Człowiek z cebulą i inni aktorzy, czyli parę słów o kandydatach

0
0
0
/

Trudno w obecnej dobie prognozować o przyszłości naszego kraju, tej w wymiarze politycznym. Nie mniej czyni to bezustannie spore grono oceniaczy, którzy nie omieszkają raz po raz stwierdzać, że oni wiedzą, i to wiedzą „ na pewno”. Dla kogoś kogo nie interesują wielkie gry interesów i wojenki międzypartyjne ale bardziej ich pobocza i wiążące się z tym obyczaje, to co się wyprawia może być ze wszech miar interesujące.

Zetknęły się z sobą dwa wydarzenia o znaczącej społecznie wadze. Pandemia oraz to, co musi się z nią skrzyżować, czyli wybory prezydenckie. Jakby nie patrzeć, pechowa sytuacja. Na jej tle niczym pod mikroskopem widać wyraziściej prawdziwe intencje kandydatów. Można ich z grubsza podzielić na tych, dla których hasłem przewodnim jest: „po nas choćby potop!” - i tych co walcząc z nawałą rywali chcą proponować jakiś program, choćby nie zawsze doskonały.

Tymczasem w różnych zakątkach kraju dotykani są zarazą kolejni obywatele; część z nich tego nie zdoła przeżyć. I choć to właśnie winno być dla pretendentów do najważniejszego urzędu głównym wyznacznikiem ich działań, podejście takie wydaje się marzeniem ściętej głowy.

Ciekawie jest przyjrzeć się aktorom tej przedwyborczej sztuki. Postaciom politycznego teatrzyku. Stosowanym przez nie chwytom i głoszonym teoriom. Jedni doskonale czują się w tragediach na miarę szekspirowskich, z podkreślanym gromko „Być albo nie być”. Inni wolą komedie, jeszcze inni dramaty wojenne. Można tu znaleźć osoby o predyspozycjach wybitnie komediowych. Takim jest kandydat nie wiadomo kogo czyli Szymon Hołownia. Nazywany złośliwie facetem z cebulą, znającym nieźle właściwości tego warzywa, wywołujące obfite łzawienie. Czy użył go szlochając niby karcone dziecię w czasie występu w sztuce „Wrażliwy miłośnik Konstytucji”, kiedy roniąc łzy przytulał ją do zbolałej piersi? Występ ów publicystka Marzena Nykiel określiła jako infantylny styl egzaltowanej nastolatki. Trudno o trafniejsze porównanie. Aktor Hołownia zwija się jak w ukropie, byle zaistnieć. Dotąd nie miał podobnej szansy, stercząc za kulisami programu rozrywkowego TVN „Mam talent”. Wprawdzie chwilami robił przerwy, przybierając rolę Katona strofującego Kościół ( vide: apel z 19 września 2019 r. o bojkot Kościoła po słowach arcybiskupa Jędraszewskiego o tęczowej zarazie), lecz słaby posłuch nawet u wrogów religii zwiódł go na inne ścieżki. Tym razem postanowił zostać panem prezydentem. Wielką jest tajemnicą kto stoi za tą dziwaczną kandydaturą człowieka, który zna się nie wiadomo na czym. Że wysoki i wygadany? Fakt, umie nawijać o niczym. Mistrz pustych monologów i sloganów.    

Na jego tle wygląda sensowniej nawet kandydat wzmożonych sił lewicy: Biedroń. On przynajmniej ma program: przywileje dla homoseksualistów, adopcja przez nich dzieci i skierowanie do kryminału wszystkich, co się temu sprzeciwiają. Ażeby to zrobić, muszą przegnać PiS. Cóż, przynależność do walecznej lewicy zobowiązuje. Sierpem i młotem prawicowo kościółkową hołotę!

Aktorki tragicznej postawionej na scenie przez Platformę nie warto nawet cytować. Wydusza z siebie wciąż tę samą kwestię: prawica to ohyda na ciele Europy! Prawicę won! Wszystko co ona robi to podstęp, chwyt, dążenie do terroru. Epidemia? Jeżeli rząd coś tu działa, to na pewno w złej intencji, bo chce tą drogą wprowadzić w kraju dyktaturę. Analizować obsesyjność? To niewymawiane głośno: kiedy my nie rządzimy, nikt inny nie ma do tego prawa, niech się więc wali i pali.

Całkiem niewinnie wśród aktorów tego teatru prezentuje się Krzysztof Bosak. Wie o czym mówi ale nadal czyni to ze zbyt małą ikrą. Na urząd głowy państwa jeszcze dla niego za wcześnie. Tu trzeba mieć większą wyrazistość. Trzymam za niego kciuki za – powiedzmy – 12 lat. Byle bez dodatku pod postacią pana Grzegorza; ten za bardzo spieszy się do wieszania przeciwników. W kraju, który tyle już

przecierpiał hasła te są źle odbierane. Lepiej mogłoby brzmieć: dla dobra narodu próbujmy połączyć siły, bo po epidemii Polskę czeka trudny egzamin przetrwania.

Na aktora z miasta, gdzie istniał niegdyś kabaret Zielona Gęś zabrakło mi już miejsca. Jedno jest  pewne: Wł. Kosiniak Kamysz ma gadane. Szkoda, że nie umiał wydusić słowa, gdy jego idol D. Tusk wpychał kraj w kolejne tarapaty. Tym razem panu WKK nie pomoże, że zmieni tytuł sztuki w jakiej występuje, bowiem tamtą, wcześniejszą fatalną jego rolę wielu jeszcze dobrze pamięta.

Zuzanna Śliwa

Źródło: Zuzanna Śliwa

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną