Był sobie sondaż, czyli czy PiS tak naprawdę prowadzi

0
0
0
/

Od piątku medialna Polska, a siłą rzeczy my wszyscy jej konsumenci, żyjemy niemal wyłącznie wynikami sondażu TNS dla programu „Forum”. Dwa inne pomiary wykonane w tym samym okresie pokazują zupełnie inny rozkład sympatii politycznych Polaków.


To, że wyniki sondaży wyborczych w Polsce należy traktować z przymrużeniem oka wie chyba każdy przedszkolak. Ilość tych wątpliwej jakości badań, jakie wyprodukowały w ostatnich dwóch dekadach ośrodki demoskopijne, jest ogromna. Media, bez najmniejszej refleksji, kupują „słupkowe newsy”. Zwłaszcza te określane mianem „sensacyjnych”.

Nie inaczej dzieje się od ubiegłego piątku, kiedy to cała Polska od Bałtyku po Tatry dowiedziała się, że najbardziej popularną partią w naszym kraju nie jest już Platforma Obywatelska. Z sondażu TNS dla programu „Forum” wynika bowiem, że znacząco wzrosło poparcie dla PIS, którego przewaga nad partią Tuska wynosi aż 6 pkt. proc.

 

 

PiS udowadnia, że w niecały tydzień jest w stanie stać się liderem  >>


Moja uwaga odnosi się do samego pomiaru. Każde badania realizowane w trakcie, bądź tuż po zakończeniu intensywnej obecności danej formacji obarczone jest ponadprzeciętnym wpływem pierwiastka emocjonalnego. Ta chwilowa fotografia rzeczywistości jest niejako prześwietlona, a co za tym idzie, jej przydatność ma ograniczoną wartość poznawczą.

Z doświadczenia mogę podać przykład z okresu tzw. „afery z taśmami prawdy”, czyli nieudolną próbą poszerzenia bazy parlamentarnej dla ówczesnego rządu Jarosława Kaczyńskiego, której podjął się Adam Lipiński z PIS w rozmowie z Renatą Beger z Samoobrony. W ramach Polskiej Grupy Badawczej, wykonaliśmy wtedy dwa pomiary na przestrzeni pięciu dni. Ten w dzień „po zdarzeniu” pokazywał spory spadek poparcia dla PIS. Cztery dni później wahadło wróciło do poprzedniego miejsca.

Czy tym razem będzie tak samo? Trudno dziś wyrokować. Z całą pewnością ostatnie badanie TNS było przede wszystkim szybko rozstrzygniętym plebiscytem na temat aktywności medialnej głównych partii politycznych w Polsce. I tu, ogrom pracy włożony przez Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenie, był naprawdę imponujący. Przy kompletnej pasywności Platformy, PIS absolutnie zdominował polityczny dyskurs. To musiało zadziałać.
 
Ważna jest też technika pomiaru TNS. Rozkład poparcia, z dominacją PO i PIS sięgającą prawie trzech czwartych potencjalnych wyborców, karze przypuszczać, że respondenci sami wskazywali formację, na którą byliby gotowi oddać swój głos. Taka konstrukcja siłą rzeczy premiuje formacje, o których się mówi i które widać w mediach. Powoduje to jednak ich chwilowe przeważenie kosztem ugrupowań średnich i małych i nie jest odzwierciedleniem karty do głosowania.   

Do tego dochodzi jeszcze dylemat sondażowni co pokazać. Bo w badaniach TNS decydenci mieli do dyspozycji wyniki dla zdecydowanych wyborców. Tych, którzy mają sprecyzowane preferencje i wezmą udział w wyborach. Mieli też rezultaty dla ogółu respondentów, po filtrze aktywności wyborczej, a więc także osób, które rozważają wzięcie udziału w głosowaniu. Prezentowany wynik 39 proc. dla PIS do 33 proc. dla PO odnosi się z całą pewnością do tego drugiego zaszeregowania.

W pierwszym przewaga PIS nie była zapewne większa niż 4 pkt. proc. A biorąc pod uwagę błąd statystyczny i zjawisko poprawności politycznej, które – moim zdaniem – nakazuje ukrywanie preferencji przez część elektoratu PO, wynik partii Kaczyńskiego i Tuska był bliski remisu.
 
Jeśli tak to oznacza to, że PIS dotarł do poziomu wyniku z 2007 roku, czyli wciąż znajduje się „pod sufitem”. Partia Jarosława Kaczyńskiego pozostaje w trendzie wzrostowym, ale jeszcze nie pozyskała dużej grupy nowych wyborców.

Inaczej niż PO, której notowania podążają w dół. Ubytek sięga już około jednej czwartej wyborców z 2007 i 2011 roku. Gdyby wierzyć w sondaż TNS oznaczałoby to, że PIS przejął od PO większość uciekającego elektoratu. To mało prawdopodobne, żeby kosztem Platformy nie nasyciło się, chociaż trochę, także SLD i Ruch Palikota.

Ważne jest to, że dla wychwycenia trendu potrzebne są co najmniej dwa-trzy miesiące obserwacji wyników sondaży. Dopiero suma pomiarów, realizowanych różną techniką mniej więcej w tym samym czasie, może nam powiedzieć cos więcej o naszych sympatiach politycznych.

A jak pokazuje historia „sondażowych wyskoków” w ostatnich latach pomiar, którego wyniki znacząco odstawały od reszty był w niedługim czasie korygowany. Nie powinien wobec tego zdziwić nas, być może już w tym tygodniu, zaprezentowany wynik badań TNS dla „Wyborczej”, spłaszczający różnicę między PIS a PO. Podobnie może być z SMG dla „Faktów” TVN, czy CBOS.

A to oznaczałoby, że jesteśmy bliscy przecięcia się dwóch osi PO i PIS. W tym kontekście ważny jest moment. A przychodzi on na nieco mniej niż dwa lata przed pierwszą weryfikacją wyborczą. Najbliższe głosowanie do Parlamentu Europejskiego to czerwiec 2014 roku.

Wystrzelić w sondażach i utrzymywać wysoką pozycję jest znacznie trudniej niż atakować z drugiego, czy trzeciego miejsca. Radość wśród polityków PIS dziś, tak widoczna po jednym pomiarze, dowodzi olbrzymiego, kilkuletniego wygłodzenia. Wiemy jednak jak może się skończyć łapczywe uzupełnienie niedoborów organizmu.
  
Głód sukcesu dotyka też dziennikarzy mediów sprzyjających tzw. prawicy patriotycznej.  Tu też emocje biorą górę nad myśleniem racjonalnym. Wystarczy wejść na portal wpolityce.pl, czy niezalezna.pl. Tam już wszystko wydaje się być rozstrzygnięte. Odbywa się przysłowiowe dzielenie skóry na niedźwiedziu.

A podgrzana do granic możliwości temperatura przenosi się na elektorat. Zupełnie jak w końcówce ostatniej kampanii parlamentarnej, ze słynnymi doniesieniami z Nowogrodzkiej o prowadzeniu PIS w sondażach wewnętrznych tej partii. Sukces był na wyciagnięcie ręki. I jak to się skończyło? Kolejną szóstą z rzędu przegraną partii Jarosława Kaczyńskiego.
 
Tym razem nie ma już co prawda sondaży wewnętrznych, ale jest jeden pomiar TNS. Firmy, która podobnie jak cała renomowana socjometria przez lata była tak krytycznie oceniania przez polityków prawicy.

Tymczasem w ciągu jednej chwili politycy i media PIS rozgrzeszyli instytuty demoskopijne za „dokonania” w przeszłości. Zły TNS, czyli dawny OBOP i Pentor, nagle stał się godną szacunku instytucją. Czy podobnie rzecz będzie się miała z SMG czy CBOS? I czy ta miłość przetrwa ciężkie czasy, kiedy notowania PIS wyhamują, a nawet zaczną się obniżać?
 
A o to ostatnie wcale nie będzie trudno. W sobotniej prognozie napisałem, że czeka nas triumfalizm, buta i walka o wpływy wokół Jarosława Kaczyńskiemu. Dlaczego? Bo obecny PIS to w dużej mierze kontynuacja PC, ZCHN, AWS i ROP. Ci sami ludzie pod innym sztandarem. Ale z obciążeniami – krótkowzrocznością, małostkowością, głupotą, i politycznym romantyzmem.

 

Pasywna Platforma, aktywny PiS >>

To oni przyzwyczaili nas do tego, że symptomy wychodzenia z dołka – to zarazem początek samozagłady. Wystarczyło posłuchać przedstawiciela PIS w niedzielnej audycji publicystycznej. Czas się bać.

Bać, ale też obserwować w spokoju i nie emocjonować się pojedynczym sondażowym wygibasem. Zwłaszcza, że pierwsza weryfikacja mieć będzie miejsce dopiero w czerwcu 2014 roku, kiedy odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Do tego czasu w słupkach poparcia dla partii zmieniać się będzie często. Nie zawsze w kierunku przez nas oczekiwanym.

Marcin Palade
fot. Agata Bruchwald/prawy.pl
 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną