Inflacja w krajach europejskich korzystających z waluty euro dobiła w lipcu do kolejnego rekordu, napędzana wyższymi cenami energii napędzanymi z kolei wojną Rosji na Ukrainie, ale gospodarka nadal radziła sobie w drugim kwartale z lepszym niż oczekiwano, choć skromnym wzrostem.

Według danych opublikowanych w piątek przez agencję statystyczną Unii Europejskiej roczna inflacja w 19 krajach strefy euro wzrosła w lipcu do 8,9%, z 8,6% w czerwcu.

Od miesięcy inflacja utrzymuje się na najwyższym poziomie od 1997 r., kiedy rozpoczęło się prowadzenie ewidencji dla euro, co skłoniło Europejski Bank Centralny do podniesienia stóp procentowych w zeszłym tygodniu po raz pierwszy od 11 lat i zasygnalizowania kolejnego wzrostu we wrześniu.

Ceny energii wzrosły w lipcu o 39,7%, tylko nieznacznie mniej niż przed miesiącem z powodu obaw o dostawy gazu. Ceny żywności, alkoholu i tytoniu wzrosły o 9,8%, szybciej niż wzrost odnotowany w zeszłym miesiącu ze względu na wyższe koszty transportu, niedobory i niepewność dotyczącą podaży na Ukrainie.

„Kolejny brzydki odczyt inflacji za lipiec” – powiedział Bert Colijn, starszy ekonomista strefy euro w banku ING, dodając, że „nie ma nieuchronnych oznak ulgi”. Tymczasem w lipcu w Polsce inflacja wyniosła 15,5% rok do roku.