Dziennikarze Onetu twierdzą, że dotarli do dokumentu MF, w którym mowa jest o tym, że 4 tys. byłoby to "75 proc. prognozowanej mediany płac w 2023 r." i w związku z tym  „Byłaby to wielkość niespotykana w krajach rozwiniętych, zarówno współcześnie, jak i w historii. Dlatego też planowana zmiana polityki stanowi eksperyment, którego skutki trudno dokładnie oszacować”.

Obecnie jeśli pracownik otrzymuje 4 tys. złotych brutto w ramach umowy o pracę, dostaje na rękę 2854 zł. Jest to pensja, której obecnie, nawet w Warszawie, nie otrzymuje wielu ludzi z wyższym wykształceniem, w tym nauczycieli i nauczycieli akademickich.Co dopiero zaś mówić o mniejszych miastach i biedniejszych regionach Polski, gdzie dużo niższe pensje uchodzą za wysokie.

Tak radykalne i tak szybkie podniesienie pensji minimalnej przez rząd, nawet przy niższych oczekiwaniach związków zawodowych, może przynieść nieprzewidziane skutki, do których mogą należeć masowe zwolnienia, zamykanie mniejszych firm bądź ucieczka ludzi w szarą strefę.

Niepokoi, że rząd nie bierze pod uwagę wielkiego zróżnicowania pensji w Polsce, ale chce zastosować jedną sztywną miarę i to według warszawskich stawek. Dla 1,5 miliona najmniej zarabiających to prezent większy niż 500  plus, ale dla przedsiębiorców to potężne uderzenie, zwłaszcza tych małych i nie z największych miast.

Taki plan przypomina socjalistyczne przekonanie, że pensje biorą się z decyzji urzędników a nie z pracy, oraz "czy się stoi czy się leży dwa (cztery?) tysiące się należy".