Prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie Amber Gold wyraźnie nie brali pod uwagę jednej, narzucającej się zresztą, hipotezy, że „zewnętrzne źródła finansowania spółki” mogły zasilać ją poprzez lokaty wpłacane przez podstawione osoby. Gdy prokuratorzy nie wpadli sami na to, żeby postawić taką, oczywistą, jakby się wydawało, hipotezę, podpowiedziały ją media. We wrześniu 2013 r. obiegła je bowiem informacja, zapoczątkowana przez „Dziennik Gazetę Prawną”, a uzyskana od ABW, że jest bardzo dużo osób, które „nie chcą odzyskać pieniędzy z Amber Gold”.

W „Gazecie Prawnej” czytamy: „Wśród oszukanych jest grupa, która nie zamierza ubiegać się o status osób poszkodowanych – wynika z informacji DGP. Bardziej niż strat obawiają się oni bowiem trudnych pytań urzędów skarbowych. Chodzi o kilkadziesiąt osób. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma problem ze współpracą z nimi, o czym mówił wiceszef ABW na posiedzeniu sejmowej komisji ds. służb specjalnych. - Ci ludzie tłumaczą, że zdawali sobie sprawę z ryzyka, powierzając pieniądze Marcinowi P. I nie chcą dochodzić swoich praw z tytułu oszustwa, którego ofiarą padli – usłyszeliśmy od jednego z funkcjonariuszy pracujących przy śledztwie. Posłowie sejmowej komisji ds. służb specjalnych usłyszeli m. in. o rolniku, który stracił milion złotych. Do prokuratury się nie zgłosił. Wezwany na przesłuchanie wzruszył ramionami i odpowiedział, że najwyżej sprzeda kolejny hektar. – Mamy powody, by podejrzewać, że w tej grupie są ludzie, którzy nie potrafią wskazać legalnych źródeł pochodzenia pieniędzy, które inwestowali – mówił posłom zastępca szefa ABW Kazimierz Mordaszewski”¹.

Ciekawą informację dotyczącą tej sprawy można znaleźć na portalu „Fakt24”: „Urzędnicy prześwietlając oświadczenia o wysokości wpłaconych środków, sprawdzają czy dana osoba była w stanie zaoszczędzić deklarowaną kwotę. Jeśli nie, fiskus naliczy odpowiedni domiar podatkowy”².

Na portalu TVN można przeczytać: „Jak pisze Gazeta spośród klientów Amber Gold zainwestowało w złoto aż 1170 osób ponad 15 tys. zł. 67 osób wykupiło certyfikaty warte ponad pół miliona. Rekordzista oddał spółce 3,2 miliona”³.

Jeśli nawet te osoby było na to stać, to skąd wiadomo, że nie były „słupami”? Czy ktoś to badał? Czy w ogóle można to zbadać po czasie?

Witold Zembaczyński z Nowoczesnej zgłosił na posiedzeniu komisji w sprawie Amber Gold wniosek „o wezwanie przed komisję w trybie pilnym szefa CBA Ernesta Bejdy”. Wniosek nie został przyjęty. O co chodziło Zembaczyńskiemu? Na portalu wPolityce.pl czytamy: „Polityk dodał, że z danych CBA wynikało, iż znaleziono mnóstwo osób, może nawet 60, które były bezrobotne, nie miały według swoich oświadczeń majątkowych pieniędzy, ale lokowały środki w spółce Amber Gold”⁴.

Ile faktycznie mogło być różnych „słupów”, którzy wpłacili pieniądze Amber Gold? Ilu osobom ktoś „pożyczył” pieniądze na lokaty w Amber Gold?