Ludzie się cieszą, bo Johnson zapowiada łagodzenie restrykcji w Anglii. Już raz to zrobił, po czym wprowadził paszporty covidowe

0
0
0
/ YouTube/Guardian News

Premier Zjednoczonego Królestwa Boris Johnson zapowiedział, że na terenie Anglii zniesione zostaną restrykcje covidowe, w tym certyfikaty, nakaz noszenia maski i zalecenie pracy z domu. Normalna część społeczeństwa się cieszy. A ja tę informację przyjmuję na chłodno i czekam na faktyczne przepisy. Bo premier Johnson już pół roku temu złożył podobną zapowiedź, używając zresztą podobnej argumentacji, zaś dzień po planowanym poluzowaniu zapowiedział wprowadzenie paszportów covidowych, zaś „złagodzone” przepisy przypominały słynną już „nową normalność”, która koło normalności nawet nie stała.

Wszystkie restrykcje wprowadzone w Anglii w związku z pojawieniem się wariantu koronawirusa Omikron czyli – certyfikaty covidowe, obowiązek noszenia maseczek i zalecenie pracy z domu – zostaną zniesione od 27 stycznia – ogłosił premier Zjednoczonego Królestwa Boris Johnson podczas wczorajszej przemowy w Izbie Gmin.

 

Premier Johnson zwrócił uwagę, że liczba pozytywnych wyników testów na koronawirusa spadła, zaś tzw. fala wariantu Omikron już osiągnęła najpewniej swój szczyt. Stąd też, jak powiedział premier Zjednoczonego Królestwa, restrykcje można złagodzić. Stwierdził również, że nadszedł czas, aby „zaufać osądowi” społeczeństwa w kwestii noszenia masek w zamkniętych, zatłoczonych pomieszczeniach.

 

Johnson potwierdził też zamiar zniesienia obowiązkowej kwarantanny, tj. bezsądowego aresztu domowego, dla osób, którym test na obecność SARS-CoV-2 wskaże pozytywny wynik.

 

Wizja to zaiste piękna. Nie dziwi więc, że naprawdę wielu ludzi reaguje z entuzjazmem. W końcu to pierwsze z najsilniejszych państw świata z kręgu Zachodu, które jawnie i oficjalnie zapowiada koniec Wielkiej Histerii. Niestety, jak widać z tych reakcji, większość ma krótką pamięć.

 

Zniesienie restrykcji sanitarnych i odwoływanie się do osądu społeczeństwa w tej kwestii to przecież deklaracje, które już miały miejsce ze strony premiera Zjednoczonego Królestwa Borisa Johnsona. Na początku lipca 2021 roku Johnson przekonywał, że „Anglia musi znaleźć nowy sposób na życie z wirusem”. Słowa te padły w kontekście zapowiedzi zniesienia – jak podawały media – „znacznej części restrykcji” od 19 lipca. Zresztą sam obóz rządzący na Wyspach zapowiadał hucznie, że Anglicy będą mogli sami decydować, co jest dla nich bezpieczne, a co nie.

 

Zapowiedzi te poddane były wielkiej krytyce mediów mętnego nurtu, które podkreślały, że zapowiedź pojawiła się mimo oczekiwanej kolejnej fali koronawirusa. Podczas wspomnianego przemówienia premier sam podkreślał zresztą, że „jest bardzo daleko od końca radzenia sobie z tym wirusem” i będzie trzeba „pogodzić się niestety z większą liczbą zgonów”, jednak „musimy zrównoważyć ryzyko wirusa z wpływem ograniczeń na życie i środki do życia ludzi”.

 

Musimy być ze sobą szczerzy, że jeśli nie będziemy mogli ponownie otworzyć naszego społeczeństwa w ciągu najbliższych kilku tygodni – kiedy pomoże nam nadejście lata, a także wakacje szkolne – to musimy zadać sobie pytanie „kiedy będziemy mogli wrócić do normalności? – mówił premier Johnson.

 

Nie trzeba było długo czekać, by przekonać się, że mówienie o „powrocie do normalności” na Wyspach było ściemą. 19 lipca premier Johnson ogłosił co prawda, że zniesione zostają restrykcje, jednak „od końca września dowód pełnego zaszczepienia przeciwko Covid-19 będzie w Anglii warunkiem wejścia do zatłoczonych miejsc”.

 

Ponadto, jak wiemy z perspektywy czasu, restrykcje pojawiły się ponownie. To znaczy dla obywateli Zjednoczonego Królestwa, bo osoby z zagranicy cały czas były traktowane „gorzej”, choć tu należy zaznaczyć, że państwo – moim zdaniem – ma prawo do pewnego stopnia dyskryminacji obcokrajowców, ale to temat szerszy i na kiedy indziej.

 

– Muszę teraz zapowiedzieć, że przed końcem września, gdy wszystkie osoby powyżej 18 lat będą miały szansę przyjąć dwie szczepionki, planujemy uczynić pełne zaszczepienie warunkiem wejścia do miejsc, gdzie gromadzą się tłumy – podkreślił Jonhnson w przemówieniu z 19 lipca ubiegłego roku.

 

Tak więc, jak głosi przysłowie, „nie chwal dnia przed zachodem słońca”. Sama zapowiedź powrotu do normalności nie musi być faktycznym powrotem do normalności. Zamiast wychwalać wniebogłosy brytyjskiego premiera, należy poczekać, co stanie się w rzeczywistości. Szczególnie, że ten konkretnie premier w kwestii Wielkiej Histerii został już przyłapany na kłamstwie.

 

Dominik Cwikła
 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 


 

 

Źródło: onet.pl / rmf24.pl / prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną