Bardzo dyskusyjna ekranizacja ostatnich lat życia Jezusa

0
0
0
/

W najbliższych tygodniach na ekranach kin w Polsce oraz zapewne w wielu parafiach (bo i tak ma być film dystrybuowany) zagości film „Cierń Boga”.

 

Bardzo dyskusyjna, długa i nudna ekranizacja ostatnich lat życia Jezusa. Film na tle „Pasji” Mela Gibsona nie dosyć, że szokuje straszliwą amatorszczyzną, to niezbyt trzyma się tego, co opisali ewangeliści, a nawet wydaje się, że korzystaja z wątków znanych z apokryfów.

 

Jezus i jego apostołowie ukazani są wręcz karykaturalnie. Jezusa gra aktor o urodzie sierżanta świrusa z filmu „Złoto dla zuchwałych” (grał go Donald Sutherland). Jego słodki krzywy uśmiech i długie kręcone loki, okraszone gejowską gestykulacją, robią wręcz demoniczne wrażenie. Apostoła Andrzeja - aktor o urodzie i gestach amerykańskiego komika Dom DeLuise. Wszyscy apostołowie ukazani są jako grupa groteskowych, upośledzonych intelektualnie, co chwilę padających sobie w ramiona tłuściochów, gestykulujących jak zniewieściali homoseksualiści. Wspólne posiłki Jezusa z uczniami, to spotkania pełne żartów (często z erotycznym podtekstem) i alkoholu, kończące się stanem upojenia alkoholowego u uczniów.

 

Film nie ma napisów ani dubbingu, jak seriale telewizyjne jest czytany przez lektora. Aktorzy grają przesadnie uzewnętrzniając swoje emocje, niczym bohaterowie hinduskich produkcji. Większość filmu to monologi Jezusa - twórcom nie chciało się nawet ich zilustrować (np. w przypowieści o synu marnotrawnym widz przez kilka minut widzi przemawiającego Jezusa, a nie odegraną scenę przypowieści). W filmie brakuje akcji. To, co widz widzi wygląda jak sfilmowane przedstawienie teatru amatorskiego.

 

Dodatkowo zdjęcia są w filmie przedziwne - często czubki głów aktorów nie mieszczą się w kadrze.

 

W latach 50, 60, 70 w Turcji kręcone były przez tureckich filmowców przy pomocy skromnych środków (np. resoraków imitujących prawdziwe auta) wersje zachodnich filmów (od Gwiezdnych Wojen do Rambo). Ma to swój niepowtarzalny urok po latach. „Cierń Boga” wygląda jak taka turecka amatorska wersja „Pasji” Mela Gibsona.

 

W filmie Jezus swoje nauki głosi głównie tylko swoim uczniom. Fragmenty wypowiedzi Jezusa znane z Ewangelii są wycięte z sytuacji opisanych przez Ewangelistów i wklejone w rozmowy Jezusa z uczniami. Filmowy Jezus non stop dowcipkuje i wszelkie swoje wypowiedzi okrasza czerstwymi dowcipami.

 

Jezus został przedstawiony jako wędrowny nauczyciel, pozbawiony sacrum, zwulgaryzowany. W „Cierniu Boga” Piotr rzuca żonę i idzie za Jezusem, bo ma dość swojego smutnego i ciężkiego życia. Wyprawa Jezusa i jego uczniów pokazana jest jako impreza znudzonych i nieodpowiedzialnych facetów.

 

W filmie niezwykle podkreślony jest rzekomy antynacjonalistyczny wątek nauczania Jezusa. Uczniowie są szczególnie rozczarowani tym, że Jezus nie chce być przywódcą walki narodowowyzwoleńczej z rzymską okupacją. Wątek jest o wiele bardziej podkreślony niż by mogło to wynikać z najbardziej śmiałych interpretacji Ewangelii.

 

Matka Boska pokazana jest jako tłustawa stara baba, i to tylko w kilku scenach. Nie odgrywa właściwie żadnej pozytywnej roli. Nie widać, by Jezus darzył ją miłością. Maryja chce odwieść Jezusa od jego misji. Filmowy brat Jezusa Jakub ma pretensje do Jezusa, że porzucił swoją matkę i przynosi wstyd rodzinie. Takie przestawienie relacji rodzinnych Jezusa, jest bardziej bliskie apokryfom niż kanonowi Pisma Świętego. Marginalizacja i negacja roli Matki Bożej ma zdecydowanie antykatolicki, protestancki charakter.

 

Sztuka religijna powinna być najwyższej próby. Niestety katolikom wtyka się kicz i tandetę. Twórcy wychodzą z założenia, że z szacunku dla Pana Boga, katolik nie będzie śmiał nazwać kiczu kiczem, a tandety tandetą. Czas skończyć z tolerowaniem kiczu i tandety w sferze sacrum. Pan Bóg, Kościół, zasługują tylko na prawdziwą sztukę, a nie na kicz i tandetę, które należy dodatkowo traktować surowo jako formę profanacji, urągania Bogu. Film „Cier Boga” nie ma nawet charakteru ekranizacji tradycyjnych wielkopostnych misteriów, jest zdecydowanie prostacki i pokraczny.

 

Postać Judasza w filmie ukazana jest bardziej według apokryfów niż według tekstu kanonicznego. Filmowy Judasz przychodzi do Sanhedrynu, chcąc zorganizować debatę Jezusa z Sanhedrynem, by doszło do kompromisu i współpracy obu stron. Sanhedryn wykorzystuje dobrą wolę Judasza i wykorzystuje jego naiwność, by złapać Jezusa.

 

Judasz ukazany więc jako ofiara. Dodatkowo Jezus prosi Judasza, by ten poinformował Sanhedryn o miejscu bytności Jezusa i uczniów. Alienacje Judasza pogłębia to, że jest on ofiarą nienawiści ze strony innych uczniów. Ostatecznie można odnieść wrażenie (ze sceny w której uczniowie patrzą na wiszącego trupa Judasza), że to uczniowie zabijają Judasza, tym bardziej, że w filmie uczniowie wielokrotnie mówią o tym że Judasza należy zabić.

 

Ostania wieczerza ukazana jest jako wspólny posiłek, a nie ustanowienie Eucharystii. Niezwykle podkreślone jest to, że to pamiątka wyjścia z Egiptu. Podkreślony jest symboliczny charakter chleba i wina. Co niezwykle ciekawe Jezus karmi uczniów chlebem, winem i porem maczanym w jakimś sosie (zapewne reżyser filmu jest wiernym kościoła w którym „komunia” udzielana jest pod trzema postaciami - chleba, wina i pora). Cała ostatnia wieczerza kończy się radosną zabawą i wspólną konsumpcją alkoholu.

 

W Ogrójcu jeden z uczniów zwraca się do reszty per „towarzysze” (co zresztą zgodne jest z wielokrotnym podkreślaniem w filmie trudności uczestniczenia bogatych w zbawieniu). Piotra stojącego przed domem, w którym przesłuchiwany jest Jezus, przepytuje trzykrotnie skryba Sanhedrynu (ten sam, który wykorzystał Judasza). Jeden z ukrzyżowanych łotrów ma pretensje do Jezusa za to, że to przez niego znalazł się na krzyżu. Zamiast sceny Zmartwychwstania mamy scena wskrzeszenia Jezusa przez światło z nieba. W filmie Tomasz chciał wkładać palec we wrzody Jezusa. W jednej z ostatnich scen Jezus po wskrzeszeniu przychodzi do pomieszczenia gdzie są uczniowie, widać dokładnie, że drzwi do pomieszczenia są otwarte (gdyż przed chwilką wchodzi przez nie jeden z uczniów).

 

Złośliwie można zażartować, że w dawnych dobrych czasach inkwizycja nie dopuściła by do dystrybucji filmu „Cierń Boga”. Niemniej Episkopat Polski powinien z całą surowością ocenić ten film, by nie dopuścić do zbałamucenia wiernych heretyckimi treściami i zniszczenia ich poczucia estetyki.

 

Jan Bodakowski

 

WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną