Lech Wałęsa, uważany przez wielu historyków oraz jego dawnych przyjaciół za Tajnego Współpracownika SB o kryptonimie "Bolek" po raz kolejny wyraził swoje wsparcie dla obozu władzy (PO-PSL).

Tym razem zaatakował Związek Zawodowy "Solidarność", który zresztą coraz mniej chce być kojarzony z Lechem. W porannej audycji Radia Zet Wałęsa powiedział jak na miejscu premiera postąpiłby ze związkowcami "Solidarności" protestującymi z powodu wydłużenia wieku emerytalnego.

- Gdybym był na miejscu Tuska dałbym polecenie spałować, oddać za to, władzę trzeba szanować (…) oni są przedstawicielami narodu, nie mogą pozwolić sobie na takie, na opluwanie, na bijatykę, no, no, no. Panie premierze, więcej zdecydowania, dość takiej zabawy. - Pałowałby pan członków, działaczy „Solidarności”? - zapytała Monika Olejnik. - Tak, z przewodniczącym na czele. Pierwszego bym, jak byłbym komendantem albo premierem wyszedł z pałą i go spałował, że nie potrafi mądrze układać stosunki w wolnej Polsce – odpowiedział Wałęsa.

- Problem Wałęsy, Mazowieckiego czy Tuska polega na tym, że oni boją się społeczeństwa. Mają pełną świadomość tego, co robili w przeszłości, i że nie wszystko to było uczciwe wobec ludzi. Boją się, że w proteście obywatele mogą strącić ich z pozycji i stanowisk i przejdą do historii jako postacie negatywne. Bronią się przed tym na różne sposoby. Mogą użyć siły. Może mogliby nawet zabić? - powiedział Krzysztof Wyszkowski, który po stwierdzeniu agenturalnej działalności Wałęsy nazywany był przez byłego prezydenta "małpą z brzytwą", "wariatem" i "chorym debilem".

W takim stylu Wałęsa traktuje swoich adwersarzy. A co zrobiłby ze związkowcami, którzy nie chcą zgodzić się na przechodzenie na emeryturę w wieku 67 lat? - Spałować - rozwiązuje problem legendarny Lech.

Ciekawe czy takimi metodami były lider "Solidarności" przesiąkł z powodu zbyt częstych kontaktów z ubekami i zbyt dużej ilości wódki wypitej z Kiszczakiem?

Robert Wit Wyrostkiewicz
fot. Internet