Lefebryści opowiedzieli się za ograniczeniami władz w kościołach

0
0
0
/ By Mateusz Szymkiewicz - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=4414427

Członkowie bractwa św. Piusa X, potocznie nazywani "lefebrystami" od swojego założyciela abp Lefebre, opowiedzieli się za ograniczeniami władz dotyczących liczby wiernych w kościołach w czasie pandemii. Jest to zadziwiające, bo uchodzą oni za bardzo konserwatywnych - w końcu krytykują Sobór Watykański II i podważają wiele decyzji i opinii współczesnych papieży.

Na polskiej stronie Bractwa jest informacja, że Msze w tym czasie będą odbywać się bez udziału wiernych. Ks. Dawid Pagliarani FSSPX, przełożony generalny Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X, w liście do wiernych przyjmuje ograniczenia w kościołach za fakt, nie komentując ich zasadności, a nawet widząc w tym znak Bożej opatrzności.

Znacznie dalej poszedł przełożony Bractwa na Niemcy ks. Stefan Pfluger, który na niemieckiej stronie Bractwa napisał: "Postrzegamy zakaz odprawiania liturgii jako środek ostrożności, który chcemy wdrożyć w oparciu o następujące względy: Państwo zasadniczo ma prawo do podejmowania działań w celu ochrony ludności przed zagrożeniami. Fakt, że sytuację niebezpieczną można oceniać w różny sposób, nie zwalnia z posłuszeństwa obywatelskiego. Przestrzeganie porządku publicznego nie jest sprzeczne z przekonaniami. Oczywiste jest, że choroba wywoływana przez koronawirusa często ma ciężki przebieg u osób starszych i może być śmiertelna".

Jest tutaj zawarta zadziwiająca argumentacja, z której wynika, że katolicy zawsze powinni być posłuszni władzy, a porządek publiczny jest dobrem nadrzędnym nad sprawami wiary. W tym świetle pierwsi chrześcijanie postępowali źle zakłócając porządek Imperium Rzymskiego i nie słuchając się jego władz.

Dodał też: "Odwołanie niedzielnych mszy z powodu wyjątkowo niesprzyjających okoliczności nie jest kwestią wiary. To kwestia roztropności. Ostatecznym celem musi być zapewnienie właściwego liturgicznego wielbienia Boga i sakramentalnej troski o wiernych. Oficjalnie zamknięty klasztor lub poddani kwarantannie, poważnie chorzy lub martwi księża z pewnością nie pomogliby w osiągnięciu tych celów. W czasach męczenników nie wolno było czcić Boga z powodu nienawiści przeciwko wierze. Z drugiej strony obecny zakaz kultu opiera się na ochronie ludności przed infekcją. Gdyby dziś ktoś został ukarany za sprzeciw wobec zakazu, nie cierpiałby jako „męczennik”. Podobne zakazy zostały wydane 100 lat temu z powodu hiszpańskiej grypy i były wspierane przez Kościół".

W czasie epidemii dżumy w Anglii w XIV w., ale z pewnością też podczas wielu innych epidemii, kler należał do grup wśród których była największa śmiertelność (nawet 40% z nich wtedy umarło). Wynikało to z tego, że księża byli na pierwszej linii frontu, wraz z chorymi. Teraz okazuje się, że najważniejsze jest to, by nawet nie zachorowali. Nie można zapominać, że zakazy dotyczące Kościoła zawsze są nakładane w imię dobra wspólnego. Hiszpańska grypa pochłonęła natomiast nawet 100 milionów ofiar - jej skala i przebieg były nieporównywalnie większe od koronawirusa.

Źródło: www.piusx.org.pl, fsspx.de

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną