Jak rządzą nami „Filantropii”?

0
0
0
/ Jerzy Owsiak

Profesor Rob Reich z uniwersytetu Stanforda, który kieruje uniwersyteckim Centrum dla Etyki w Społeczeństwie (Centre for Ethics in Society) uważa, że wielka filantropia jest sposobem sprawowania władzy przez bogatych. Sprawia ona wręcz, że demokracja zmienia się w plutokrację, w której rządy są nieprzejrzyste. Tacy ludzie, jak Bill Gates czy George Soros, to w istocie nie szlachetni działacze na rzecz ludzkości, ale sprytni gracze polityczni z olbrzymimi wpływami.

Profesor Rob Reich pisze o tym w książce „Just Giving: Why Philanthropy Is Failing Democracy and How It Can Do Better”. Reich uważa, że dawniej powszechnie pojmowano, że zakładanie bogatych fundacji było albo sposobem na oczyszczenie się z popełnionych win, albo na uzyskanie władzy.

 

Zarówno Teddy Roosevelt, jak i liderzy związkowi, jak Samuel Gompers z AFL-CIO, potępili utworzenie Fundacji Rockefellera na początku XX w. Prezydencki przeciwnik Roosevelta, William Howard Taft, skrytykował ustawodawstwo, które umożliwiało Rockefellerowi „działalność dobroczynną”.

 

Po pierwsze, wielkie fundacje są nie do rozliczenia. Nie odpowiadają ani wyborcom, ani konkurencji rynkowej. Po drugie, nie muszą być przejrzyste. W USA, ale w Polsce nie jest wcale lepiej, składają jeden formularz podatkowy. I tak Simons Foundation International, która ma 8 mld dolarów, nie ma nawet strony internetowej. Po trzecie, są kierowane przez zarządców datków, a pracownicy organizacji nie wiedzą nawet często, co jest naprawdę jej misją. Po czwarte, fundacje działają znacznie dłużej niż ich założyciele, dawcy i konkretne rządy. Po piąte, fundacje są dotowane z podatków.

 

Z powyższych punktów wyłania się obraz potężnych organizacji, które po wielu latach działalności mają majątek przekraczający wszelkie wyobrażenia. Mogą one planować swoje działania na wiele lat naprzód, kształtując nowych liderów, a przez to porządek na świecie.

 

Jak uważa Reich: „Jesteśmy w takim momencie w społeczeństwie amerykańskim, w którym zwycięzcy na rynku próbują zmniejszyć swoje obciążenia podatkowe, zarówno korporacyjne, jak i indywidualne, na tak niskie, jak tylko mogą legalnie. Następnie, zmniejszając swoje obciążenia podatkowe, jak to tylko możliwe, zakładają prywatne fundacje, korzystając jeszcze z dalszej ulgi podatkowej”.

 

Następnie, z pieniędzmi, które w innym przypadku trafiłyby do rządu, gdzie przynajmniej istnieje nominalna demokratyczna kontrola nad priorytetami wydatków, filantropi wykorzystują te pieniądze na dowolny cel społeczny, który postanowili wspierać.

 

Jednym z powodów, dla których ten system rzadko jest kwestionowany, jest głębokie przekonanie, że darowizny charytatywne - w tym na cele, które nie mają nic wspólnego z ubogimi - sprzyjają pluralizmowi w Ameryce. Uważa się, że subsydiowana filantropia to okazja tworzenia „zróżnicowanego, zdecentralizowanego i pluralistycznego sektora stowarzyszeniowego”, jak to ujął Reich, który jest uważany za „podstawę kwitnącej liberalnej demokracji”.

 

Reich mówi, że nie jest jasne, co tak naprawdę otrzymują amerykańscy podatnicy w zamian za dziesiątki miliardów, które Departament Skarbu USA co roku traci na odliczeniach na cele charytatywne. Wiemy, mówi, że „dystrybucja datków charytatywnych nie przynosi korzyści głównie ubogim”.

 

Można powiedzieć, że pieniądze te umacniają wszystkie siły ideologiczne w kraju, wywrotowe i rewolucyjne, które są przeciwko zwykłym obywatelom. Autor wspomnianej książki nie odrzuca jednak fundacji, choć uważa, że powinny skupić się one na czymś innym: „powinny przeprowadzać długoterminowe, ryzykowne eksperymenty w zakresie innowacji społecznych, których rząd nie zrobi, a rynek prawie na pewno nie zrobi”.

 

Według Reicha: „Zamiast okazywać naszą ogromną wdzięczność największym filantropom wśród nas, jako ikonom obywatelskiej dobroci, powinniśmy ich badać i krytykować. Nie dlatego, że filantropia jest koniecznie zła, ale dlatego, że jest sprawowaniem władzy”.

 

Na przykładzie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy widzimy, że filantropia skutecznie chroni przed krytyką. Jeśli tylko wspierasz jakiś szlachetny cel, nagle stajesz się nietykalny, a twoi oponenci są przedstawiani jako potwory. Jest to jednak manipulacja, na którą nie powinno być zgody.

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną