Czy Polska za ciężkie pieniądze kupiła amerykański gaz, żeby... za darmo dać go Ukrainie? (FELIETON)

0
0
0
fot. Pixabay.com
fot. Pixabay.com /

Pod koniec lutego bieżącego roku zamówiony przez PGNiG statek z amerykańskim LNG przypłynie do Terminalu LNG imienia Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu Po regazyfikacji paliwo zostanie wprowadzone do polskiego systemu przesyłowego. Tylko, że nie pójdzie on dla polskich odbiorców indywidualnych, którzy ostatnio „cieszą się” podwyżką cen gazu o 100 procent. Otóż nie – na połączeniu międzysystemowym Polski i Ukrainy do końca marca 2022 roku odbierze zakupiony gaz ukraińska spółka ERU Europe. Oczywiście nikt z siedzących na konferencji prasowej dziennikarzy nie zadał podstawowych pytań – Ile zapłaciliśmy za amerykański gaz i ile zapłaciła za niego nam Ukraina? Żeby się nie okazało, że płacimy za gaz dla naszych sąsiadów i faktycznych wrogów (choć nominalnie przyjaciół).

Cóż państwo polskie dba, żeby naszym „braciom” z banderowskiego państwa upadłego zimno się nie zrobiło. I to jest to druga tego typu dostawa gazu na Ukrainę zrealizowana przez PGNiG i ERU w oparciu o zakup amerykańskiego LNG. Pierwsza miała miejsce ponad dwa lata temu.

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo ogłosiło, że zakupiło ładunek skroplonego gazu ziemnego LNG z USA, który „po regazyfikacji zostanie dostarczony gazociągami do granicy polsko-ukraińskiej dla ERU Europe”. Skandalem jest, że ładunek LNG z USA, który po regazyfikacji trafi na Ukrainę zakupiło PGNiG, a nie podmioty ukraińskie. Za swoje pieniądze i jeszcze nam płacąc za tranzyt. A jeśli Stanom Zjednoczonym tak bardzo zależy na Ukrainie, to mogli jej dać skroplony gaz za darmo. A nie – aż tak głupi to Amerykanie nie są, a my jak widać tak.

– „To kolejna dostawa amerykańskiego LNG na Ukrainę zrealizowana przez PGNiG we współpracy z ERU, które jest naszym strategicznym partnerem handlowym na tamtejszym rynku. Budowane przez lata, dobre relacje są szczególnie istotne teraz, w dobie dużych zawirowań na rynku gazu w Europie. Dzięki inwestycjom w infrastrukturę gazową, które w ostatnich latach zostały zrealizowane w Polsce, możemy wzmacniać bezpieczeństwo energetyczne regionu, zapewniając naszym klientom dostęp do różnych źródeł gazu ziemnego i możliwość wyboru najlepszej oferty na rynku. Dobre relacje są teraz szczególnie istotne”. – powiedział mediom prezes PGNiG Paweł Majewski.

Partner zarządzający spółki ERU Dale Perry (oczywiście z pochodzenia Amerykanin) nie mógł się nachwalić „polskiej współpracy” – „Dla Ukrainy, podobnie jak dla Europy, dywersyfikacja dostaw, a zwłaszcza LNG, jest kluczowym elementem budowania niezależności energetycznej kraju. Uważam, że szczególnie teraz jest to zadanie nie tylko państwa, ale także firm prywatnych działających na ukraińskim rynku gazu” - opowiadał.

Jak podało PGNiG w swoim komunikacie – „PGNiG i ERU współpracują ze sobą od kilku lat. W sierpniu 2016 r. ERU odebrało pierwszą dostawę gazu sprzedaną przez PGNiG na rynek ukraiński. W przeszłości obie firmy wspólnie dostarczały gaz ziemny również na potrzeby ukraińskiego operatora sieci przesyłowych i magazynów gazu. W sierpniu 2021 roku PGNiG i ERU rozpoczęły działalność poszukiwawczo-wydobywczą na Ukrainie w ramach spółki Karpatgazvydobuvannya, która posiada koncesję na poszukiwanie i wydobycie węglowodorów w zachodniej części obwodu lwowskiego, przy granicy z Polską”.

Cóż taką współpracę to Ukraińcy świetnie rozumieją. Blokują nam transport kolejowy z Chin powodując miliardowe straty polskich spółek, witają ministra spraw zagranicznych banderowską flagą w Stanisławowie, wywalają dziennikarzy z konferencji prasowych ich prezydenta, choć znalazło się miejsce nawet dla dziennikarzy australijskich, a my im w zamian dostarczamy amunicję i najnowszą broń (której nie mamy sami za dużo) oraz gaz. Oni nam pogardę – my im gaz, oni nam nienawiść, a my im najnowsze, polskie zestawy przeciwlotnicze. Oczywiście wszystko za darmo i wszystko w imię „przyjaźni” polsko – ukraińskiej. Która to „przyjaźń” wygląda tak samo, jak przyjaźń polsko-izraelska, polsko-litewska, czy polsko-amerykańska, a kiedyś przyjaźń polsko-radziecka. I oczywiście do tych wszystkich przyjaźni dokładaliśmy i dokładamy z kieszeni polskiego podatnika.

 

Piotr Stępień

 

Źródło: Piotr Stępień

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną