Nepal - Mały kraj z wielkimi problemami dzięki USA

0
0
0
/ flickr.com

Globalizacja we współczesnym świecie sprawiła, że wydarzenie w jednym zapadłym krańcu świata może się odbić czkawką politykom z zupełnie innego kontynentu. Nawet tak odległe dla nas kraje jak Afganistan, Iran, Korea Północna, Syria, Libia, Sudan, czy inna Górna Wolta mogą z dnia na dzień stać się obiektem przyciągającym kamery stacji telewizyjnych całego świata. Jedną z takich dziur póki co jest Nepal. Tymczasem destabilizacja owego małego państewka , gdzieś w Himalajach może mieć globalne skutki. Tylko, że owym skutkiem może być wysłanie sił amerykańskich, albo natowskich i oczywiście „współudział” naszych wyborowych jednostek strzelców himalajskich herbu orieł w trwałym utrwalaniu pokoju w regionie. Zwłaszcza, że jeżeli trzeba będzie Nepal stabilizować, to będzie to wynik jego zdestabilizowania przez Anglosasów - Amerykanów i Brytyjczyków (bo akurat w kwestii Nepalu Izrael palców nie macza, zajmując się destabilizacją Bliskiego Wschodu i Europy).

Partyzanci źródłem turystyki

Nepal z okien samolotu wygląda jak Szwajcaria. Sama stolica Katmandu rozpościera się u podnóży najwyższych gór świata – Himalajów. Nepalczycy żyją właściwie w warunkach gospodarki naturalnej. Około trzech czwartych dochodu naturalnego pochodzi z rolnictwa. Kraj posiada też znaczne, ale słabo zbadane bogactwa mineralne. Nędza jest wprost nieprawdopodobna. Większość z blisko 29 milionów mieszkańców żyje na poziomie średniowiecza. W kraju praktycznie nie ma żadnych dróg, infrastruktury, a ponad sześćdziesiąt procent jego mieszkańców to analfabeci. W latach siedemdziesiątych kraj był mekką wszelkiego rodzaju hippisów, dzisiaj nie przebywa w nim zbyt wielu turystów. Odwiedzają go głównie alpiniści najwyższej klasy, zwolennicy sportów ekstremalnych oraz Hindusi, którzy mogą się zrujnować w jednym z kilku kasyn, podczas gdy w ich kraju hazard jest zabroniony. Partyzanci maoistowscy są dodatkową atrakcją turystyczną Nepalu. Od początku swojej rebelii nie atakowali turystów, pobierając od nich jedynie niewielką opłatę w wysokości około dwa dolary za osobę za dzień, poświadczając jej pobranie stosownym biletem wystawionym na okaziciela i opatrzonym datą ważności… Turyści byli traktowani jako kury przynoszące złote jaja. Dlatego zdarza się, że partyzanci zawierają porozumienia z wybranymi biurami turystycznymi, na specyficzną odmianę survivalu połączonego z turystyką ekstremalną. W ten sposób bogaci turyści mogą bez żadnego ryzyka spotkać partyzantów maoistowskich z certyfikatem autentyczności.

Przekleństwo położenia

Największym problemem Nepalu jest jego położenie. Kraj znajduje się pomiędzy dwoma do niedawna regionalnymi, a obecnie globalnymi mocarstwami: Chinami i Indiami. Zarówno jedno jak i drugie nie ma wobec nepalskiej monarchii zbyt przyjaznych zamiarów. Chińczycy są wściekli za operacje CIA w Tybecie prowadzone z terenu Nepalu, a Indie po cichu wspierają bronią komunistyczną partyzantkę. Na to nakładają się zaszłości historyczne – wieloletnie rządy Brytyjczyków. To powoduje, że pozycja brytyjskiego wywiadu MI-6 w regionie jest wyjątkowo silna. A także silna jak na kraj peryferyjny siatka CIA nastawiona na pozyskiwanie informacji i prowadzenie dywersji w chińskim Tybecie. Z jednej strony jest tam chińska kolonizacja na niewiarygodną skalę, zmieniająca całą strukturę ludnościową, gdzie jest już więcej przybyszy niż ludności miejscowej. Z drugiej amerykańska rezydentura w Nepalu przygarnia wszelkich dysydentów i szkoli drobne oddziały dywersyjne, a wszystko w ramach projektu „Tibetan Uprising”. W końcu zawsze dobrze mieć jakiś środek nacisku na Pekin, nawet jeśli miałoby to oznaczać poświęcenie nepalskiej monarchii, czy nawet później o zgrozo nepalskiej demokracji.

Amerykańskie winy

Tymi, którzy najbardziej przyczynili się do destabilizacji Nepalu są Amerykanie. Ich dwie największe winy to: używanie Nepalu jako bazy wypadowej do działań destabilizacyjnych w chińskim Tybecie i wspieranie komunistycznej (sic!) partyzantki w celu stworzenia systemu wielopartyjnego, jako docelowego „wspierania demokracji”

Pierwsze działanie też jest zajęciem demokratycznym. Stanom Zjednoczonym sprawa chińskiej Tybetu przysłowiowo „wisi”, gdyby nie jedno – okupacja wzmacnia Chiny. Te operacje CIA na rzecz wspierania tybetańskiej opozycji przeciwko chińskiej okupacji destabilizują region. I narażają Nepal na działania odwetowe potężnego sąsiada z północy.

 

Źródło: Michał Miłosz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną