Gehenna niemieckich obrońców życia

0
0
0
/

Aktywnie działający obrońcy życia w Niemczech stale są narażeni na ataki radykalnych lewackich grup, w tym na ataki fizyczne i uszczerbki we własności. Utrwalany jest także ich negatywny stereotyp w mediach oraz łamana wolność do zgromadzeń i wyrażania poglądów poprzez tworzenie obszarów, w których przebywanie działaczy pro-life jest zakazane – alarmuje Observatory on Intolerance and Discrimination against Christians.


Dotychczas skargę na Niemcy złożyły w Radzie ds Praw Człowieka ONZ dwie niemieckie organizacje broniące życia, w tym "Kostbare Kinder".

Ta ostatnia wystosowała specjalny list do wysokiego komisarza ds praw człowieka przy ONZ, w którym ubolewa nad postępowaniem rządów miast Freiburga i Monachium: „we Freiburgu Agencja Porządku Publicznego zabroniła wejścia na teren wokół organizacji „pro familia” (oferującej doradztwo w sytuacji konfliktu serologicznego, w tym również aborcję – posiada ona własne kliniki aborcyjne) doradcom z naszego stowarzyszenia. Miasto Freiburg ustosunkowało się do kampanii medialnej (zainicjowanej przez „pro familia”) w dwóch gazetach i kanale telewizyjnym. We wszystkich trzech nie mieliśmy szans na wyrażenie naszego stanowiska”.

Podobne trudności „Kostbare Kinder” napotkała w Monachium, gdzie obecnie toczą się rozprawy sądowe przeciwko członkom tej organizacji, jako że Agencja Porządku Publicznego uznała, iż czuwanie przy klinikach aborcyjnych i próby odwiedzenia kobiet od zabicia ich własnych dzieci zagrażają prywatności tych matek oraz ich prawom.

We Freiburgu aktywiści pro-life musieli za tego typu działania zapłacić karę w wysokości 250 euro. W Monachium mają do zapłacenia zdecydowanie więcej, gdyż aż 1500 euro tylko za to, że pokazali zdjęcie 12 tygodniowego maleństwa z przesłaniem „sześć miesięcy przed narodzeniem” na publicznym deptaku przed kliniką aborcyjną.

„Od października 2008 r. szyby w oknach w naszym centrum były tłuczone aż cztery razy. I bardzo często na ścianach gryzmolono lewackie lub obraźliwe hasła” piszą w liście zdruzgotani obrońcy życia, podkreślając, iż przez trzynaście lat swojej działalności ani razu nie złamali prawa.
 
Wskazują przy tym na utrwalane w mediach negatywne stereotypy ich działalności. Otóż w państwowej telewizji ARD ukazał się film stanowiący atak na ich pracę. „Żadna kobieta, która była szczęśliwa, że nie zabiła swojego dziecka, nie miała możliwości wypowiedzenia się przed kamerami. Zaoferowaliśmy to, lecz zespół telewizyjny nie wykazał żadnego zainteresowania. Żadna kobieta, która cierpiała, lub cierpi z powodu aborcji, nie mogła wystąpić w telewizji. Zaoferowaliśmy to, ale stacja nie wykazała zainteresowania. Powiedzieliśmy im o wielu przypadkach, w których kobiety otrzymywały od nas gesty solidarności i realną pomoc, przedstawiliśmy świadectwa napisane przez wdzięczne i szczęśliwe matki włącznie z fotografiami dzieci reporterowi Timowi Fugmannowi – nic z tego nie znalazło się w materiale filmowym. Moderator przedstawił nas za to jako ludzi, którzy dręczą i straszą kobiety i lekarzy” - napisali obrońcy życia.

Przykład niemiecki nie jest odosobniony. Obrońcy życia w zasadzie w żadnym kraju nie mają łatwo, nawet w katolickiej wydawałoby się Polsce. Przekonali się o tym wielokrotnie chociażby działacze Fundacji Pro-Prawo do Życia, nękani przez polskie organy ścigania, które zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby zajęły się tropieniem lekarzy zabijających nienarodzone dzieci.
 
Ci jednak pozostają nie tylko bezkarni, lecz również coraz bardziej bezczelni. Prof. Wielgoś, dziekan Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego stwierdził w marcu w wywiadzie dla www.pch24.pl, że "nauka" zabijania nienarodzonych mieści się w zakresie specjalizacji ginekologicznej. Oznacza to, że młodym lekarzom wpaja się, iż należy zabijać chore dzieci. Tymczasem obrońcom życia – stale knebluje usta.

Anna Wiejak
fot. Joanna Szałata/Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana” w Szczecinie

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną