Kto będzie kandydatem obozu zdrady i zaprzaństwa?

0
0
0
Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz / fot. materiały prasowe prawy.pl

Leo Belmont był warszawskim adwokatem, Żydem z pochodzenia i mozaistą z metryki, a z przekonań – ateistą. Jednocześnie żywo interesował się różnymi rzeczami i sprawami, co niekiedy wzbudzać musiało niezamierzony efekt komiczny. Oto gdy po śmierci papieża Leona XIII konklawe długo nie mogło się zdecydować na wybór jego następcy, Leo Belmont wykazywał objawy rosnącego zdenerwowania. Doszło na koniec do tego, że zaczął zaczepiać na ulicy znajomych, pytając „kiedy wreszcie będziemy mieli Ojca Świętego?”

Gdyby żył dzisiaj, to być może – jak większość Żydów w Polsce - sympatyzowałby politycznie  z obozem zdrady i zaprzaństwa, tworzonym przez Platformę Obywatelską z satelitami oraz weteranami Salonu, co to za pierwszej komuny często piastowali godności jak nie w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, to w jej zbrojnym ramieniu, czyli bezpiece. W ramach transformacji ustrojowej przepoczwarzyli się w demokratów i podobnie, jak za pierwszej komuny, kiedy to tresowali tubylców do socjalizmu, dzisiaj tresują do demokracji – a o tym, co jest demokracją, a co nią nie jest, decydują oczywiście oni. Więc Leo Belmont, qua Żyd i qua postępak, z pewnością sympatyzowałby z obozem zdrady i zaprzaństwa i prawdopodobnie odczuwałby rosnące zdenerwowanie z powodu zwłoki z wyłonieniem kandydata tego obozu na przyszłoroczne wybory prezydenckie. Po rezygnacji Donalda Tuska, co do której złowrogi Antoni Macierewicz ma wątpliwości, w obozie tym zapanowało zdenerwowanie, z którego wyłoniła się jedynie słuszna koncepcja przeprowadzenia „prawyborów”, które wyłonią kandydata na kandydata. Przypomnijmy, że w obozie zdrady i zaprzaństwa podobne „prawybory” odbyły się w roku przed wyborami prezydenckimi w roku 2010. Donald Tusk też nie wziął w nich udziału, według wszelkiego prawdopodobieństwa wskutek decyzji starych kiejkutów, którzy nie mogli mu darować podjęcia próby poluzowania sobie obróżki. Dostał tedy szlaban na wybory prezydenckie, a w rezultacie do „prawyborów” stanął Książę-Małżonek, czyli Radosław Sikorski, którego rywalem był faworyt starych kiejkutów Bronisław Komorowski. Radosław Sikorski też miał przygody ze starymi kiejkutami, ale jako figurant o kryptonimie „Szpak”, toteż w starciu z Bronisławem Komorowskim nie miał szans. Kontrkandydatem Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich został Jarosław Kaczyński, który uzyskał milion głosów mniej i wybory przegrał. Z tego zapewne, a może i z jakichś innych przyczyn, w roku 2015 już w wyborach prezydenckich nie kandydował, namaszczając na kandydata Andrzeja Dudę. Bronisław Komorowski był przekonany, ze Andrzeja Dudę pokona jeszcze łatwiej, niż Jarosława Kaczyńskiego, w czym utwierdzał go dodatkowo redaktor naczelny żydowskiej gazety dla Polaków – ale, jak pamiętamy, wybory przegrał, uzyskawszy o pół miliona głosów mniej od Andrzeja Dudy. Charakterystyczne dla tamtych wyborów były osobliwe kandydatury; na przykład kandydatem była osoba legitymująca się dokumentami wystawionymi na nazwisko „Anna Grodzka”, czy pani Magdalena Ogórek, kandydująca z poparciem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który w jesiennych wyborach parlamentarnych nie dostał się do Sejmu. Dlaczego polityk tak wytrawny, jak Leszek Miller, wystawił panią Ogórek w charakterze kandydata na prezydenta, a następnie zarejestrował swój komitet wyborczy jako koalicję – tego oczywiście nie wiem, ale nie wykluczam, że realizował zadanie w związku z ponownym przejściem Polski pod kuratelę amerykańską. Inna sprawa,  że pani Ogórek, będąca małżonką ekonomisty Piotra Mochnaczewskiego, który z list SLD kandydował do Sejmu, a w rządzie Leszka Millera pracował w MSW. Nie był to jedyny jego związek z MSW, bo w latach 80-tych został zarejestrowany przez SB jako TW „Michał” - ale teraz pani Ogórek przeszła do obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, w nagrodę dostając posadę w telewizji, co podobno było jej marzeniem.

 

Zgodnie z moją ulubioną teorią spiskową, zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich w roku 2015, a następnie zwycięstwo PiS w wyborach parlamentarnych, wiązało się z ponownym przejściem Polski pod kuratelę amerykańską, co zmusiło również starych kiejkutów do zakrzątnięcia się wokół wciągnięcia ich na amerykańską listę tzw. „naszych sukinsynów”. Po wyborach wygranych przez Andrzeja Dudę, odbyła się tedy w Warszawie Międzynarodowa Konferencja Naukowa „Most”, w której obok przedstawicieli najważniejszych ubeckich dynastii z Polski wzięli również udział ważni ubekowie z Izraela, który wobec Amerykanów żyrowali wciągnięcie starych kiejkutów na listę „naszych sukinsynów”.

 

Ale – jak pamiętamy – Niemcy nie chciały zrezygnować z wpływów politycznych w Polsce i 16 grudnia 2016 roku podjęły próbę przeprowadzenia przewrotu w postaci „ciamajdanu”, który się nie udał. Po tej próbie zabrały się do dzieła systematycznie i kompleksowo, organizując w Polsce „walkę o praworządność”, do której udało im się wciągnąć nie tylko niezawisłe sądy, ale również weteranów Salonu, którzy w latach pierwszej komuny też walczyli o praworządność, tyle, że socjalistyczną. Dlatego też rezygnacja Donalda Tuska z kandydowania budzi zaskoczenie i wątpliwości, czy aby to na pewno decyzja ostateczna. Inna sprawa, że skoro afera Amber Gold zakończyła się wesołym oberkiem, to znaczy – skazaniem pana Marcina Plichty – to może lepiej jej nie resuscytować, żeby nie ujawniły się jakieś śmierdzące dmuchy nie tylko może przeciw Donaldu Tusku, co przede wszystkim – przeciw starym kiejkutom, bez przyzwolenia których afery tego rodzaju nie byłyby możliwe, a i organy państwowe bez ich rozkazu też nie działałyby nieprawidłowo.

 

W tej sytuacji bardzo ciekawe w prawyborach, w następstwie których obóz zdrady i zaprzaństwa ma wystawić swojego kandydata, jest zgłoszenie swojej kandydatury przez Księcia-Małżonka, czyli Radosława Sikorskiego. Z uwagi na to, iż jest on żonaty z naszą jabłoneczką, czyli Anną Applebaum, może być do strawienia zarówno przez Amerykanów, którzy przed Żydami skaczą z gałęzi na gałąź, jak również przez Naszą Złotą Panią, która pewnie pamięta „hołd pruski” złożony właśnie przez Księcia-Małżonka. Jeśli tak, to jest bardzo prawdopodobne, że Książę-Małżonek prawybory w obozie zdrady i zaprzaństwa wygra – bo któż jeszcze do nich stanie? Posągowa Małgorzata Kidawa-Błońska, z poparciem posła Pupki i posła Łajzy, czy Bartosz Arłukowicz, który sam jeszcze nie wie, czy starsi i mądrzejsi mu pozwolą? Wiele zależy tedy od starych kiejkutów – czy zmobilizują agenturę w „organach państwa”, mediach i Salonie gwoli poparcia Księcia-Małżonka – bo jeśli tak, to Leo Belmont miałby powody do rosnącego zdenerwowania.

Źródło: Stanisław Michalkiewicz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną