Mity wokół zmian klimatycznych

0
0
0
/

Alarmują nas - ocieplenie klimatu grozi nam ekologiczną katastrofą. A wszystko zależy od ograniczenia emisji CO2. Czy jest tak rzeczywiście?

 

Globalne ocieplenie (anthropogenic global warming – AGW) to naukowy dogmat współczesnej nauki. Nie podlega krytyce. Doczekał się dwóch Nagród Nobla dla Ala Gore’a i Międzynarodowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych – IPCC. Za tą teorią stoją gigantyczne pieniądze, setki prac naukowych i sowitych grantów.

 

Teoria o zmianach klimatycznych została nadwątlona w swej wiarygodności w 2009 roku, gdy tysiące mejli wysyłanych między pracownikami University of East Anglia przedostało się do sieci. Z owych mejli można się było dowiedzieć, że naukowe teorie AGW są intelektualnym oszustwem. 

 

Wycieki wyciekami, a naukowy dogmat o globalnym ociepleniu nadal pokutuje. Właściwie sprowadza się do teorii, że za zmiany klimatyczne na naszej planecie odpowiedzialny jest jedynie człowiek, wypuszczający do atmosfery freon i opierający swoją gospodarkę na spalaniu węgla.

 

Głoszenie takiej teorii jest sprzeczne z historią naszej Ziemi.

 

Optimum i pessimum głównym winowajcą

 

Wystarczy prześledzić stare kroniki, przekazy w dokumentach, aby zrozumieć, że to nie działania człowieka mają decydujący wpływ na zmiany w naszym klimacie.

 

Decydującą rolę odgrywa aktywność Słońca oraz cykliczne zmienne parametry orbity ziemskiej. Od ich wyniku uzależnione jest napromieniowanie Ziemi przez światło słoneczne. Astronomowie i klimatolodzy zgodnie twierdzą, że cykle klimatyczne występują średnio co tysiąc lat. W tym czasie zwiększa się (optimum) aktywność Słońca. A po niej następuje cykl mniejszej aktywności (pessimum). Już w trzeciorzędzie i mezozoiku miało miejsce ocieplenie. Ale dla nas ciekawsze są późniejsze dzieje naszej planety.

 

Już na początku IX w. po Chrystusie zaczęło się ocieplenie klimatu. Wówczas to stopniały lody Arktyki i wikingowie mogli swobodnie dostać się do Grenlandii. Winorośl uprawiano nawet w południowej Szkocji, a uprawami pszenicy mogli się cieszyć nawet mieszkańcy dalekiej północy.

 

Średniowieczne optimum klimatyczne trwało za czasów panowania Mieszka I, Bolesława Chrobrego aż do Krzywoustego. Temperatura w Europie Środkowej była wówczas wyższa o 2 stopnie niż teraz.

 

Wcześniej trwało na Ziemi pessimum klimatyczne. To wówczas nastąpiło załamanie, a w końcu upadek Cesarstwa Rzymskiego. Trudno jednoznacznie stwierdzić, na ile najazdy barbarzyńców, a na ile ochłodzenie klimatu przyczyniło się do upadku Imperium. Wiadomo tylko, że nastąpił wtedy kryzys rolnictwa, niedożywienie ludności i związany z tym kryzys demograficzny i niższe wpływy do budżetu państwa.

 

Zaś w czasach optimum nastąpił rozwój gospodarczy, ożywienie miast, kolonizacja wiejska.

 

Dużo wiadomości mamy z kolejnego pessimum zwanego małą epoką lodowcową. Rozpoczęło się około XV w., a jego szczyt przypadł na XVII w. Temperatura spadła wtedy od 1 do 1,5 stopnia.

 

W zimie 1620-1621 skuty lodem był Bosfor. Z Europy do Azji przechodzono po lodzie. A zimą 1683-1684 Tamiza zamarzła tak skutecznie, że wytyczono nawet na niej ulicę pełną sklepów i kramików. W czasie wojen szwedzkich można była zimą przejechać konno po Bałtyku z Gdańska na Hel. A armia szwedzka z artylerią przeszła przez zamarzniętą Cieśninę Sunidzką. Po tak mroźnych zimach były wyjątkowo chłodne lata. Temu pessimum klimatycznemu towarzyszyły inne anomalia pogodowe: wielkie susze i obfite opady deszczu doprowadzające do powodzi.

 

Astronomowie, a głównie Heweliusz zaobserwowali w 1642 – 1644 roku rzadkość występowania plam na Słońcu. Oznacza to osłabienie aktywności Słońca. W badaniach które prowadzono miedzy 1645 a 1715 rokiem zaobserwowano jedynie około 100 plam, czyli mniej niż pojawia się ich tylko w jednym roku na przełomie XX i XXI w.

 

Już wtedy zauważono anomalie pogodowe w rejonie Pacyfiku, a ich sprawcą był El Nino Występowały one z wielkim nasileniem, a nie sporadycznie jak obecnie.

 

Na zmiany klimatyczne wielki wpływ mają potężne prądy oceaniczne. Bałtyckie zlodowacenie w Europie, które skończyło się 12 tysięcy lat temu, było spowodowane Golfsztromem, który zatrzymał się na wysokości Gibraltaru i przestał ocieplać góry Skandynawii. To tam narastała czapa lodowa, która oziębiała całą Europę.
Golfsztrom teraz też zaczął spowalniać. Niektórzy uczeni prognozują, że w naszym stuleciu spowolni od 11 aż do 34 procent. Wtedy będziemy się zastanawiać, jak ocieplić klimat.

 

Złagodzenie skutków emisji CO2

 

Wprawdzie nie jesteśmy wszechwładni, aby wpływać na zmiany klimatyczne, ale możemy w pewnym stopniu ograniczać emisję CO2, stosując metody naturalne. Nie mam na myśli budowania farm wiatrowych, które nie zdały egzaminu. Nawet główny ich entuzjasta Niemcy odnoszą się do nich teraz sceptycznie. Kilka lat temu Angela Merkel uroczyście zamykała farmy wiatrowe na Rugii, bo przeszkadzały w turystyce nadmorskiej. Z daleka maszt wiatraka wydaje się być bezgłośny, natomiast w jego pobliżu robi hałas podobny do lecącego samolotu. Dlatego tereny zamieszkałe przez ludzi, powinny być budowane co najmniej w odległości 2 km. od farm wiatrowych.

 

Na stabilizację naszego klimatu można wpływać poprzez zmianę gospodarowania na dużych powierzchniach Ziemi. Dobrym pomysłem jest zalesianie gór w strefach umiarkowanych, śródziemnomorskich i podzwrotnikowych. Trzeba to robić na terenach, na których kiedyś lasy rosły. Niestety człowiek je systematycznie wyrąbywał, zamieniając te tereny na pastwiska. Wiadomo, że lasy absorbują dwutlenek węgla z atmosfery. Najskuteczniej to robią drzewa młode, sześćdziesięcioletnie. Ale trzeba pamiętać, że to nie roślinność jest najlepszym magazynierem CO2, ale gleba. To w niej dwa razy więcej niż w roślinności i atmosferze przechowuje się dwutlenek węgla.

 

Dlatego tak ważna jest ochrona starych lasów, bo to oznacza ochronę gleby. Stary las dzięki opadających liściach i rozpadzie martwych drzew, tworzy grubą warstwę gleby.
Lasy na naszym globie można sadzić na przestrzeni kilku milionów kilometrów kwadratowych. Przez pięćdziesiąt lat spowoduje to redukcję CO2 w granicach 12-15 mld ton rocznie.

 

Dla porównania warto przypomnieć, że najwięksi truciciele Chiny i USA wspólnie wytwarzają tego gazu tyle samo. Najwięcej dwutlenku węgla produkują Chiny - ok. 8mld ton rocznie, Stany Zjednoczone to ok. 5mld ton, a Unia Europejska i Indie wypuszczają do atmosfery po ok. 3 mld ton.

 

Wielkim pochłaniaczem dwutlenku węgla są też oceany, ale człowiek nie może w znacznym stopniu na nie wpływać. Zostaje jedynie ochrona lasów namorzynowych i „podwodnych lasów” składających się w wielkich glonów z grupy brunatnic.

 

Skuteczność zalesiania dużych powierzchni może się powieść wtedy, gdy nie będziemy poddani dużej aktywności Słońca, czy prądów morskich, zależnych od wędrówek bieguna magnetycznego.

 

Widać, że człowiek stosując metody naturalne, tylko w pewnym stopniu może się przyczynić do stabilności klimatu. Naukowcy już teraz stosują termin „zmiany klimatyczne”. Wycofali się natomiast z teorii globalnego ocieplenia klimatu, bo ono już nie występuje. Temperatura podnosiła się do 1998 roku. Potem ta tendencja została zahamowana.

 

Na początku lat 2000 na Antarktydzie była jedna z najmroźniejszych w historii zim. Tak że o globalnym ociepleniu nie może być już mowy.

 

Trzeba między bajki włożyć teorię, że emisja dwutlenku węgla ma zasadniczy wpływ na nasz klimat. Aktywność Słońca i prądów morskich nie zależy bowiem od działań ludzkich.

 

Iwona Galińska

 

WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną