SZOKUJĄCE ODKRYCIE! Starożytne miasto zniszczyła BOMBA JĄDROWA? Mohendżo Daro jest zagadką od 100 lat! (WIDEO)

0
0
0
/ fot. U.S Government/CC BY 2.0/Flickr

100 lat temu odkryto ruiny starożytnego miasta na terenie dzisiejszego Pakistanu. Nazwano jest z języka hindi Mohendżo Daro, czyli „Kopiec Umarłych”. Ruiny wciąż są zagadką pod wieloma aspektami. Największe kontrowersje wywołuje fakt, że w ruinach odnaleziono kilka tysięcy szkieletów wskazujących na nagłą śmierć mieszkańców około 1700 roku przed Chrystusem. O ile co do tego nikt nie wznosi zastrzeżeń, to już sposób, w jaki mieli umrzeć, jest przedmiotem sporów ekspertów. Wiele wskazuje, że miasto zniszczyła... bomba atomowa.

Tajemnicze odkrycia

 

Ruiny odkrył brytyjski archeolog John Marshall w 1922 roku. Mohendżo Daro leży w dolinie rozlewowej Indusu. Archeolodzy ujrzeli ruiny wskazujące na wielki pożar i wielkie zniszczenia. Odnaleziono tysiące szkieletów ludzkich na ulicach i w domach. Stąd też nazwa. W mieście odnaleziono również wiele biżuterii oraz tabliczki z pismem. Pisma jednak do dnia dzisiejszego nie udało się odczytać. W mieście znajdował się też system kanalizacji i wodociągów.

 

Co bardzo nietypowe dla odkryć tego typu, w ruinach nie odnaleziono w ogóle śladów uzbrojenia. Nie natknięto się na groty strzał, włócznie, miecze czy nawet tarcze. Na odnalezionych wizerunkach nie znaleziono żadnej postaci wojownika. Zamiast tego, odkryto wiele przedmiotów, które najpewniej były zabawkami, m.in. kostki do gry, gliniane wózki zaprzężone w małe modele wołów czy zwierzęta z ruchomymi kończynami.

 

Co szokujące, odkryto również zeszklony piasek. Witryfikacja zachodzi przy nagłym i dużym zwiększeniu temperatury. Odkryto również.. promieniowanie.

 

Wyglądało to tak, jakby miał tam miejsce jakiś przerażający kataklizm. Znalezione tam szkielety były równie radioaktywne, co ciała ofiar Hiroszimy i Nagasaki. Sowieccy archeolodzy odkryli tam szkielet, którego poziom napromieniowania przekraczał normę aż pięćdziesięciokrotnie. Ponadto w Mohendżo-Daro natrafiano często na ciemne grudy nazywane "czarnymi kamieniami", które były najprawdopodobniej fragmentami ceramiki stopionymi razem w wyniku działania ogromnej temperatury – napisał archeolog Aleksander Gorbowski w książce „Zagadki historii starożytnej”.

 

Szacuje się, że miasto zamieszkiwało 40-50 tys. ludzi. Zajmowali się rolnictwem i handlem sięgającym do terenów dzisiejszych państw Azji Środkowej, Afganistanu, Iranu i południowych Indii. Miasto jednak nagle wymarło. Co się stało z mieszkańcami? To pytanie, na które nie ma pewnej odpowiedzi, a im bardziej wyjaśniająca całość odkrycia próba, tym wydaje się być bardziej nieprawdopodobna.

 

Zaznaczyć należy, że najpewniej mieszkańcy miasta nie padli ofiarą najazdu. Zarówno szczątki ludzkie jak i ruiny budynków zawierały wiele przedmiotów – w tym drogocennej biżuterii – które zostałyby przecież zrabowane. Te zaś pozostały na miejscu.

 

Trzęsienie ziemi, ogromna błyskawica i powódź błota

 

Początkowo uczeni nie podawali pełnego obrazu znaleziska. Przekonywano, że miasto zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi, którego epicentrum znajdowało się 140 km od miasta. Tłumaczenie jednak poddawano mocnej krytyce.

 

W 1987 roku prof. Dmitrijew przedstawił teorię, wedle której miasto miało zostać zniszczone przez ogromną błyskawicę. Jest to zjawisko niezwykle rzadkie, ale możliwe. Ruiny leżą bowiem dokładnie na styku płyt tektonicznych indyjskiej i euroazjatyckiej. W skorupie ziemskiej występują ogromne naprężenia. Ciśnienie mogło wytworzyć napięcie elektryczne w warstwach skalnych z kwarcem. Z kolei między powierzchnią a wierzchnimi warstwami atmosfery występuje inne napięcie. Gdy oba nałożą się na siebie, powstaje ogromna błyskawica.

 

Być może chodziło właśnie o wyładowanie jonosferyczne. Podobne zjawisko niemal spaliło niegdyś las pod miasteczkiem Sasowo w Rosji. Spod ziemi wydostał się wówczas wodór, który zapalił się pod wpływem pioruna. Siła eksplozji była porównywalna z wybuchem bomby próżniowej. Na szczęście zdarzenie miało miejsce poza terenem zamieszkanym przez tysiące ludzi. Co prawda, w odróżnieniu od Mohendżo Daro, w Sasowie nie zaobserwowano "rozpływania się" przedmiotów, a sam wybuch nie trwał długo, jednak kiedy w jednym z szybów wiertniczych w Jakucji również zapłonął wodór z ziemskich głębin, piasek wokół płonącego szybu dosłownie roztopił się, przyjmując postać szkła – czytamy na stronie „Interii”.

 

Drugą teorię stworzył zespół amerykańskich geologów. W wyniku wspomnianego wcześniej trzęsienia ziemi, podniosła się powierzchnia gruntu i zmieniła bieg rzeki Indus. Rozpoczął się napływ strumieni błota. Mieszkańcy postanowili walczyć z żywiołem poprzez budowę tam, których pozostałości odnaleziono. Mieszkańcy najpewniej znali tego typu zagrożenie. Mieli w końcu kanalizację, zaś inne badania wykazały, że wcześniej Mohendżo Daro było podtapiane. Jednak tym razem próby powstrzymania żywiołu okazały się bezskuteczne. Zniszczenia wywołane przez błoto, niedziałający system kanalizacji i wybuchające w efekcie epidemie sprawiły, że ludzie zostali zdziesiątkowani, a ci, którzy ocaleli, opuścili miasto.

 

Bomba atomowa w 1700 roku przed Chrystusem?

 

Najbardziej nieprawdopodobna teoria, a jednocześnie najbardziej pasująca do tego, co odnaleziono, zakłada wybuch nuklearny. W 1700 roku przed Chrystusem na szczycie wzgórza, wokół którego znajdują się ruiny, miałoby dojść do potężnej eksplozji jądrowej lub podobnej. Co ciekawe, rozkład zniszczeń potwierdzałby taką teorię. Im dalej od wzgórza, tym zniszczenia są mniejsze. W domniemanym epicentrum zaś budynki zostałyby zmiecione z powierzchni ziemi. Średnica epicentrum – czyli w tym przypadku miejsce, w którym powstała kula ognia – miała 50 metrów średnicy. Ładunek miałby więc moc 25 kiloton w przypadku detonacji bezpośrednio na powierzchni lub 45 kiloton przy detonacji w powietrzu.

 

Właśnie w epicentrum odnaleziono skrystalizowane i roztopione przedmioty oraz zeszklony piasek. Dalej od domniemanego epicentrum budynki stopiły się tylko z jednej strony. W tych budynkach nie było też żadnych szkieletów.

 

Tzw. czarne kamienie, które porozrzucano po ulicach miast, wysłano na badania do laboratorium. Jak się okazało, były to fragmenty glinianych naczyń wypieczonych w temperaturze 1400-1600 stopni Celsjusza.

 

Zgadzałoby się to także z nagłą śmiercią mieszkańców. Archeolodzy odnaleźli bowiem m.in. szkielety ludzi trzymających się za ręce. To wskazuje, że ewentualna katastrofa była nagła, szybka i być może zupełnie niespodziewana.

 

Ta wersja jest o tyle kontrowersyjna, że z jednej strony zakłada jakąś alternatywną historię lub interwencję obcej cywilizacji. Z drugiej spośród przedstawionych teorii, tylko ta wyjaśnia wszystkie znalezione elementy i ukształtowania, włącznie z rozkładem zniszczeń. Niektórzy próbowali wyjaśnić to wybuchem wulkanu, jednak ta wersja szybko upadła. W pobliżu bowiem nie było i nie ma aktywnego stożka wulkanicznego.

 

Tajemnicę Mohendżo Daro z całą pewnością pomogłoby rozwiązać odczytanie pisma, jakim posługiwali się ci ludzie. Na razie ta sztuka nikomu się nie udała, a badania nad językiem tej kultury nie przypisały go do żadnej ze znanych rodzin językowych. Problem w tym, że nie odkryto artefaktu na miarę egipskiego kamienia z Rosetty, który pomógł odczytać hieroglify, dzięki inskrypcjom także w innym, znanym języku starożytności, czyli po grecku – podaje portal ciekawostkihistoryczne.pl. I to jest stwierdzenie jak najbardziej słuszne oraz niekontrowersyjne.

 

 

Dominik Cwikła


 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 


 

Źródło: interia.pl / tunguska.pl / antyradio.pl / ciekawostkihistoryczne.pl / nuclearsecrecy.com / prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną