UE eksperymentuje z naszą prywatnością

0
0
0
/

Prywatność i prawo do naszych danych jest ciągle rozmieniane na drobne. Dla Unii Europejskiej zbieranie kolejnych danych o mieszkańcach Starego Kontynentu nie stanowi problemu. Co innego sprawy mają się z faktem, że liczy się teraz prześwietlanie osób na wylot. Wszystko pod pretekstem prywatności. Tworzy się machinę jaka zmierza do analizowania wszystkiego, co się da.

Przykładem jest Tvarkau Vilniu na Litwie. Jest to nic innego jak projekt analizowania ruchu ulicznego za pomocą aplikacji. Takie działania nie są niczym innym, bo chociażby Google oferuje taką usługę od lat. Śledzi użytkowników i dane umieszcza na swoich mapach jako natężenie ruchu. Takie aplikacje jak FixMyStreet firmy mySociety z 2007 roku trafiły do Nowej Zelandii, Australii, Japonii, Szwajcarii, Słowenii, Belgii. Obok nich w Stanach Zjednoczonych pojawił się SeeClickFix, czy PublicStuff. FixMyCity trafił do Grecji, a także d Tvarkau Vilniu (po litewsku „naprawie Wilno”). Idea działania tych programów sprowadza się do robienia zdjęć i zgłaszania wydarzeń jakie nie są wypadkami. Do nich należą źle zaparkowane samochody, korki uliczne, czy chociażby dziury na drodze.

Następnie lokalne służby badają zgłoszenia i reagują na nie. Taki model jest promowany dla miast przyszłości, bo zawiera w sobie połączenie transparentności, bo ukazuje w ramach raportów, co jest robione w mieście. Tak oficjalnie wyjaśnia całe zagadnienie oficjalny opis z dokumentu Komisji Europejskiej w raporcie technicznym JRC. Tylko czemu dopiero zastosowanie aplikacji stanowi lek na brak reakcji ze strony administracji? Tego już cytowane opracowanie nie wyjaśnia. Autorzy tacy, jak Cristiano Codagone, czy Giovanni Liva akcentują akcent cyfrowy. W rozumieniu mentalności innowacji istnieje tutaj poprawa skuteczności ze względu na zastosowanie nowej formy komunikacji. Przeznaczanie pieniędzy na tworzenia aplikacji nie wyjaśnia czemu po prostu nie wprowadzono w opisywanym Wilnie odpowiedzialności urzędników i w przypadku nie trzymania norm jakości dróg, czy braku odpowiedniej reakcji na skargi nie były po prostu zwolnienia w biurokracji?

Technologia urasta tutaj do rozwiązania, ale pomija się sedno. Kwestia nie sprowadza się do komunikacji, ale do odpowiedzialności za pewien obszar. Z jednej strony ułatwia ona przekaz informacji. Daje narzędzie do błyskawicznej reakcji odnośnie zastanej sytuacji. Tylko, czy nie wystarczy odrobina przewidywania i po prostu słuchania głosu ludzi w momencie planowania? Tvarkau Vilniu jako platforma ruszyła w 2012. Przekazuje ona na bieżąco doniesienia,c o się dzieje. Przypomina słup ogłoszeniowy z naniesioną lokalizacją, przyciskami do przekazania na Twitter, Facebook, Google plus chociaż do już usługa szczątkowa i oceny za pomocą „polubień” i „nielubień”. Wolontariusze jacy opracowali darmową aplikację Code4Vilnius pozwalają na integrację z tą stroną. Nikt jednak nie wskazuje, że program odsuwa jednak fizycznie od siebie ludzi. Zarazem też pozwala na zbieranie kto na co się skarży. Pomimo tego mieszkańcy Wilna uczestniczą w platformie.

Osobną kwestię stanowią dane z kamer policji noszonych na ciele (BWC). Rozwiązują one problem dokumentacji pobić ze strony władz, czy prób łapówkarstwa. Zarazem jednak pozwalają, aby funkcjonariusze zbierali nagrania osób na ulicy bez zwracania na siebie uwagi. System ten znalazł się między innymi w Yorkshire, ma wzięcie w Stanach Zjednoczonych i trwa teraz od 2007 wprowadzanie go na terenie Europy. Jedna kamera zbiera między szesnaście a sto sześćdziesiąt osiem gigabajtów video oraz dźwięku. Oznacza to od trzech do piętnastu godzin filmów. Jednakże podkreśla się, że w przypadku braku przestępstwa do udokumentowania usuwają się same po określonym czasie. Nie ma jednak pewności, czy aby tak jednak będzie zawsze. Pobieranie informacji z nagrań stanowi dziś jedną z najdynamiczniej rozwijających się branż w zakresie uczenia maszynowego. Już teraz komputery liczą osoby w tłumie, czy rozpoznają twarze.

W kamerach policjantów tkwi paradoks. Umożliwia ułatwienie ze strony biurokacji, bo nagranie samo w sobie zastępuje opis zajścia. Jednocześnie rodzi zagrożenie dla prywatności oraz możliwości podglądania osób w miejscach do tej pory wolnych od tego rodzaju kontroli. Oba te przykłady ukazują, że znika zaufanie do słowa drugiego człowieka i ogranicza się chęć bliskiego kontaktu.

Jacek Skrzypacz

Źródło: Jacek Skrzypacz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną