Gdy się przyczyny myli ze skutkami – Terlikowski o współczesnych kobietach i małej dzietności (FELIETON)

0
0
0
/ Tomasz Terlikowski

Tomasz Terlikowski rzekomo jest działaczem katolickim, chociaż patrząc na szereg jego wypowiedzi trudno byłoby się tego domyślić. Zupełnie, jak w przypadku młodzieżówki Prawa i Sprawiedliwości, którą trudno odróżnić od działaczy skrajnego lewactwa z trockistowskiej partii Razem.

Ostatnio pan Tomasz zasłynął poparciem blokady przez część biskupów zbierania podpisów za ustawą przeciwko marszom LGBTQ-owców i stwierdzeniem, że kandydat na ministra edukacji i szkolnictwa wyższego profesor Przemysław Czarnek nie ma racji mówiąc, że przez ideologię neomarksizmu kulturowego kobiety rodzą coraz później i coraz rzadziej. Chociaż to akurat jak najbardziej jest prawdą. Nasz publicysta stwierdził tylko, że „Czarnek nie ma racji. Kobiety nie decydują się na dzieci, bo nie mają z kim”. Tylko, że często te same Polki Pakistańczykom i Murzynom w Wielkiej Brytanii, Marokańczykom w Holandii, czy Turkom w Niemczech rodzą co rok.  A wywiad Terlikowskiego dla „Superaka” to w ogóle kuriozum odlotu od rzeczywistości w wykonaniu znanego publicysty. Do niedawna jeszcze katolickiego.  

„Super Express” ze swojej strony bardzo ubolewa, że „kandydat na ministra edukacji i szkolnictwa wyższego prof. Przemysław Czarnek wywołał poruszenie słowami o kobietach, które (przez ideologię neomarksizmu kulturowego) zmuszane są do rodzenia dzieci zbyt późno, po trzydziestym roku życia, a z tego powodu spada dzietność, (bo ile taka kobieta  może dzieci urodzić)”. Cóż jest w tym sporo prawdy, ale też nie do końca. Tymczasem Terlikowski w mediach społecznościowych od razu ostro odciął się od wypowiedzi.

Bo biedaczki nie mają z kim tego dzieciaka zrobić

Taki jest generalnie przekaz Terlikowskiego, który twierdzi, że „Nie jest prawdą, że przez jakiś marksizm kulturowy kobiety zbyt późno decydują się na macierzyństwo i rodzą niewiele dzieci. Rzeczywistość jest inna”. A spadek dzietności „wynika nie z winy kobiet, ale często z niedojrzałości, braku odpowiedzialności mężczyzn. To wielu mężczyzn nie dorasta do roli mężów i ojców. Słabiej od kobiet wykształceni,  nie są w stanie zadbać o byt swojej rodziny. To, że kobiety zdobywają wykształcenie, pracę, robią karierę zawodową, wynika z naturalnych zmian społecznych. A, że nie mają dzieci wynika często nie z faktu, że nie chcą mieć, ale nie mają z kim ich mieć. Bo to niedojrzali, niezaradni faceci, którzy w dodatku nie są w stanie zaakceptować lepiej wykształconych i doskonale radzących sobie w życiu kobiet, są tu największym problemem”. Takiego nagromadzenia bzdur w jednej wypowiedzi nawet papier w „Super Expressie” nie powinien znieść. Rozłóżmy wypowiedź Terlikowskiego na czynniki pierwsze i skomentujmy.
 
Niedojrzałość mężczyzn to wina... kobiet!

Tak - niedojrzałość mężczyzn to wina kobiet. Na początek matek, a szczególnie samotnych matek. Bez wzorców męskich. Ponieważ ojca, albo nie ma (często bo mamusia uznaje, że alimenty i socjal są lepsze, niż pełna rodzina. Kasa jest odpowiedzialności nie, więc można utrzymywać luźne kontakty z wieloma mężczyznami, często też za kasę, albo dodatkowe korzyści materialne. Takich patologicznych „madek” w Polsce są setki tysięcy o ile nie miliony), albo musi zapier....lać na rodzinę 12-16 godzin dziennie, żeby ją utrzymać. I też go nie ma w domu. W pierwszym przypadku ojciec zredukowany jest do roli dawcy nasienia, a potem dawcy alimentów. Często nie może też wymusić nawet rzadkich kontaktów z dzieckiem. Wystarczy wspomnieć wycie środowisk feministycznych w kwestii wprowadzenia ustawą kar za celową alienację rodzicielską, ze strony tych mamuś. Potem przez cały okres edukacji szkolnej – od przedszkola do końca studiów wyższych (chyba, że jesteś na kierunku inżynierskim na polibudzie, ale i tam się na siłę wpycha kobiety, które często się nie nadają w ramach akcji „dziewczyny na polibudę”) mały mężczyzna jest „edukowany”, a w zasadzie indoktrynowany przez kobiety. Których w szkolnictwie jest grubo ponad trzy czwarte. I wiele z nich zostało nauczycielkami, ponieważ nie miało żadnego, innego pomysłu na życie. Roboty swojej nienawidzą, jak pewien naród naszego Zbawiciela, a do niczego innego się w ogóle nie nadają. Co więcej często ich nienawiść jest nakierowana na chłopców, a zgoła legendarna tępota codziennie ogłupia nasze dzieci. To że szkoła jest koedukacyjna też wcale dzieciakom nie pomaga. Jednak to skrajne sfeminizowanie zawodu nauczycielskiego jest największą tragedią dla młodych chłopców. Oczywiście o tym Tomasz Terlikowski jakoś nie wspominał. A to że mamy tylu zniewieściałych chłopców, którzy nigdy nie będą mężczyznami to zasługa ich matek, ciotek, babek i całych tabunów ich nauczycielek.

O innych elementach wpływających na wykształcenie z przysłowiowej d..., przepraszam „pozorne wykształcenie” osiągnięte na kierunkach bez ładu, składu, sensu i przyszłości, które jest o wiele częstsze u rodzaju żeńskiego odniosę się w kolejnym felietonie.

Piotr Stępień

 

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną