Władze szwedzkie, zamiast odbierać wolność swoim obywatelom, zaapelowały do nich o indywidualną odpowiedzialność w relacjach z innymi. W Szwecji sklepy, bary i restauracje pozostały otwarte – nie zostały zniszczone jak w innych krajach. Ludzie bez problemu spotykają się w parkach, lokalach gastronomicznych, nikt nie nosi maseczek – dozwolone są spotkania do 50 osób. Rząd poprosił, tylko by osoby mające jakieś symptomy przeziębienia pozostały w domu.

W Szwecji działają baseny i siłownie. Nikt nie zabrania ludziom niezbędnej do zachowania zdrowia aktywności fizycznej. Dzieci normalnie chodzą do szkół podstawowych – szkoły wyższe i średnie przeniosły wykłady do internetu.

Jak spodziewały się szwedzkie władze, Szwedzi zyskują zbiorową odporność i pomimo zakażeń drastycznie spada dzienna liczba zmarłych. W innych krajach szkodliwy efekt blokady przeważył nad szkodliwym efektem wirusa – ograniczenie wolności, wcale nie zmniejszyło skali zakażeń – widać to porównując Szwecję, z krajami gdzie obywatelom odebrano wolność (Wielką Brytanią, USA, i Hiszpanią).

Z artykułu w ''Daily Mail'' można się dowiedzieć, że „profesor Heneghan, dyrektor centrum medycyny opartej na dowodach z Oxford University, ostrzegł, że skutki blokady mogą ''przewyższyć'' skutki Covid-19”. Zdaniem brytyjskiego naukowca mycie rąk i zachowanie dystansu społecznego wystarczyłoby do spowolnienia epidemii. Naukowiec ubolewa też na tym, że nie robi się badań całej populacji, które zapewne wskazałyby, że pomimo blokady i tak wszyscy mieli już styczność z wirusem (i jest taka blokada pozbawiona sensu).

Jan Bodakowski