Bloomberg donosi, że po zmniejszeniu się popytu na samochody, wirus utrudnia teraz dostawę części: chipy używane w pojazdach są trudniejsze do zdobycia, ponieważ producenci półprzewodników przeznaczyli więcej mocy, aby sprostać rosnącemu popytowi producentów elektroniki użytkowej, takich jak Apple. Dodaje też, że niedobór może się przedłużać, a blokady i ograniczenia w podróżowaniu powodują, że konsumenci przyjeżdżający do domu kupują więcej telefonów, konsol do gier, telewizorów Smart TV i laptopów, aby uzyskać dostęp do Internetu.

Według Agencji producenci chipów preferują klientów z branży elektroniki użytkowej, ponieważ ich zamówienia są większe niż zamówienia producentów samochodów - sam roczny rynek smartfonów to ponad 1 miliard urządzeń w porównaniu z mniej niż 100 milionami samochodów. Automatyzacja to również biznes o niższej marży, co powoduje, że producenci nie chcą podbijać cen chipów, ponieważ unikają ryzykowania swojej rentowności.

Podczas gdy najnowsze samochody wymagają więcej chipów, tak samo jest z najnowszymi gadżetami konsumenckimi. Smartfony korzystające z tak zwanej łączności 5G wymagają o 40% więcej półprzewodników niż starsze wersje 4G.  W tym samym czasie odlewnie, takie jak TSMC, United Microelectronics Corp. i Globalfoundries Inc., a także firmy montujące chipy, takie jak ASE Technology Holding Co., nie rozwijały się wystarczająco szybko, aby sprostać wywołanemu pandemią wzrostowi popytu na gadżety konsumenckie. Te wąskie gardła warknęły przepływ chipów nie tylko do samochodów, ale także do Xboxów i Playstations, a nawet niektórych iPhone'ów. Odlewnie są odpowiedzialne za produkcję znacznej części światowych półprzewodników i obsługują firmy produkujące chipy samochodowe, takie jak NXP Semiconductors NV, Infineon Technologies AG i Renesas Electronics Corp.

Z pewnością wiele w tym prawdy, wciąż podaję informacje za Agencją Bloomberga, ale z pewnością nie cała. Wystarczy uświadomić sobie jeden fakt: w ramach pożyczki unijnej premier Mateusz Morawiecki chce przeznaczyć miliardy na Internet rzeczy. Pisałem o tym wiele w książce „5G – czy czeka nas nowy totalitaryzm”. W wielkim skrócie sprowadza się to do tego, aby wszystkie możliwe urządzenia od tostera przez latarnie uliczne po najnowocześniejszy sprzęt były właśnie wyposażone w chipy i podłączone do Internetu, aby mogły się ze sobą komunikować i przesyłać informacje na serwery. Nic więc dziwnego, że skoro obserwujemy rewolucję technologiczną, która wymaga miliardów chipów, po prostu ich brakuje.

Nie jest to jednak dobry znak dla zwykłych obywateli, bo im bardziej ta technika będzie zaawansowana, będzie nie tylko więcej udogodnień, ale będzie też większa ewidencja danych i kontrola. Tymczasem już Lenin powtarzał, że socjalizm to nic innego niż właśnie ewidencja plus kontrola. Jeżeli dzisiaj nie zaczniemy naciskać na władzę, tak jak to robią już obywatele Francji i wielu innych krajów, aby przyjęto pewne ograniczenia we wprowadzaniu technologii 5G, to obudzimy się w świecie skrajne totalitarnym i groźnym dla naszego zdrowia. To ten ostatni powód jest najczęściej przyczyną protestów, a polskie władze niestety go bagatelizują, sprowadzając tych, którzy zadają pytania do oszołomów. W tym czasie inne kraje przyjmują odpowiednie rezolucje i zalecenia. Warto jednak pamiętać, że nie chodzi tylko i aż o nasze zdrowie, ale też o naszą wolność, która w dobie obostrzeń została znacznie zdławiona. Internet rzeczy może zakończyć proces jej stopniowego pozbawiania nas.

Christopher Klinsky jest autorem książki „5G – narodziny mega totalitaryzmu”

Do kupienia na stronie Polskiej Księgarni Narodowej:

https://polskaksiegarnianarodowa.pl/pl/p/5G-narodziny-mega-totalitaryzmu/1712