Czy polscy katolicy nie zdają testu z koronawirusa?

0
0
0
/

Koronawirus okazuje się testem dla władzy, biskupów i kapłanów, ale nie zapominajmy, że jest też testem dla zwykłych katolików, którzy w Polsce wydają się generalnie go nie zdawać.

Mamy prawo pytać o racjonalność ograniczeń wprowadzonych przez rząd z 50 do 5 osób w kościołach przed Świętami Wielkanocnymi. Możemy zastanawiać się, dlaczego biskupi tak łatwo je zaakceptowali. Możemy pochylić się nad tym, czy wielu księży nie okazało się zbyt gorliwymi w ograniczaniu posługi sakramentalnej. Trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy - sami polscy katolicy okazali się w swojej masie niezainteresowani tym, aby ograniczenia zdjąć, albo - starym, polskim zwyczajem - po prostu obejść.

Kiedy wprowadzono ograniczenie do 50 wiernych w kościołach, w mojej dużej parafii w Warszawie, liczącej 20 tys. osób, księża wpadli na dobry pomysł, że będą jednocześnie odprawiać dwie Msze, w górnym i w dolnym kościele, aby rozładować tłum, który przyjdzie. Okazało się jednak, że nie było takiej potrzeby, bo już wtedy na Mszę przychodziło po 20, 30 osób, chociaż bez problemów, legalnie, można było to robić.

Oczywiście, rząd i biskupi zaapelowali o zostanie w domach, a wiernym udzielono specjalnej dyspensy. Jeśli jednak ktoś mi powie, że Msza online to to samo, co Msza w kościele, a Komunia duchowa to to samo co Komunia przyjęta fizycznie, to nie mam więcej pytań w tym temacie. Gdyby tak było, nie potrzebowalibyśmy kościołów, a przynajmniej nie trudzilibyśmy się z wypiekaniem hostii dla wiernych.

Rozumiem osoby choroby, pozostające w grupie ryzyka, starsze, ale młodzi i silni tak bardzo wystraszyli się epidemii, że nie poszli do kościołów? Nie przekonuje mnie też argument, że nie chcieli zarazić innych, bo można stosować dystans i maseczkę, a poza tym każdy kto idzie do kościoła, musi brać odpowiedzialność za to, że ewentualnie zachoruje.

Pierwsi chrześcijanie powtarzali, że nie mogą żyć bez Eucharystii, szli dla niej na śmierć sami, ale też narażali własne rodziny. Wierzyli bowiem, że jest ona dla nich źródłem życia, uzdrowienia, ochrony. Św. Tomasz z Akwinu, który bał się burzy, kiedy ona nadchodziła, wchodził do kościoła i wkładał głowę do tabernakulum, wierząc, że to najbezpieczniejsze miejsce dla katolika na świecie. Tymczasem teraz okazuje się, że nie tylko kościoły i Msze to zagrożenie, ale nawet Komunia święta.

W Niemczech i Wielkiej Brytanii katolicy skierowali apel do biskupów o szerszy dostęp do sakramentów, w USA uczestniczyli w samochodowych procesjach i Eucharystiach, a w Kanadzie wzywali księży do nieposłuszeństwa w sprawie zaleceń biskupów i dalszego odprawiania Mszy dla wiernych. W Polsce nie słychać o podobnych akcjach.

Z pewnością wielu wiernych w Polsce z pomocą kapłanów robi co może, by żyć Eucharystią w tych trudnych czasach. Generalnie jednak można założyć, że obecność na Mszach spadła o 95%, a co więcej prawdopodobnie 90% ludzi mniej wyspowiadało się przed tymi świętami, chociaż jest to czas z reguły pełnych konfesjonałów. Jest to tym bardziej przykre, że spowiedź nie wymaga gromadzenia się i każdy kapłan chętnie wyspowiada wiernego, który do niego przyjdzie. Jeśli ani tęsknota za Bogiem, ani strach przed utratą zdrowia i życia nie popchnął Polaków do wyznania grzechów, to co jeszcze pozostaje?

 

 

Źródło: Michał Krajski

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną