Jądrowa rakieta Pentagonu już w 2021

0
0
0
/

Energia atomowa łączy się w wyobraźni większości z nas z użyciem jako paliwo do elektrowni, lub jako broń. Dla Pentagonu jest to również możliwość napędzania rakiet. Projekt jako rozwijał się początkowo tylko w ramach NASA dziś zmierza do użycia w wojsku. Użycie atomu jest elementem rozgrywki wymierzonej w Chiny i ustalenie kto tym razem przejmie palma pierwszeństwa.

Rząd Stanów Zjednoczonych chce, aby to on jako pierwszy zagospodarował przestrzeń pomiędzy Ziemią, a Księżycem. Komunistyczne Chiny nie zasypiają gruszek w popiele i pracują nad statkiem kosmicznym zdolnym do podróży na taką odległość. Jeśli Pentagonowi się uda osiągnie on możliwość umieszczania satelitów dziesiątki tysięcy kilometrów dalej niż obecnie, bliżej Księżyca. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby za pomocą napędu jądrowego wydłużyli również tę odległość. Kluczem do całej rozgrywki nie jest samo dostanie się na Księżyc i wykorzystanie go jako bazy, ale zagospodarowanie przestrzeni między Ziemią a naszą satelitą za pomocą napędu zdolnego do umieszczania manewrujących satelitów. Oznacza to nową erę w komunikacji, bo za pomocą takiego układu staje się możliwe zmienianie konfiguracji położenia w zakresie jaki nie był możliwy do tej pory.

Chociaż stworzono już samolot o napędzie jądrowym o tyle wprowadzenie takiego systemu poruszania się do rakiety stwarza szereg problemów. Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych Obrony (DARPA) wyjaśnia, że dla bezpieczeństwa kraju problem stanowi, że ktoś przejmie dalszą niż obecnie przestrzeń. W kosmicznej rozgrywce trwa batalia o to kto przejmie minerały na Księżycu. W szranki stają firmy zarówno ze Stanów Zjednoczonych jak i z Chin. Esploatacja przez kosmicznych górników otwiera bowiem pole do działań w dalszej przestrzeni. Stanowi również zaplecze do udania się na Marsa przez człowieka, a tym samym ustanowienia tam kolonii.

Rzecznik DARPA Jared Adams ocenia, że propulsacyjny napęd jądrowy zwiększy „świadomość operacyjną w przestrzeni kosmicznej”. Na ten projekt Agencja domaga się dwadzieścia jeden miliardów dolarów od rządu. Projekt znany pod łacińskim określeniem smoka (Draco, czyli Rakieta Demonstracyjna Zręcznych Operacji Okołoksiężycowych) rozpoczyna swe działania w 2020 roku od budżetu na poziomie dziesięciu milionów dolarów. Za tyle rozpoczynają się obecnie badania nad napędem. Na następny rok są planowane uruchomienie linii produkcyjnych dla komponentów. Nad samym projektem czuwają Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych. Cały projekt stanowi odbicie wcześniejszego programu NASA.

Sam projekt wykorzystuje mało wzbogacony uran. Jest to nic innego jak mały reaktor jądrowy zamocowany zamiast głowicy bojowej. Przez ogrzewanie paliwa napędowego - wodoru - wytwarza ciąg. Od samego początku ten układ nie jest pomyślany do wykorzystania na powierzchni Ziemi. Ma być użyty już w przestrzeni kosmicznej jako baza do tak zwanej dalekiej eksploracji. Zapewni również zdolności wykonywania manewrów bliżej Ziemi.

Obecnie limit dla satelitów wynosi jakieś kilkanaście tysięcy kilometrów nad powierzchnią naszej planety. Odległość między Ziemią, a Księżycem to jakieś trzysta osiemdziesiąt cztery tysiące kilometrów. Chiny podjęły w 2019 roku próbę zdobycia naszej satelity od trudniej dostępnej strony. W połowie 2020 roku komunistyczny rząd planuje umieszczenie misji na Księżycu ludzi.

Odpowiedzią NASA na te działania jest próba uzyskania trzydziestu miliardów dolarów od rządu Donalda Trumpa na ustanowienie stacji kosmicznej w przestrzeni między Ziemią, a Księżycem. Wedle planów w 2024 by stanowiła miejsce postoju w trakcie powrotu amerykańskiej misji załogowej z Księżyca.

Cały pomysł sprowadza się do wykorzystania istniejącego napędu do uzyskania drugiej prędkości kosmicznej i wydostanie się spod wpływu ziemskiej grawitacji. Wtedy nuklearny napęd by stanowił kolejny etap w podróży. Oznacza to tworzenie systemu jaki pozwala na poruszania się przez dekady lat. Nie jest to nic nowego, bo w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych były już podejmowane podobne próby. Jednakże prezydent Richard Nixon obciął fundusze na projekt. Rzecznik NASA Clare Skelly uważa, że „W porównaniu do propulsacyjnych napędów chemicznych wydajność NTP [jądrowego układu propulsacyjnego] pozwala na skrócenie całkowitego czasu misji i zwiększenie elastyczności w załogowych misjach na Marsa”. Na przeszkodzie dla tych planów stoi Kongres, który obciął już trzysta milionów dolarów z projektów wysuniętych przez administrację Donalda Trumpa, a związanych z eksploracją kosmosu.

Jacek Skrzypacz

 

Źródło: Jacek Skrzypacz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną