Michalkiewicz o koronawirusie - od strefy żółtej do czerwonej

0
0
0
/ Stanisław Michalkiewicz

Od soboty 10 października cały nasz nieszczęśliwy kraj został przez pana premiera Morawieckiego uznany za tak zwaną “strefę żółtą” - oczywiście z powodu zbrodniczego koronawirusa.

Jego istnienie potwierdził niedawno pan senator Jan Filip Libicki. Pan senator z niejednego komina wygartywał; zaczynał od Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, potem trafił do PiS, ale się zlisił i został zastępcą Kazimierza Michała Ujazdowskiego w formacji “Polska Plus”. Stamtąd przeszedł do partii Forsa Jest Naj... - to znaczy pardon; jaka tam znowu “Forsa”! Nie żadna “Forsa”, tylko oczywiście Polska, Polska Jest Najważniejsza! Okazało się wkrótce, że to nieprawda, że Polska wcale nie jest “najważniejsza”, bo ważniejsza okazała się Platforma Obywatelska, dzięki której Jan Filip Libicki został senatorem. Ale jak już został senatorem, to przeniósł się z Platformy do Polskiego Stronnictwa Ludowego, bo wiadomo przecież, że każdy jest chłopem – chyba, że jest babą. To znaczy – tak było do niedawna, a teraz nic już nie jest pewne. To znaczy niezupełnie “nic”, bo na przykład istnienie koronawirusa jest absolutnie pewne. Skoro twierdzi tak sam Jan Filip Libicki, który nie tylko wygartywał z niejednego komina, ale nawet się koronawirusem zaraził, to nie wypada nam zaprzeczać. Toteż istnieniu zbrodniczego koronawirusa nikt nie zaprzecza; istnieje on podobnie jak mnóstwo innych wirusów, koronowanych i nie.

Są natomiast ludzie, a nawet całe całkiem liczne środowiska, które uważają, że nie powinno się z tego powodu popadać w wariactwo. Niestety za sprawą Światowej Organizacji Zdrowia, finansowanej przez farmaceutyczne koncerny oraz ukrywających się za jej plecami szatanów, przed którymi Nasi Umiłowani Przywódcy skaczą z gałęzi na gałąź, świat zaczyna pogrążać się w zbrodniczej bredni. Na przykład pod pretekstem zbrodniczego koronawirusa rozdzielane są  nawet związki partnerskie – co możemy obserwować w czasie rzeczywistym, na przykładzie nierozłącznej dotychczas pary składającej się z pana Biedronia i pana Śmiszka. Pan Śmiszek dostał koronawirusa, a pan Biedroń – nie – w związku z czym reżym, który nie ceni miłości i za nic ma osoby “LGBT plus” - dokonał brutalnego rozdzielenia tego związku partnerskiego, dodając do swych nieprawości jeszcze i to.
   Ale to jeszcze nic, bo na przykład pan prof. Krzysztof Simon alarmuje, że jeśli się nie zmobilizujemy, to ludzie będą umierać “na stojąco”. Jak wiadomo, dotychczas ludzie nie umierali i dopiero zbrodniczy koronawirus przyniósł na świat śmierć. A jeśli nawet któryś tam i umarł, to przeważnie na leżąco. Z drugiej jednak strony słyszymy zbawienne pouczenia, że lepiej jest umierać na stojąco, niż, dajmy na to – na kolanach. Widać tedy, że zbrodniczy koronawirus ma swoje – jak powiedziałby Kukuniek – plusy dodatnie – ale niezależnie od tego mobilizacja właśnie została ogłoszona. Cała Polska w żółtej strefie, co oznacza, że wszyscy obywatele będą musieli nosić “maseczki” nawet na wolnym powietrzu, a na opornych policja będzie nakładała surowe kary finansowe. Jest to całkowicie zrozumiałe, bo – jak wiadomo – nawet w optymistycznym projecie budżetu na rok przyszły, deficyt budżetowy został zaplanowany na poziomie ponad 80 miliardów złotych, a z pewnością nie jest to ostatnie słowo.

Taki deficyt trzeba jakoś pokrywać, a tu rząd “dobrej zmiany” lekkomyślnie ogłosił, że nie będzie podwyższał podatków, więc nie ma innego wyjścia, jak “srogie głosić kary”, no i oczywiście – wprowadzać “opłaty” - jak nie “cukrową”, to “deszczową” - i tak dalej. W sytuacji, gdy z budżetu zasilany jest Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, z którego ZUS wypłaca emerytom emerytury, koronawirus, atakujący ze szczególną zaciekłością schorowanych  starców, ma już same plusy dodatnie. Za komuny partia jeszcze apelowała do emerytów, żeby “popierali partię czynem” i umierali przed terminem, to znaczy – przed osiągnięciem wieku emerytalnego, ale gdzie tam! Żaden nie chciał, więc nie było rady, jak ogłosić epidemię zbrodniczego koronawirusa. Okazało się, że nagle wszyscy zaczęli tryskać zdrowiem – na co wskazują nieubłagane statystyki – że liczba skarżących się na nowotwory, cukrzycę i wieńcówkę zmalała o kilkadziesiąt procent. Sam słyszałem relację lekarza o pacjencie, u którego na SOR zdiagnozowano zawał serca, a ten, kiedy tylko usłyszał diagnozę, zerwał się na równe nogi i tyle go widziano. Okazuje się, że spirala paniki, nakręcona pod pretekstem koronawirusa, czyni cuda i kto wie, czy nie doczekamy się, że nawet zmarli zaczną wstawać z grobów, bo na cmentarzach – jak to na cmentarzach – śmiertelność sięga 100 procent. Nic zatem dziwnego, że rząd rozważa, czy na 1 listopada nie zamknąć cmentarzy, bo – powiedzmy sobie szczerze – znicz, czy wianuszek pomoże nieboszczykowi tak samo, jak kadzidło.

Wprawdzie można by się za takiego jednego z drugim pomodlić, ale to też nie jest prosta sprawa, bo w kościołach też nie może być zbyt wielu uczestników nabożeństw, więc większość będzie  musiała radzić sobie na własną rękę. Jak epidemia jeszcze trochę potrwa, to jest szansa, że ludność zwyczajnie się od kościołów odzwyczai i przejdzie na samoobsługę. Z punktu widzenia postępactwa jest to prawdziwy dar Niebios, bo według najnowszych ustaleń uczonych w piśmie, to właśnie kościoły były głównym rozsadnikiem wszelkich nieprawości, z rezerwą wobec sodomitów i gomorytów oraz pedofilią na czele. Okazuje się, że koronawirus dodatkowo pobudza świadomą dyscyplinę, która objawia się również w obywatelskiej czujności. Już tam żadne odchylenia nie ujdą argusowemu oku aktywistów. W tej sytuacji każdy rozumie, że epidemia będzie trwała tak długo, jak długo będzie trzeba, to znaczy – aż przybliży się świetlana przyszłość w postaci ostatecznego zwycięstwa rewolucji komunistycznej. Dlatego właśnie lewica jest w awangardzie subordynacji i w respektowaniu restrykcji nie da się nikomu prześcignąć. Toteż pan Michał Nowicki, syn Pani Wandy,  który ze zrozumieniem odniósł się do zbrodni katyńskiej, bo przybliżyła ona i ułatwiła zwycięstwo socjalizmu w Polsce,  mieszkający we Francji działacz Frontu Antykapitalistycznego, zapowiada nieubłaganą walkę z Konfederacją – akurat pod pretekstem walki z “kapitalizmem”. Chodzi o to, że nienawiść do Konfederacji łączy wszysztkie lewicowe polityczne gangi. I rzeczywiście -  właśnie Wielce Czcigodna Karolina Pawliczak z SLD domaga się zdelegalizowania Konfederacji, jako że jest “szkodliwa dla Polski”. To jasne; z punktu widzenia tubylczej Lewicy, która tradycyjnie wysługuje się żydokomunie, sprzeciw wobec spychania kraju i narodu w obłęd podobny do tego, w jaki spychany był w latach 40-tych i 50-tych, a i później też, jest z punktu widzenia celów i interssów żydokomuny szkodliwy.  Nie wypada tego jednak głośno mówić, natomist wypada “bronić Polski”, bo For... - to znaczy pardon. Nie żadna “Forsa”, tylko Polska. Polska Jest Najważniejsza, więc jak najszybciej powinna wrócić do strefy czerwonej – jak było za Stalina.
                                                             

Stanisław Michalkiewicz

 

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną