityczny układ interesów i idei. Sami Niemcy przypominają długo ukrywaną depresję Willego Brandta i choroby nowotworowe innych szefów rządu. We Francji latami ukrywano raka Mitteranda czy Pompidou. A w międzywojniu w Polsce tajemnicą okryto stan zdrowia Marszałka Józefa Piłsudskiego.

Przy okazji stawiane jest pytanie natury etycznej: czy podanie do publicznej wiadomości informacji o stanie zdrowia przywódcy, nie narusza jego prawa do zachowania tajemnicy medycznej, do której ma on prawo jako pacjent. Na tym tle powstał etyczny spór. Już zwolenników ujawniania kondycji zdrowotnej określa się mianem sępów.

Inne pytania i odpowiedzi na nie jeszcze przed nami.

Alicja Dołowska

Źródło: Alicja Dołowska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną