O autorytetach trzeba wręcz przypominać

0
0
0
/

Pisząc swego czasu lakoniczną notką do prawego.pl poświęconą jednemu z najznamienitszych pedagogów narodowych okresu międzywojennego  - Lucjanowi Zarzeckiemu byłam naiwną optymistką. Sądziłam bowiem, iż jednorazowe przywołanie tak znamienitego nazwiska oraz dorobku dydaktyczno-wychowawczego zachęci nauczycieli oraz rodziców chcących formować w duchu narodowym do bliższego przyjrzenia się tej szlachetnej postaci.

 

Niestety, schemat jest ten sam: większość woli mitrężyć czas na szczegółowe analizowanie postaci i (bez)czynności postaci dwuznacznych lub szwarccharakterów (świadome spolszczenie – przy. M.C.) niż zaangażować się w rozpowszechnianie portretów osób szlachetnych, acz zapomnianych.
Nauczyciele w naturze mają swej, by pouczać, ale potrafią taktowanie docenić, gdy o ważnej kwestii im się - taktownie – przypomni.

 

Spieszę zatem podkreślić – również w kontekście – powrotu do okolicznościowej tematyki szkolnej – iż odrębne rozważania poświęcił Lucjan Zarzecki misji nauczyciela. Twierdził, iż do lat dwudziestych był on wyrobnikiem, wykonującym schematyczną pracę. Podkreślał, iż nauczyciel jego epoki powinien być błyskotliwy, niezwykle inteligentny, a także posiadać takie cechy charakteru, dzięki którym mógłby stanowić wzór dla młodego pokolenia:

 

Rozumiemy, że na przewodników dzieciom naszym dać trzeba elitę starszego pokolenia, sól ziemi, najtęższe sumienie, najlepszych ludzi. (…) dzieło nauczania jest dziełem trudnym i odpowiedzialnym, że w najdrobniejszych zaczątkach, w początkowej fazie nauki tkwią już głębokie myśli podstawowe, przemawia głosem donośnym w całym swym majestacie potęga wiedzy ludzkiej. Widoczne jest również, że nauczanie jest fachem, do którego potrzeba sumiennego i dobrego przygotowania” ( to z „Dydaktyki ogólnej” – przyp. M.C.).

 

Zarzecki twierdził, że jedynie ukończenie instytutu pedagogicznego gwarantuje właściwe formalne przygotowanie przyszłego pedagoga, a doskonałe przygotowanie do wykonywania zawodu oraz nienaganne cechy moralne zagwarantują odpowiedzialne przygotowanie nowego pokolenia do wypełniania „polskich obowiązków”. Innymi słowy – gwarancją dobrej szkoły jest dobry, starannie przygotowany nauczyciel-idealista, który z idei uczyni treść swego życia.

 

Obok zagadnień dydaktycznych oraz pedeutologicznych ważną kwestią według Zarzeckiego jest kwestia systemu szkolnego, który jako forma organizacji narodowej oświaty nie może istnieć bez ingerencji państwa. Czynnik społeczny i państwowy powinien być reprezentowany w jednakowej mierze. System szkolny jest „szkołą społeczeństwa całego, jako wyższego wytworu życia”.

 

Zarzecki twierdził, iż warunkiem sprawnego funkcjonowania dobrego systemu oświatowego jest powszechny dostęp do szkół – niestety nie realizowany w jego czasach w sposób wystarczający. 

 

Postulował ponadto kreowanie szkoły na „niezbędny środek życia społecznego” oraz jako potężnego narzędzia rozwoju społeczeństwa oraz instytucji posiadającej „moc duchową”. Szkoła powinna dać podwaliny dobrego charakteru i odpowiedzialności.

 

I wreszcie esencja: „Człowiek i jego natura, charakter człowieka jako cel wychowania – oto są kierownicze podstawy. Szkoła służy człowiekowi – nie człowiek szkole, a tam, gdzie jedna szkoła przygotowuje do drugiej, tam istotne interesy żywego wzrostu kiełkującej rośliny nie mogą być, jak wykazują fakty, brane pod uwagę. Zastępują je czynniki uboczne, motywy formalne”. ( cytat pochodzi również z mojej ulubionej „Dydaktyki ogólnej” – wcześniej cytowanej, przyp. M.C.).

 

Niestety, Lucjan Zarzecki pozostaje dziś pedagogiem zapomnianym w środowiskach narodowych, a jeśli wspomnianym, to w tendencyjnym kontekście – jak w kuriozalnym tekście „Nacjonalistyczne koncepcje wychowania we współczesnej myśl i narodowo-radykalnej”, którego autorem jest niejaki Dominik Figiel, a treść mija się z szumnymi założeniami tytułu. 

 

Próbowałam ratować dobrą pamięć o Lucjanie Zarzeckim, ale widać to ciągle za mało. Środowiska narodowe nie eksponują jego dorobku, poglądów, nie powołują się na jego dzieła. Po II wojnie światowej jego prace pedagogiczne nie były wznawiane – choć przecież od ponad dwóch dekad można to było uczynić kilkakrotnie w trosce o wzorce dla przyszłych nauczycieli odpowiedzialnych za edukację patriotyczną.

 

To Zarzecki podkreślał, że jedną najważniejszych stron nauczania jest przygotowanie przyszłego obywatela do wystąpień publicznych, pielęgnowanie mowy ojczystej nie poprzez przekazywanie schematów à la Kwintylian, lecz naukę praktyczną, zaś swoboda wypowiadania się powinna być „zagwarantowana jak przy nauce rysunku”.

 

Zaznaczał również, iż doktryny pedagogiczne wyprzedzały nieraz o setki lat „praktykę życia”,  a skostniała koncepcja szkoły – w tym oceniania postępów w nauce może być zabójcza zarówna dla misji nauczyciela, jak i dla normalnego funkcjonowania ucznia.

 

Dzieła Zarzeckiego powinny znaleźć się na elementarnej liście lektur dla nauczycieli, dla których przekazywanie wiedzy i wychowanie jest wartością nadrzędną.

 

Marta Cywińska

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną