Szumowski odpowiada na ataki: "Bronią mnie efekty mojej pracy!"

0
0
0
/ Łukasz Szumowski

Minister zdrowia Łukasz Szumowski udzielił Polskiej Agencji Prasowej wywiadu, w którym poruszył wiele wątków z ostatniego czasu. Odniósł się między innymi do pytań o to czy rozważa odejście z ministerstwa. Odpowiedział, że "nie jestem dzieckiem, jestem osobą odpowiedzialną, która wie, z jakich obowiązków musi się wywiązać". Dodał jednak, że ma dość kiedy atakowana jest jego rodzina, współpracownicy i szargane jego nazwisko.

Na początku swojego wywiadu minister zdrowia powiedział, że nie kieruje się słupkami zaufania. Zaznaczył, że to właśnie one w ostatnim czasie były dla niego problemem i źródłem ataków na jego osobę. Jednym z takich ataków były teksty Gazety Wyborczej i akcja plakatowa. - Posługując się kłamstwem, przeinaczeniem i swobodnym doborem niezwiązanych ze sobą faktów, a przy tym stosując mowę nienawiści, gazeta uderzyła we mnie, moich współpracowników i w moją rodzinę (…) Dziennikarz tego periodyku rozwieszał wulgarne, atakujące mnie plakaty, które ewidentnie są mową nienawiści i robił to na nośnikach, które są własnością koncernu, który wydaje "Gazetę Wyborczą". Dziwnym trafem artykuł o plakatach pojawił się od razu w tym tytule. A na koniec gazeta odcięła się od swojego publicysty i mówiła, że go nie zna. Nie znają go koledzy, którzy z nim publikowali. To jest cała wiarygodność tego tytułu. To nie jest dziennikarstwo tylko polityka i to niezwykle brudna – powiedział Szumowski.

Minister ocenia, że wszystko to ma na celu zbijanie politycznego kapitału. - Jestem tego pewien, całkowicie. Artykuły mają związek z trwająca kampanią wyborczą. Ta sama gazeta, kilka lat temu w pozytywnym tonie pisała o firmie, którą kieruje mój brat. Serwis Konkret 24 analizował sprawę tej firmy i zarzutów kierowanych pod adresem mojego brata i mnie, stwierdzając na koniec, że nie ma tam podejrzeń o jakikolwiek konflikt interesów. Te same media dziś, przed wyborami prezydenckimi, atakują za te weryfikowane już fakty, nie zważając przy tym, że ten atak często powinni skierować w rząd PO-PSL za czasów, którego mój brat dostawał większość grantów i który ustalił procedury działania Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (…) Wszystko to jest klasyką z podręczników politologii. Uderzyć w osobę cieszącą się zaufaniem i zdyskredytować wszystko to, czym się zajmował i zajmuje. Sięga się po oszczerstwa, pomówienia, fałsz. Operuje się językiem bruku. Wszystko po to, żeby zbrukać
i zmieszać z błotem – wyjaśnił.

Łukasz Szumowski wyjaśnił też powody korzystania z ochrony Służby Ochrony Państwa. Okazuje się, że pod jego adresem były kierowane groźby. - Doszło do tego, że zacząłem otrzymywać groźby, w tym groźby pozbawienia życia. Otrzymałem więc ochronę SOP-u. Ktoś może powiedzieć, że korzystam z jakichś przywilejów, ale proszę uwierzyć, że wolałbym nie korzystać z ochrony, ale nie wiem, co może się stać – powiedział.

Szef resortu zdrowia wyjaśnił także problem związany z brakiem odpowiednich certyfikatów dla maseczek, które jego ministerstwo zakupiło na początku pandemii. - Niestety. Ten problem nie dotyka tylko Ministerstwa Zdrowia i, co więcej, nie tylko Polski. Maski niespełniające wymagań kupiło wiele państw świata, Komisja Europejska, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i izba lekarska. Komisja Europejska po naszym wskazaniu, że maski są wadliwe zdecydowała się zniszczyć ich całą partię, tj. 1,5 mln sztuk. Część podmiotów jednak rozdysponowała wadliwy sprzęt do szpitali, do personelu medycznego. Nasze maski, które okazały się wadliwe, nigdy nie trafiły do personelu walczącego z COVID-19. Jak widać, epidemia jest czasem, w którym firmy, instytucje i państwa dość gremialnie były wprowadzane w błąd - oszukiwane (…) Warto podkreślić, że nie ma i nie było nigdy obowiązku sprawdzania masek, które przychodzą do Europy i mają niezbędne certyfikaty. To my rozpoczęliśmy ten proces - stwierdził Szumowski. To była nasza inicjatywa sprawdzenia partii 100 tys. wadliwych - jak się później okazało - masek. To my poprosiliśmy Centralny Instytut Ochrony Pracy
o sprawdzenie towaru rozdysponowanego przez Komisję Europejską. Sama Komisja z niedowierzaniem przyjęła wyniki, które przekazaliśmy. Potem okazało się, że inne państwa po nas również zaczęły podnosić wadliwość towaru. Dotychczas bowiem wszyscy wierzyli certyfikatom i nie było procedury ich weryfikacji – powiedział Łukasz Szumowski.

Całą sytuację związaną z jego osobą ocenił jako wynik politycznej gry. Podkreślał, że przede wszystkim czuje się lekarzem. Wchodząc do rządu zdawał sobie jednak sprawę z tego, że stanie się jednym z elementów politycznej układanki. W całym tym zamieszaniu, zdaniem ministra, bronią go jednak efekty jego pracy.

DZ

Źródło: PAP

Źródło: PAP

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną