Szymowski napisał na Facebooku:

"Nigdzie nie ma takiej demokracji jak u nas" - pochwalił się w 1951 roku najwybitniejszy w dziejach znawca demokracji, radziecki przywódca Józef Stalin. Rzecz działa się na posiedzeniu moskiewskiego komitetu partii bolszewickiej. Stalin zauważył z satysfakcją, że w ZSRR "lud pracujący" nieodmiennie popiera swoich przywódców, a jego reprezentanci na plenum Komitetu Centralnego są tak zajęci sprawami robotników, że nie tworzą nawet frakcji. Istotnie, frakcji nie było, bo frakcjonizmu zabronił Lenin. W rezultacie "cały naród z partią" a "partia zawsze za wodzem". Bez partii czyli jej umiłowanego wodza, nie można było w ZSRR zrobić nic. Stalin miał nosa - nie potrzebował wyborów, aby wszystkie organy ZSRR w tym Radę Najwyższą i kierownictwo partii - obsadzić działaczami miłowanymi przez lud i przez nich popieranymi. Stabilności tej demokracji strzegły dwie instytucje: propaganda i "zbrojne ramię" partii czyli bezpieka - owiane złą sławą NKWD przemianowane później na KGB.

Praworządny przywódca Jarosław Kaczyński postępuje według tej samej logiki. Jego propaganda jest równie agresywna i równie głupia jak propaganda ZSRR. Prawdomówni redaktorzy rządowej TVP piętnują działania opozycji z równym wyczuciem obiektywizmu, co stalinowscy spece piętnowali "amerykańskich imperialistów". Polska bezpieka nie wysyła wprawdzie nikogo do łagrów ale to się wkrótce może zmienić. I właśnie o tym chciałbym dzisiaj napisać.

Dziś pod obrady Sejmu trafi nowelizacja ustawy antykryzysowej. Zawiera ona przepisy umożliwiające rządowi gromadzenie zapisów o lokalizacji telefonów komórkowych z ostatnich 14 dni. Wystarczy, że premier (za pośrednictwem ministra cyfryzacji) zwróci się do operatora telekomunikacyjnego o takie zapisy. Rząd będzie wówczas dokładnie znał lokalizację każdego telefonu czyli lokalizację jego użytkownika. Z dokładnością do jednego metra.

Szefem poczty zrobiono wiceministra obrony wcześniej gorąco popierającego wszelkie inwigilacyjne pomysły. Poczta ma otrzymać uprawnienia do otwierania przesyłek, skanowania ich i wysyłania do odbiorców. Rząd tłumaczy, że chodzi o usprawnienie pracy sądów, bo ich pisma będą docierały do adresatów elektronicznie. To oczywiście kłamstwo. Gdyby chcieli usprawnić system doręczeń sądowych to wprowadzili by elektroniczną korespondencję bezpośrednio z sądów. Będą otwierać wszystkie przesyłki i czytać nasze listy. Będą też kontrolować paczki z towarem zamówionym przez internet. Moim zdaniem (ale to tylko przypuszczenie) będą instalować pluskwy w sprzęcie elektronicznym, który kupimy za pośrednictwem Internetu.

Dodał też:

Uchwalono nowelizację ustawy o chorobach zakaźnych. Daje ona możliwość odebrania obywatelowi jego nieruchomości i samochodu w celu walki z chorobą zakaźną. Cel ten nie jest zdefiniowany i wystarczy, że powoła się na niego organ władzy. Akt ten nie ma końcowej daty obowiązywania a zatem nie przestanie obowiązywać po ustaniu pandemii koronawirusa. Ten sam akt daje prawo urzędnikowi do wydawania poleceń obywatelowi, które to polecenie będzie musiało zostać natychmiast wykonane.

Minister finansów stara się właśnie zlikwidować w Polsce gotówkę. Gdy się to uda, władza będzie wiedzieć co, gdzie i kiedy kupowaliśmy. Będzie to więc potworna inwigilacja.

Od dobrze poinformowanych źródeł wiem też, że trwają pracę nad ustawą rozszerzającą uprawnienia dla służb specjalnych. Jego elementem będzie zniesienie kontroli sądowej nad inwigilacją i poluzowanie granic prowokacji. Oczywiście "w wyjątkowych sytuacjach" ale sytuacją wyjątkową będzie każda.

Następnym etapem będzie stworzenie ośrodka internowania - takiego odpowiednika Berezy Kartuskiej. Trafią tam przeciwnicy władzy bez wyroku sądowego. Tak, jak było za sanacji.

Na końcu stwierdził:

Jest jednak dobra wiadomość: jako przedsiębiorca i ekonomista - praktyk - uważam, że rząd zbankrutuje zanim to zrealizuje.

Daj Boże.