Opozycja w amoku po przeniesieniu wyborów [NASZA ANALIZA]

0
0
0
/

A już byli w ogródku, już witali się z gąską, już marzyli o rozpadzie Zjednoczonej Prawicy, mniejszości PiS w Sejmie, a co za tym idzie, o rządzie mniejszościowym, z którym oni daliby sobie doskonale radę. W konsekwencji o niemożności dalszego rządzenia obecnej koalicji i przedterminowych wyborów do parlamentu. To nic, że naraziliby państwo polskie na dodatkowe koszty wyborcze, na polityczny chaos w okresie zarazy, na poczucie niepewności ,z którą i tak musimy się obecnie zmierzyć. Oni wyznają politykę, że im gorzej w państwie, tym dla nich jest lepiej.

Już dwa razy chcieli ugrać sprawę na obecnej sytuacji. Podejrzewam, że we wstępnym okresie epidemii mieli nadzieję na wariant włosko-hiszpański: niekontrolowana liczba chorych gwałtownie rosnąca, niewydolna służba zdrowia, która nie może sobie z tym poradzić, dantejskie sceny rozgrywające się w szpitalach i w najbliższej ich okolicy, konieczność dramatycznych wyborów – komu dać respirator,  a kogo skazać na śmierć, atmosfera histerii w narodzie, szukanie winnego takiej sytuacji. I wtedy wkraczają oni – totalna opozycja, która podsycając jeszcze dramatyczną sytuację, doprowadza do niekontrolowanych niepokojów społecznych, rząd podaje się do dymisji i oni przejmują władzę. Nikt mi nie powie, że opozycja choć przez chwilę myśli o dobru społeczeństwa, o jego bezpieczeństwie. To wszystko są czcze słowa wygłaszane w otoczce banałów.

Gdy ten scenariusz się nie udał, bo epidemia u nas nie przybrała tak dramatycznych rozmiarów, a rząd doskonale sobie z nią radzi, opozycja zaczęła wietrzyć możliwości gdzie indziej. I wywąchała – wybory prezydenckie, które jeszcze przed wybuchem pandemii zostały ogłoszone przez marszałek Sejmu Elżbietę Witek na dzień 10 maja. Już od początku marca zaczęły się podchody wokół tej sprawy. „Zaprzyjaźnione telewizje” ciągle do nich nawiązywały. Nie pomogły odpowiedzi, że w obecnej sytuacji trudno przewidzieć, jakimi torami pójdzie COVID-19, że za wcześniej, aby o tym mówić. Oni niczym kropla drążąca kamień robili swoje.  Korzystny dla nich wiatr powiał, gdy Sejm uchwalił ustawę w sprawie wyborów korespondencyjnych, a z jej poparcia wycofał się wice premier, szef Porozumienia Jarosław Gowin. Zaczęły się niezrozumiałe tańce alianse wokół tej sprawy. Gowin podał się do dymisji w rządzie i zaproponował przełożenie głosowania na rok, jednocześnie przedłużając kadencję obecnego prezydenta na dwa lata, bez możliwości reelekcji. PiS z oporami na tę propozycję przystało, opozycja postawiła weto. A bez większości konstytucyjnej nie można wprowadzić poprawek do Konstytucji. Zaczęły się spotkania Gowina z opozycją. Nikt nie wiedział, jakie plany ma były już wicepremier i ilu z 18 posłów Porozumienia poprze go w glosowaniu. Ustawa trafiła do Senatu, gdzie niebywale starannie zajął się nią marszałek Grodzki, który już na wstępie oświadczył, że skorzysta z przysługującego mu miesięcznego na to czasu. Czas biegł, a ustawa leżała sobie w zamrażarce senackiej, z której dopiero niemal w ostatnim dniu została w całości zanegowana i odesłana do Sejmu.

A w tym czasie opozycja nie próżnowała siejąc kasandryczne wizje na temat wyborów: ich nielegalności, zaangażowaniu w nie Poczty Polskiej, wycieku danych, „zabójczych kopertach”, które otrzymają w swoich skrzynkach wyborcy. Jednocześnie notowania obecnego prezydenta wciąż rosły w górę, dając mu zwycięstwo w pierwszej turze wyborów. Andrzej Duda pozostawiał daleko w tyle swoich kontrkandydatów, a szczególnie Małgorzatę Kidawę-Błońską, która osiągnęła w sondażach 5-4 procentowy wynik. Opozycja zaczęła swoje działania w Brukseli. Andrzej Halicki chce interwencji europejskiego inspektora w sprawie przekazania przez Ministerstwo Cyfryzacji Poczcie Polskiej danych osobowych. Zapomniał widocznie, że w 2014r.  Bartłomiej Sienkiewicz przekazał Poczcie  dane osobowe z bazy PESEL. Chodziło wówczas o ściągnięcie abonamentu radiowo-telewizyjnego.

Czasu do wyborów było coraz mniej. Bunt jeszcze ogłosiły samorządy dużych miast, które orzekły, że nie przekażą danych mieszkańców. Jedność Zjednoczonej Prawicy wisiała na włosku. Gowin trzymał nas do końca w niepewności. Dopiero w przeddzień głosowania nad ustawą w Sejmie doszło do rozmów Jarosława Gowina z Jarosławem Kaczyńskim. Ogłoszono komunikat, że w ramach porozumienia zrezygnowano z wyborów 10 maja, które po decyzji SN ogłaszającego nieważność nieodbytych wyborów, mają się odbyć w innym terminie, ogłoszonym przez marszałek Sejmu. Mają być one przeprowadzone drogą korespondencyjną. A ustawa ich dotycząca zostanie znowelizowana.

Odetchnęliśmy z ulgą. To było jedyne rozsądne wyjście z sytuacji. Ale nie dla opozycji, która oszalała ze złości. Już po ogloszeniu tej decyzji i przez cały kolejny dzień „zaprzyjaźnione telewizje” nie mówiły o niczym innych, jak o katastrofie wyborczej. Do tej pory uważano, że termin majowy nie może być zrealizowany: a to z powodu zabójczego wirusa, a to z powodu zaangażowania Poczty Polskiej i innych przeciwności. Gdy okazało się, że wybory zostały przełożone, zaczęła się nowa nawalanka… że się nie odbyły. Małgorzata Kidawa-Błońska jak zawsze w histeryczny sposób oświadczyła, że ”Polacy, a szczególnie Polki nie wybaczą, że Jarosław Kaczyński chciał zaryzykować zdrowiem i życiem ich rodzin, że chciał wysłać dzieci do przedszkoli i żłobków nie słuchając opinii ekspertów”.  Sama, jak zwykle nie dała jednoznacznej odpowiedzi, czy będzie dalej startowała w wyborach, jednocześnie ogłaszając, swój sukces w sprawie przełożenia wyborów.

Marszałek Grodzki przyznał się, że „Senat przyłożył się do tego, że farsa wyborcza się nie odbędzie”.  Lewica ustami Roberta Biedronia zaczęła domagać się powołania niezależnej komisji śledczej na temat: dlaczego doszło do kryzysu państwa, a Mateusza Morawieckiego i Jacka Sasina chce postawić pod Trybunał Stanu.  Poseł Kierwiński z PO ogłosił, że „Ludzie, którzy do tego doprowadzili, powinni odejść w niesławie”. Amok opozycji jest w rozkwicie. Każdy dzień przynosi cos innego. Jak na razie udało im się zainteresować wyborami UE. Unijny komisarz Didier Reynders po przełożeniu wyborów prezydenckich w Polsce oświadczył, że KE będzie śledzić przygotowania do ich przeprowadzenia, w tym wykorzystania baz danych osobowych obywateli.

Iwona Galińska

Źródło: Iwona Galińska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną