Jak wyżydzić 12 tysiące dolarów na ateizm

0
0
0
/ pixabay

Cóż niestety nie amerykańskich tylko kanadyjskich, które chodzą znacznie gorzej, niż dolar amerykański, ale zawsze to jakaś kasa do wzięcia. Zwłaszcza, że za nic, a konkretnie za cierpienia związane… z powodem tak straszliwym, jak pojawienie się świątecznych ozdób w szkole. W efekcie Trybunał Praw Człowieka kanadyjskiego stanu Kolumbia Brytyjska przyznał odszkodowanie parze ateistów, których dotknęła ciężka, osobista tragedia – w szkole ich córki „pojawiły się dekoracje o tematyce religijnej”. A oni heroicznie niczym Biedroń, Śmieszek, Urban i Jachira podjęli przeciwko temu protest. Oczywiście wcale nie motywowany finansowo. Para oskarżyła szkołę o dyskryminację ze względu na „religię, rasę, pochodzenie i status rodzinny”. Pani Yasué jest Japonką, a Mangel Żydem.

Złośliwi (a przecież takich nigdy i nigdzie nie brakuje) twierdzą (oczywiście po cichu, bo głośno byłoby to w Kanadzie znieważenie na tle rasowym, etnicznym i religijnym zagrożone bardzo konkretnym wyrokiem odsiadki bez zawieszenia), że w zakresie dyskryminacji zadecydowało pochodzenie etniczne rodziców, a konkretnie tatusia dziewczynki. Bo o ile mamuśka jest Japonka, to ojciec jest Żydem, (która to nacja według stereotypów nigdy nie przepuści żadnej okazji, żeby się wzbogacić na publicznych pieniądzach). Nawet jeśli obok obrzydliwego mu Bożego Narodzenia w ramach świątecznych dekoracji znalazła się mu również Chanuka. Która raczej z racji pochodzenia etnicznego powinna być mu wyjątkowo bliska. W efekcie Gary Mangel i Mai Yasué mieli otrzymać 12 000 dolarów kanadyjskich po tym, jak twierdzili, że ich poglądy utrudniały zapisanie córki do szkoły.

Członek owego wysokiego Trybunału Barbara Korenkiewicz w specjalnie wydanej decyzji tłumaczyła, że spór rozpoczął się w 2014 roku, gdy para zadeklarowanych ateistów poskarżyła się, że „Bowen Island Montessori School uwzględniła w dekoracjach klas święta Bożego Narodzenia i Chanuki”. Mangel stwierdził wtedy, że jego „dziecko jest za małe i nie może wyrażać zgody na udział w dekorowaniu wieńców wojskowych, choinek, czy zapalaniu świec chanukowych”. Po tym, jak ateiści złożyli skargę, dyrekcja szkoły poprosiła rodziców o podpisanie listu potwierdzającego ich "zrozumienie i akceptację" wszystkich aspektów szkolnego programu kulturalnego, zanim zapis ich dziecka do placówki zostanie potwierdzony.

Co prawda Barbara Korenkiewicz odrzuciła oskarżenia rodziców o dyskryminację, ale i tak postanowiła przyznać im 12 tysięcy dolarów kanadyjskich odszkodowania ze względu na „negatywne skutki, jakich doznali z powodu odmowy potwierdzenia przez szkołę przyjęcia ich córki do momentu, gdy nie podpiszą listu”. Jak widać nawet na ateizm da się wyczyścić publiczną kieszeń. W końcu pieniądze publiczne są niczyje i zawsze się można pod nie podpiąć.

Poza tym niektórzy to potrafią się ustawić. Dostrzegając możliwość zrobienia gerszeftu na każdej możliwej okazji. Ciekawe czy to wynika z pewnych uwarunkowań etnicznych, czy może zdolności indywidualnych danego osobnika. Co więcej wydaje się, że sam ateizm w tym momencie staje się taką samą religią, jak wszystkie inne. Co więcej składa się on z rozlicznych dogmatów i prawd objawionych. Jednak zawsze nad tym dominuje pieniądz.

Źródło: Piotr Stępień

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną