Firmy prywatne włączają się w wojnę ideologiczną

0
0
0
/

Prowadzenie firmy dziś nie oznacza, że ktoś zarabia pieniądze. Jest przeznaczany dla frontu ideologicznego. Oznacza to nic innego, iż wbrew pozorom prowadzenie firmy dziś przypomina obok walki z biurokracją włączanie się w konflikty ideologiczne, co przeczy wolności rynku.

Prowadzenie handlu od wielu lat jest uznane za formę utrwalania pokoju. Po prostu kto nie prowadzi wojny ten umacnia swoje zaplecze gospodarcze, a co za tym idzie posiada więcej środków do wydania. Przez wzajemne zaspokojenie potrzeb pojawiają się korzyści, bo kupujący zyskują, co potrzebują, a producenci mają środki do życia. Tak pozyskane fundusze wędrują do kieszeni osób prywatnych, co pozwala na zakup jedzenia, czy po prostu oddanie się ulubionej rozrywce. The Graduate Institite Geneva wydało tekst autorów Amara Amediegwy, Maya Kihiu i Manuela Simona o wymownym tytule „Nawołanie sektora prywatnego dla pokoju i zgody”.

Od 2017 roku Instytut Ekonomiki i Pokoju jest wyrazem, że ekonomia jest traktowana jako narzędzie polityki międzynarodowej na nowym poziomie. Zapewnienie braku wojen i utrzymanie pokoju wedle obliczeń na tamten rok sięgało jednego tryliona dwóch miliardów dolarów. Firmy na rzecz pokoju za wzór mają stawiane działania Barlow Rand Ltd i Ruch Konsultacji Biznesu (CBM) w Republice Południowej Afryki.

Wspieranie misji charytatywnych stanowi od wielu lat jeden z elementów działania firm. Jedni doszukują się tym nic innego, jak formy budowania marki jako godnej zaufania i pomagającej ludziom, aby na zasadzie wzajemności odpowiadali przez kupowanie produktów i usług. Dążenie do narzuceniu firmom pokoju oznacza ograniczenie swobody podejmowania decyzji, co szef zrobi z posiadanymi dochodami. Za wzór stawia się tutaj przykładowo firmę Chobani, bo w ramach Tent Partnership for Refugees połączyła sto firm w jednym celu - pomocy uchodźcom.

Wymaga tutaj rozgraniczenia, że problemu nie stanowi tutaj pomoc osobom po kataklizmach, wspieranie ofiar terrorystów o ile są one w miejscu zamieszkania. Kłopoty zaczynają się w chwili, jak ludzie w pełni sił około trzydziestego roku życia szturmują Europę, tutaj lądują i ani myślą o pójściu do pracy, bo wolą sięganie po opiekę społeczną. Tym samym model wsparcia umacnia ten proceder, a nie wspiera osoby gotowe do ciężkiej pracy i budujące tą drogą dobrobyt dla siebie oraz innych.

Pomysł Manuela Simona sprowadza się do realizacji celów zrównoważonego rozwoju. Kto zapozna się z szeregiem obecnych akcji humanitarnych i działań na rzecz braku wojen w Kenii, Sri Lance, Nepalu, Północnej Irlandii oraz Somalii ten chwilami ma wrażenie, że istnieje tylko jeden model działania. Działania na przykład w Nepalu i Somalii nie są oceniane w świetle obiektywnego odwołania się do Prawdy, ale do pojęcia niesprawiedliwości, co bez odpowiedniego umocowania w jednoznacznym świecie pojęć jest zbyt wieloznaczne, aby miało zastosowanie praktyczne. Biznes pokoju wyraża się słowami Petera Sutherlanda z brytyjskiej petrochemii, związanego z Goldman Sachs: „Wierzę, że jest częścią budowania dobrego i zrównoważonego biznesu do ustanawiania bezpieczeństwa, ochrony, stabilności i pokojowo nastawionych społeczeństw. Biznes prosperuje kiedy społeczeństwo prosperuje”.

Biznes pozbawiony ideologii, ale nacechowany szacunkiem do człowieka i wsparty etyką łączy się z chrześcijańską wizją świata. W innym razie mowa o ideologii i komentowaniu poczynań. Za wkład dla pokoju cytowana praca uznaje przykład w tych duchu, jak La Frutera i Paglas Corporation założyli plantację bananów dla muzułmanów i chrześcijan, aby przy wspólnej uprawie uczyli się „:tolerancji religijnej” u schyłku lat dziewięćdziesiątych. Konsulatacje Mitsubishi, Xstra, Teck-Cominco Limited i BHP Bilition Limited od 1998 roku w Peru w sprawie wydobycia surowców są drugim przykładem. Za wkład w pokój w Mozambiku w latach dziewięćdziesiątych XX wieku Amadiegwu uznaje, że Lonhro przetransportowało odrzutowcami grupę RENAMO na rozmowy w Rzymie.

Koncentrowanie się na wpajaniu, że firmy mają misję zapewniania pokoju na świecie mija się z celem. Jane Nelson w „The Business of Peace” wskazał, że na wojnie włączając to biznesmenów czerpiących z niej zyski, producentów broni, sektory powiązane stanowią łącznie od trzech do czterech procent światowego handlu. Tym samym społeczeństwo woli biznes od wojen. Przykładowo konflikt w Kenii dla producentów herbaty oznacza dzienną stratę na poziomie dwóch milionów dolarów. Pytanie więc, czemu właściwie firmy są włączane w cały proceder?

Dostawcy Sprite, Fanta i Coca-Cola zatrudnieni w firmie Bralima otrzymywali dodatkowe pieniądze za rozwożenie towaru w rejonach Kenii opanowanych przez rebeliantów. Koszty dla firm są oczywiste. Budowanie jednak pewnych idei działania pozwala na wykorzystanie firm prywatnych jako narzędzi dla polityki międzynarodowej, co oznacza przerzucenie na nich koszty misji pokojowych. Założyciel i prezes Inicjatywy na Rzecz Ludzkiego Życia (IVHL) Robert Sadleir głosi potrzebę utworzenia w firmach systemu zarządzania pokojem, co oznacza w praktyce przeniesienie kompetencji państw na sektor prywatny. Firmy z handlu są włączane do działań na rzecz polityki i to już powinno budzić wątpliwości, bo przy okazji realizują one swoje programy ideowe.

Jacek Skrzypacz

 

Źródło: Jacek Skrzypacz

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną