Zapałka, Picuś i Wieszak, czyli refleksje po debacie

0
0
0
/ YouTube

Uf, nareszcie po debacie kandydatów. Dziesięć twarzy, tyleż poglądów. Czy kogoś obchodzi co mieli do powiedzenia? Jednych tak, inni mają to gdzieś. Komentarzy po tym kwizie telewizyjno - politycznym wręcz zatrzęsienie. Dyżurni oceniacze z prawa i z lewa wymachują szabelkami; zewsząd słychać bitewny szczęk oręża. Padają armatnie pociski słów i przekleństw, wśród których nie brak ulubionej Frasyniukowej kur…y.

Walczą i warczą nie tylko telewizyjno-partyjne autorytety. Dyskutuje też lud internetowy i twitterowy, wymyślając coraz nowe przezwiska aktorów wyborczego teatru. Spróbujmy wyłowić z owej gęstwiny te, które najtrafniej ukazują osobowość kandydatów na głowę państwa. Określania, w tym i skrajnie wulgarne, dotyczące urzędującego prezydenta pominę. Jest ich tak wiele, że zajęłyby parę stron. Niech się w tym babrze redaktor Lis. Lubi to. Lubi wymyślać.   

Przyjrzyjmy się więc, jakimi przydomkami społeczność Sieci obdarza kandydatów. Tu pierwszeństwo dajmy kobiecie, kandydatce PO i jej okolic. Zasłużyła ona sobie na ksywkę Zapałka. Jako rozwinięcie i uzasadnienie zacytowano fraszkę Wł. Słobodnika pod tymże tytułem. „ Zapatrzona w szczytne hasła zapaliła się i zgasła.” No cóż, trudno nie przyznać, że nieźle obrazuje drogę tejże kandydatki. Takie dodatki jak Pańcia, Przekupa, Durna Baba wydają się jakby mniej lotne.

Na liście ksywek są oczywiście i inni kandydaci. Dzięki wcześniejszym łzawym występom, będącym rodzajem próby generalnej, swego nazwania doczekał się Szymon Hołownia. To niemal oczywiste, że po czymś takim musiał zostać Beksą. Szymon Beksa Hołownia. Publika i tak obeszła się z nim dość łaskawie, bo ksywki „Nawijacz” czy „ Amorek” ( z powodu wielkiego umiłowania Konstytucji, którą dramatycznie łkając przyciskał do piersi ) są pochodnymi „Beksy”.

Krzysztof Bosak miał więcej szczęścia. Zwano go po prostu Młodzianem, Smarkaczem, Gówniarzem – głównie wytykając młody wiek, chociaż chłopina jest dobrze po trzydziestce. Fakt, że wygląda bardzo młodo. Za to jego partyjny kolega, chociaż nie kandydat, Grzegorz Braun mocno oberwał po uszach. Musi dźwigać przydomek Wieszacz lub – z ruskiego – Wieszatiel. Sam na to zapracował. Jak? Odsyłam do jego sejmowych wystąpień, gdzie właśnie wieszanie przeciwników miał na ustach, grzmiąc na nich niczym armaty pod Stoczkiem.

Nieźle sobie nagrabił inny, najbardziej głośny kandydat Lewicy Robert Biedroń, wsławiony łkaniem w unijny rękaw i jękiem męczennika, który podobno, z racji swej orientacji seksualnej, jest w Polsce okrutnie prześladowany i do wielu miejsce nie ma wstępu, ponieważ jego rodacy są zacofaną tłuszczą, homofobami i czym się da. To ponure łgarstwo nie pozostało bez echa, niejako przenosząc się ponad czasem. Można rzec: Internet  nie zapomina nigdy! Toteż określenia pod jego adresem należy zapisać do kategorii ciężkich. Proste Łgarz, Kłamca czy Męczennik w tym przypadku są jak komplement wobec innych przydomków mu przypisanych. Tych jednak nie zacytuję, od samego bowiem ich pisania robi się niedobrze...Za bardzo przypominają jego liczne i histeryczne występy.

Swoje oberwał sławny Tygrysek, kandydat nowego typu ludowców, tych bardziej miejskich i z lekka salonowych, aniżeli wiejskich - Władysław Kosiniak Kamysz. Sądząc, że ludzie mają pamięć mrówek i już im wyparowały z głów jego poczynania za rządów Jeźdźca na Białym Koniu, sławnego D. Tuska szarżował niczym ułan, wytykając „sprawiedliwym palcem” ( powiedzenie skradzione od Stanisława Michalkiewicza) wszelkie bezeceństwa aktualnej władzy. Czego tam, w tych krótkich wystąpieniach, nie było. Myślałby kto, że Polska wali się i pali, idzie donikąd, zaś jedynym ją ocalającym może być on właśnie, prezes PSL i wiernego Kukiza, byłego rewolucjonisty. Mimo wszystko to jak go nazwano mieści się – porównując choćby z Biedroniem - w granicach łagodności. Stał się tylko Cnotką, Zapominalskim lub Picusiem ( w rozwinięciu Picuś Glancuś ). Trafił mu się i Makaroniarz, czyli taki co nawija ludziom makaron na uszy, ględząc bez umiary co mu ślina na język przyniesie.

Tak to wielka polityka i jej teatr przenosi się niemal automatycznie na widzów. Oni też chcą dać głos. I dają. Czy się to komu podoba czy nie.

W Internecie grzebała:

Zuzanna Śliwa

                                                                                              

Źródło: Zuzanna Śliwa

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną