Czym PO różni się od PiS? - Marian Piłka

0
0
0
/

PO i PiS, to partie bliźniacze. Dla obu interes partyjny jest ważniejszy niż interes narodowy. Obie nie wahają się używać zagranicy do walki o władzę. Obie mają strukturę wodzowską, choć obecnie przywództwo PO przeżywa wyraźny kryzys. Także w wymiarze ideowym, pomimo gromkich sporów, reprezentują podobne stanowisko. Obie poparły traktat lizboński, redukujący rolę Polski w UE, obie są proaborcyjne, obie nie chcą wycofania ratyfikacji konwencji genderowej, pomimo odmiennej retoryki. Obie mają silne inklinacje lewicowe, choć PIS je umiejętnie maskuje prawicową retoryką.

Ale nawet wśród partii bliźniaczych występują różnice. Otóż PIS podobnie jak PO gotowe jest do rezygnacji z suwerenności narodowej, ale pod warunkiem, że nie uderza to w interes władzy pisowskiej. Dlatego PIS zgodził się na rezygnację z podmiotowej roli w Unii godząc się na traktat lizboński, ale nie chcę się zgodzić z niezależnością sędziów od swojej władzy. I choć do walki o władze nad sądami wykorzystuje medialnie zdegenerowanie tej grupy społecznej, to nie ta degeneracja jest zasadniczym motywem pisowskiej"reformy'. Nie zmienia to faktu, że przy okazji "reformowania" nastąpi, lub może nastąpić, usunięcie wielu niegodnych sędziów, co same w sobie, jest zjawiskiem pozytywnym. Także w relacjach z Komisją Europejską i Unią następuje czasami pewna zbieżność pomiędzy pisowskim interesem partyjnym, a interesem narodowym, choć nie inters narodowy jest zasadniczym motywem podejmowanych działań. Służy on raczej do medialnej legitymizacji tej polityki. To powoduje, że PIS jawi się jako obrońca interesu narodowego zyskując tym samym poparcie patriotycznej opinii publicznej.

I tu jest zasadnicza różnica pomiędzy PISem, a PO. Gdy ta pierwsza partia dąży do patriotycznej legitymizacji medialnej swojej polityki, to PO realizuje swoje partyjne interesy kosztem interesu narodowego, bez żadnych skrupułów i bez żadnej medialnej osłony. Dla PO najważniejsza sprawą jest pokonanie PISu, "prawem i lewem", czyli jak to się teraz mówi "ulicą i zagranicą". Nie interes narodowy, a naga władza za wszelką cenę, nawet za cenę istotnych narodowych celów. Przykładem takiej polityki jest kwestia poparcia "praworządności", jako instrumentu dyscyplinowania Polski czy Węgier. Dla PISu walka z zapisem "praworządności" jest obroną swojej władzy poprzez obronę przepływów finansowych z Unii. A dla PO osłabienie pozycji PISu, poprzez zablokowanie unijnych dotacji, jest ważniejsze niż rozwój gospodarczy Polski. Bo zapis o "praworządności',, to nie tylko ewentualne zablokowanie unijnego finansowania, ale to także zapis, który prowadzi do radykalnego ograniczenia suwerenności państw narodowych w Unii, co pozwoli Niemcom za pośrednictwem Komisji Europejskiej do wymuszania szantażem obcięcia funduszy, do akceptacji każdej unijnej, a w istocie niemieckie polityki. Zapis o "praworządności', bez żadnych nowych traktatów w istotny sposób zmienia zasady funkcjonowania Unii, redukując suwerenność w kierunku regionalnej autonomii. Daje on bowiem Komisji Europejskiej prawo interpretacji "praworządności" i decydowania wedle własnego uznania o przydziale bądź wstrzymaniu finansowania, które pochodzi przecież także z naszych podatków. Jest to pogwałcenie zasady :"no taxation without representation", która jest fundamentem nie tylko współczesnych demokracji, ale także fundamentem narodowej suwerenności. Jest to więc nie tylko pozbawianie Polaków, czy innych narodów prawa decydowania o swoim losie i swoich pieniądzach, ale jest to usankcjonowanie antydemokratycznych procedur, z którymi Komisja Europejska rzekomo walczy. Poparcie zapisu o praworządności jest więc próbą pozbawienia Polaków prawa decydowania o swoim losie, a zatem pozbawienia nas wolności. Jest to więc działanie zdecydowanie antypolskie, tak jak antypolskie, trzynaście lat temu, było poparcie dla traktatu lizbońskiego. Zapis o praworządności" jest logiczną i polityczną konsekwencją traktatu lizbońskiego prowadzący krok po kroku do likwidacji państw narodowych i federalizacji Unii. Na to nie ma naszej zgody. I nie tylko dlatego, że odbywa się poza drogą traktatową, ale przede wszystkim dlatego, że tą drogą zabiera się nam wolność

I w tej sytuacji zasadniczej rozgrywki o przyszłość naszego kraju, ale także o charakter i przyszłość Unii, partie opozycyjne, nie tylko PO, ale i tradycyjnie postkomuniści, sytuują się jako reprezentanci interesu zagranicznego i stają przeciwko zachowaniu suwerenności naszego kraju. W przypadku postkomunistów mamy tu do czynienia z trwałą inklinacja do reprezentowania w polskiej polityce obcego interesu. Natomiast w przypadku PO, choć postawa satelicka w tej partii jest także mocno ugruntowana, to wydaje się że zasadniczym motywem postępowania jest dążenie do szkodzenia PISowi zawsze i wszędzie, nawet tam, gdzie występuje nawet zbieżność pomiędzy polityka PISu, a interesem narodowym. Jest to klasyczny przykład polityki emocjonalnej, a nie racjonalnej. Jej zasadniczą przyczyna jest jakość intelektualna przywódców tej partii, niezdolnych do zdefiniowania własnego partyjnego interesu i interesu narodowego. W rezultacie tej intelektualnej ułomności PO jest gotowe do każdego działania antypolskiego, jeżeli to tylko szkodzi PISowi. PO nie chce czy też nie potrafi rozróżnić interesu partyjnego obozu rządzącego od interesu narodowego. I ten drugi zawsze jest gotowa poświęcić by uzyskać, choćby iluzoryczny pozór zaszkodzenia PISowi. To dyskwalifikuje tą partie zarówno intelektualnie, jak i moralnie. Przykładem ułomności intelektualnej tej partii jest jej poziom krytyki rządzącego obozu. I choć jakość rządzenia PISu pozostawia wiele do życzenia, to jakość jego krytyki ze strony PO , jest formą faktycznej jego apologii. Jest to bowiem mieszanina głupawych złośliwości i frustracji oraz zasadniczego niezrozumienia istoty narodowych wyzwań. W ten sposób PO sytuuje się , jako partia obcych interesów, działająca przeciwko polskiej suwerenności. To klasyczny przykład partyjnej"niezłomności", gdy przywódcy nie godzą się na żaden kompromis ze zdrowym rozsądkiem, nawet wtedy, gdy ten kompromis jest dla nich samych korzystny. To szalenie ułatwia PISowi pozyskanie wyborców, nawet bardzo wobec tej partii krytycznych w sytuacji możliwego sukcesu wyborczego PO. Swoją polityką PO skazuje się na trwały opozycyjny los.

Natomiast PIS jest dziś w innej sytuacji niż w 2007 roku. Wtedy podobnie jak obecne partie opozycyjne zaakceptował redukcję polskiego głosu, mniej więcej o połowę w stosunku do wartości głosu niemieckiego, ale wtedy miał nadzieje, że rezygnacja z obrony interesu narodowego poprawi jego wizerunek wśród unijnych decydentów. Dziś nie ma takich naiwnych złudzeń. I dziś jego interes partyjny nakazuje także obronę interesu narodowego, przynajmniej w zakresie "praworządności'. Bo zgoda na unijna ingerencje oznacza także paraliż pisowskiej władzy. Oczywiście biorąc pod uwagę charakter tej partii nie ma gwarancji, że będzie to kierunek trwały. Bo zawsze jest możliwy wariant bułgarski , gdy Komisja Europejska toleruje różnego rodzaju patologie, w zamian za pełną dyspozycyjność na płaszczyźnie unijnej.

Dlatego pomimo strukturalnych i ideowych podobieństw obu partii, czynnikiem różnicującym jest przede wszystkim niskie walory intelektualne PO, które nie pozwalają jej odnaleźć się w opozycji i zdefiniowanie odrębnej koncepcji przywództwa narodowego. Koncepcja bowiem transmisji zagranicznych interesów coraz słabiej przemawia do polskiej opinii publicznej. A kontynuacja dotychczasowej koncepcji skazuje ją na frustrację i trwały margines. Degeneracja moralna i intelektualna PO zagraża bowiem jakości życia publicznego w Polsce. Bowiem jakością opozycji zawsze będzie można usprawiedliwić każdą patologie obozu władzy.


Marian Piłka

historyk, publicysta, członek Prawicy Rzeczypospolitej

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną