Niemcy zbroją się na potęgę! Czy to początek tworzenia europejskiej armii?

0
0
0
/ Bundeswehra

Niemcy planują rozbudowę swoich sił zbrojnych i robią to z rozmachem. Przede wszystkim skupiają się na modernizacji floty wojennej. Współpracują w tym dziele głównie z Francją, choć prawdopodobnie do grona ich partnerów dołączą Hiszpanie i Włosi.

Jeszcze kilka lat temu nasi zachodni sąsiedzi mieli nie lada problem z przestarzałym sprzętem wojskowym. W 2016 roku, w wywiadzie dla gazety "Bild am Sonntag", pełnomocnik Bundestagu do spraw obrony, Hans-Peter Bartels, powiedział, że niemieckiej marynarce wojennej brakuje sprawnych okrętów. Narzekał przy tym, na nieustanne przeciąganie remontów, niesprawność łodzi podwodnych i brak korwet. Te fakty nie umknęły uwadze innych państw europejskich, w których prasa drwiła z niemieckiej marynarki wojennej.


Po czterech latach wspomniane problemy to już pień przeszłości. W tym czasie Niemcy uporali się z problemami technicznymi napotkanymi przy budowie fregat rakietowych typu F125 Baden-Württemberg. Wypierające 7200 ton, okręty powoli wchodzą do służby. Pierwszy podniósł banderę 16 czerwca 2019 roku, drugi 3 marca 2020. Kolejne mają wejść do służby w najbliższym czasie. Ponadto, trzy z sześciu okrętów podwodnych typu 212A stale patroluje Bałtyk i Morze Północne.
Jak powiedział kmdr por. Grabienski, szef Centrum Szkolenia Okrętów Podwodnych w wywiadzie dla portalu Interia.pl, "normą jest, że jeśli ma się sześć okrętów, to zwykle trzy są w morzu, a pozostałe pozostają w rezerwie".


- Możemy je przywrócić do gotowości bojowej w każdej chwili. Nie stanowi to żadnego problemu. Problemem są wyszkolone załogi, stąd staramy się być konkurencyjni na rynku pracy. Jednak służba na okręcie podwodnym, bez żadnego kontaktu z bliskimi, bez telefonu komórkowego, bez mediów społecznościowych, nie jest dla wszystkich - podkreślił Grabienski.


To jednak nie wszystko. W styczniu tego roku nasi sąsiedzi zza Odry rozstrzygnęli przetarg na budowę czterech niszczycieli rakietowych, nazywanych ze względów politycznych dużymi fregatami, albo wielozadaniowymi okrętami bojowymi typu Mehrzweckkampfschiff 180. Pierwszy z nich ma być zwodowany do końca 2023 roku. Wyporność tych maszyn wynosi ponad 9000 ton, a ich prędkość ma sięgać 26 węzłów i mieć zasięg 4000 mil morskich.


Szefowa niemieckiej partii CDU i równocześnie minister obrony Niemiec, Annegret Kramp-Karrenbauer, rozpoczęła w ostatnim czasie kilka daleko idących programów. Oprócz wspomnianych niszczycieli rakietowych, polityk zapowiedziała w ubiegły czwartek zakup 45 samolotów F/A-18 Super Hornet i EA-18 Growler. Mają one zastąpić starzejące się myśliwsko-bombowe Panavia Tornado, używane przez niemieckie siły powietrzne.


Jak dodała minister, Bundeswehra zamierza kupić 30 F/A-18 E/F Super Hornet i 15 samolotów walki elektronicznej EA-18G Growler. Zdaniem rządu federalnego, Super Hornety miałyby wzmocnić europejskie zdolności do przenoszenia broni atomowej.  


Po latach budżetowych cięć, Niemcy w ubiegłym roku rozpoczęły proces przywracania zdolności bojowych swojej armii. Już jesienią eksperci twierdzili, że te plany, choć są obarczone niemałym ryzykiem,  mogą skutkować znacznym podniesieniem potencjału Bundeswehry w dłuższej perspektywie.
Ciekawie przedstawia się najnowsza historia finansowania niemieckich wojsk. W latach osiemdziesiątych ówczesny RRN przeznaczał na swoją armię 3 proc. PKB, ale już ok. 1995 roku po zjednoczeniu, było to 1,7% PKB, a na przełomie wieków wskaźnik kształtował się na poziomie 1,4-1,5 proc. PKB. Choć Niemcy zaangażowały się w Afganistanie, to ogólna tendencja była i tak spadkowa.


Po raz pierwszy od lat niemiecki budżet obronny zwiększono w 2015 roku, jednak i tak kształtował się na poziomie mniej niż 1,2 proc. PKB. W kolejnym etapie przeznaczano na obronność nie więcej niż 1.24 % PKB. W 2019 roku nastąpił już niewielki skok do 1,35-1,38% PKB, co odpowiada ok. 43-44 mld euro. Był to jednocześnie najwyższy wzrost od zakończenia Zimnej Wojny. Dla porównania, w 2017 roku przeznaczono na ten cel 37 mld euro, a budżet na 2020 rok wyniósł około 45 mld euro.
Niemieckie plany modernizacji i rozbudowy armii nie są na Starym Kontynencie wyjątkiem. Francuzi w 2018 roku zainwestowali 40 milionów euro, aby zacząć studium projektowe dla następcy używanego obecnie lotniskowca „Charles de Gaulle". Powstaje pytanie, co wynika z tej radykalnej militaryzacji Europy i jakie miejsce ma w tym wszystkim nasz kraj. Na te pytania polski rząd musi jak najszybciej znaleźć odpowiedź.   

PZ/Interia.pl, Defence24.pl      

 

 

 

Źródło: Interia.pl, Defence24.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną