„Odmrażanie kościołów” - obawy i nadzieje

0
0
0
/

Z powodu koronawirusa życie zamarło, tym samym zamarł także kult publiczny. W jednej chwili miliony katolików we wszystkich zakątkach świata zostało pozbawione uczestniczenia we mszy, przyjmowania sakramentów. Nasze życie religijne ze względów bezpieczeństwa musiało ograniczyć się do czterech ścian naszego mieszkania.

W Polsce normy bezpieczeństwa Episkopat wprowadzał etapami. Początkowo dyspensą zostali objęci ludzie starsi, chorzy, dzieci i młodzież szkolna, osoby sprawujące nad nimi opiekę oraz ci, którzy odczuwają lęk przed zakażeniem. Zalecano także przyjmowanie komunii na rękę, znak pokoju powinien się ograniczyć do skinięcia głową, zamiast podania ręki. Tak samo nie zalecano całowania krzyża i relikwii, niekorzystania z kropielnic z wodą święconą i zastosowania folii ochronnej do zabezpieczenia kratek w konfesjonałach.

Później ograniczono ilość wiernych na mszy do 50 osób. Następny etap to liczba uczestników została ograniczona do 5 osób. Wierni zwracali uwagę, że to absurdalne zalecenie, bo przecież nie obejmuje stosowania takich rygorów w sklepach, środkach transportu.

W miarę upływu czasu, gdy sytuacja epidemiczna zaczęła się normalizować, ruszyło „odmrażanie” kościołów. Od 29 kwietnia ilość uczestników na mszy zależy od wielkości świątyni. Dopuszcza się jedną osobę na 15mkw. Oznacza to, że we mszach może uczestniczyć ok. 10 proc. tych którzy przychodzili do kościoła przed wirusem.  Zwiększono także ilość odprawianych mszy, tak samo jak i transmisje mszy przez telewizję. Początkowo podczas przyjmowania Komunii, ksiądz powtarzał modlitwę papieża Franciszka dla tych, którzy przyjmują ją duchowo. Teraz, nie wiadomo dlaczego, z tego zrezygnowano. Wiernym bardzo ciężko przychodzi rezygnacja z przyjmowania Komunii, odczuwają to boleśnie, a modlitwa papieża łagodziła trochę ten ból.

W Stanach Zjednoczonych pewnym standardem stały się transmisje on-line nabożeństw mszy św., adoracji Najświętszego Sakramentu. Kapłani z parafii na Brooklynie wyjechali na ulice Nowego Jorku, aby pobłogosławić wiernych Najświętszym Sakramentem. Jezus na ulicach największego miasta Ameryki, błogosławiący ludzi. Mocne wrażenie.

„Odmrażanie kościołów” następuje także w innych krajach dotkniętych pandemią. We Włoszech dyskutuje się nad różnymi formami, rozważa się przeróżne pomysły. Padają propozycje rozciągnięcia obowiązku udziału na niedzielnej mszy na cały tydzień i całkowite zniesienie tego obowiązku dla osób powyżej 65 roku życia. Zaleca się także w miarę możliwości odprawianie mszy na otwartej przestrzeni. Zastanawia się, jaki odstęp powinien obowiązywać wiernych, nie widomo, co z ministrantami, czy aby przyjąć Komunię ludzie mają podchodzić do ołtarza, czy to kapłan ma iść do nich.

Już teraz we Włoszech niektórzy księża podają hostie wysterylizowaną pęsetą. Przy wejściu do kościoła stoją stoliki z płynami odkażającymi. Wszystkie naczynia liturgiczne przed mszą jak i po niej są dyzenfekowane, przykrywane i ustawiane w bezpiecznej odległości od celebranta.

Obawy włoskich księży nie są przesadzone. To co się działo w cerkwi prawosławnej podporządkowanej patriarchatowi moskiewskiemu w Rosji i na Ukrainie może budzić lęk. Ławra Troicko-Siergiejewska, ławra Preczorska czy Poczajowska stały się roznosicielem zabójczego wirusa.  Duchowni głosili, że koronawirus jest karą Bożą i dotyka tylko grzeszników. Ludzie wierzący są przed nim chronieni, zwłaszcza ci, którzy przyjmują Eucharystię, tak jak w prawosławiu pod dwoma postaciami: kwaszonego chleba rozpuszczonego w winie. Wino podawano jedną łyżką z jednego kielicha wszystkim wiernym. Zalecano także całowanie ikon i krzyży w cerkwiach. Efekt był taki, że wirus szerzył się niesamowicie. Wielu duchownych zostało zarażonych, niektórzy ponieśli śmierć.

Włoski Episkopat miał nadzieję, że wraz ze złagodzeniem innych restrykcji, także wznowi się odprawianie mszy z udziałem wiernych. Niestety 26 kwietnia rząd ogłosił, że przedłuża zakaz sprawowania mszy na czas nieokreślony.

Jaka będzie przyszłość Kościoła – nie wiadomo. Obawy dotyczą zarówno  spraw bytowych jak i duchowych.  Puste kościoły i zamrożenie życia to ograniczenie funduszy. Wysychają źródła dochodu na podstawowe potrzeby. W tragicznej sytuacji znalazła się katedra Westminster w Londynie. Koszt utrzymania świątyni wynosi 46 tys. funtów tygodniowo. Do tej pory pieniądze płynęły ze sprzedaży biletów i świec. Teraz wystosowano dramatyczny apel do wiernych z prośbą o datki.

Istnieje obawa, czy po pandemii wierni wrócą do kościołów. Ci starsi z umocnioną wiarą na pewno, ale co z młodzieżą i dziećmi. Przez wiele miesięcy odzwyczają się od uczestnictwa we mszy. Dlatego tak ważna jest w tym wypadku rola rodziców. To na nich spada obowiązek tworzenia kościoła domowego, który w tych trudnych czasach ma zastąpić tradycyjne uczestnictwo we mszy.

Dyskutuje się także o możliwości prowadzenia duszpasterstwa on-line. Niesie to ze sobą pewne niebezpieczeństwa – zacieranie granic między światem realnym a wirtualnym. Prawdziwa wspólnota to bliskość wiernych z kościołem. Dobrze to ujął paulin o. Roman Laba: „Taka aktywność nie tylko uderza w naturę Kościoła, ale i w naturę sakramentów jako takich. Sakramentu nie da się udzielić na odległość, a przyjęcie duchowej Komunii Świętej, chociaż może być głęboko przeżytą praktyką, to jednak nie jest przyjęciem Sakramentu Eucharystii. Przez ekran nie da się przyjąć Ciała Pańskiego, tak samo jak nie da się kogoś ochrzcić, wyspowiadać, namaścić chorego czy udzielić sakramentu święceń”.

Iwona Galińska

Źródło: Iwona Galińska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną