Czeka nas drastyczny wzrost cen żywności?! Wszystko dzięki... ekologom!

0
0
0
/ Fot. Shutterstock.com

Z artykułu Witolda Strobela zamieszczonego w ostatnim numerze czasopisma ''Rzeczy Wspólne'' wynika, że Europejski Zielony Ład przyniesie ogromne podwyżki cen żywności. Celem tej eko strategii Unii Europejskiej jest ograniczanie emisji CO2 do atmosfery. Jednym z głównych emitentów CO2 do atmosfery jest hodowla zwierząt na mięso. By ograniczyć emisje CO2, zostanie ograniczona hodowla zwierząt, oznacza to, że popyt na mięso będzie większy od podaży (będzie więcej chętnych do jedzenia mięsa niż tego mięsa na rynku), w konsekwencji ceny mięsa wzrosną (jak czegoś poszukiwanego jest mało na rynku, to cena tego towaru automatycznie rośnie) – cena wzrośnie również po to, by powetować straty jego producentom. Realizacja celów klimatycznych Europejskiego Zielonego ładu „oznacza faktyczną redukcję produkcji rolnej i […] wzrost cen żywności”.

Do informacji z „Rzeczy Wspólnych” można oddać, że wzrośnie też cena mięsa w wyniku wprowadzenia piątki Kaczyńskiego (ustawy o ochronie życia norek i zniszczeniu polskiego rolnictwa). W wyniku tej ustawy duża część hodowców i przetwórców zbankrutuje, ci co pozostaną, będą produkować mniej i po wyższych cena, ceny dla konsumentów drastycznie wzrosną.

 

Z artykułu na łamach „Rzeczy Wspólnych” widać, że systematycznie spada liczba gospodarstw rolnych w Polsce. W 2010 roku w Polsce było 1.509.148 gospodarstw, w 2019 roku już o 80.000 mniej (1.428.781). Dużych towarowych gospodarstw (ponad 20 ha do 50 ha) jest 105.537, a powyżej 50 ha 34.107 – gospodarstw towarowych jest tylko 9,8%. Większość gospodarstw utrzymuje się z innych pozarolniczych dochodów. Oznacza to, że tylko 1/4 mieszkańców wsi utrzymuje się tylko z rolnictwa (w Polsce mieszka 38 milionów osób, na wsi 40% z nich 15,3 miliona, w rolnictwie pracuje 2,3 miliona, czyli 6% pracowników).

 

Moim zdaniem mniejsza liczba gospodarstw to zła wiadomość dla konsumentów. Rynek zapewnia konsumentom niższe ceny i lepszą jakość. Warunkiem istnienia rynku jest jak duża ilość producentów produkujących taki sam towar, która zmusza producentów do konkurowania niższą ceną i jakością. Globalne konkurencje dążą do monopolu i zniszczenia konkurencji (w tym i małych rodzinnych gospodarstw) poprzez wprowadzanie upraw GMO (które zapewniają korporacjom monopole), likwidowanie konkurencji przez państwo (ustawami takimi jak piątka Kaczyńskiego czy lockdown).

 

Zastanawiające jest dla mnie, czemu PiS postawił sobie za cel zniszczenie polskiego rolnictwa, które odnosi sukcesy eksportowe i zapewnia wpływy podatkowe do budżetu państwa (pieniądze na wszelką działalność państwa od lecznictwa po edukację) – nie wspominając o tym, że ulega wolniejszej demoralizacji toksycznymi ideami z zachodu.

 

Według publicysty „Rzeczy Wspólnych” Polska jest w „czołówce producentów żywności na świecie. Nasz kraj jest największym producentem mięsa drobiowego, jabłek i żyta w Unii Europejskiej. Jesteśmy jednym z liderów w produkcji warzyw (po Hiszpanii i Włoszech), owoców (po Włoszech), oraz buraków cukrowych (po Francji i Niemczech), Polska jest drugim po Niemczech producentem ziemniaków w Unii”.

 

Nadwyżka polskiego eksportu żywności nad importem wynosi 10,4 miliarda euro. Wartość eksportu żywności z Polski wynosi 31,4 miliarda euro. „Łączny eksport z Polski w roku 2019 osiągnął wartość 235,8 miliarda Euro” (nadwyżka nad importem 1,8 miliarda, czyli co zarabiamy na żywności, wydajemy na inne importowane towary – dzięki rolnikom mamy za co kupować np. gaz, ropę czy węgiel za granicą). Żywność w naszym eksporcie stanowi 13,3%.

 

Przykładem sukcesu polskich rolników jest Mlekowita, która eksportuje do 167 państw na całym świecie. Według publicysty ''Rzeczy Wspólnych” „spółdzielcza forma własności pomogła polskiemu mleczarstwu, bo uniemożliwiła prywatyzacje i sprzedaż obcemu kapitałowi, co się stało udziałem bardzo wielu firm z sektora przetwórstwa rolno-spożywczego”. Przypomnę, że ta sprzedaż często była poniżej wartości i miała na celu tylko likwidację polskiej konkurencji w interesie zachodnich korporacji.

 

Z artykułu na łamach ''Rzeczy Wspólnych'' wynika, że fałszywa pandemia nie uderzyła zbyt mocno w polskie rolnictwo. Nie zamknięto granic dla wymiany handlowej. Problemem był brak pracowników sezonowych z Białorusi, Mołdawii i Kazachstanu. Rząd złagodził te braki, pozwalając pracownikom sezonowym na odbywanie 14-dniowej kwarantanny „w gospodarstwach rolnych podczas świadczenia pracy”. Rząd zwolnił też rolników z „płacenia składek emerytalno-rentowych w II kwartale 2020 roku. Te składki opłacone zostały przez budżet państwa”. W ramach osłony dla producentów rolnych przewidziano: odroczenie składek ZUS, ograniczenie czasu pracy, refundacje, świadczenia opiekuńcze. Problemem było to, że zabrakło środków na wypłatę odszkodowań dla ofiar katastrof naturalnych. Moim zdaniem, teraz to, co nie udało się zniszczyć fałszywą pandemią, PiS niszczy piątką Kaczyńskiego, w interesie zagranicznych korporacji.

 

Problemem polskich rolników nie jest tylko Unia Europejska i PiS, ale anomalie klimatyczne (brak śnieżnych zim, susze, i wynikający z nich przymus nawadniania upraw). Unia Europejska niszczy rynek rolny w Europie za pośrednictwem Wspólnej polityki rolnej, na którą marnowane jest 50% środków UE - 75% z tych środków idzie na dopłaty bezpośrednie, 25% na program rozwoju obszarów wiejskich – Polacy w ramach dopłat dostają mniej niż rolnicy z Malty, Cypru, Francji i Włoch.

 

Konsekwencją dopłat (ze Wspólnej Polityki Rolnej na niekorzyść konsumentów niszczącej rynek) jest to, że zawyżają one ceny ziemi uprawnej w Polsce - „mniejszym gospodarstwom, poniżej poziomu towarowej rentowności, bardziej opłaca się wydzierżawić ziemię pod uprawy większy rolnikom i pobierać dopłaty” niż samemu coś uprawiać. Warto przypomnieć, że integrację z UE wspierał PiS i antyPiS.

 

Jan Bodakowski

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną