Normalni endecy, tygodnik i płyn do mycia naczyń

0
0
0
/

Z tygodnia na tydzień kurczy się przestrzeń publiczna, gdzie można przeczytać informacje lub opinie, odstające od obowiązującej linii nowego BBWR – zwanego Platformą Obywatelską.


W Polsce Ludowej konkurencji na rynku mediów elektronicznych nie było. Ideologicznie nie było to możliwe. W radiowych serwisach od Jedynki do Czwórki czytano ten sam zestaw informacji. Dziennik Telewizyjny niczym nie różnił się od Panoramy. W Teleexpressie treść była ta sama, a forma łagodniejsza. Bo to był odcinek pracy PZPR nad młodzieżą.

Po 1989 roku mamy podobno medialny pluralizm. Ale budowany w dużej mierze przez ludzi PRL-owskich służb, bądź ich potomstwo. Jeszcze kilka lat temu, zwłaszcza po „aferze Rywina”, czyli konflikcie „wśród swoich”, na porządku dziennym była polemika, różnorodność poglądów. Choć trzeba powiedzieć, że nie mieliśmy do czynienia z równowagą stron sporu o Polskę, w minionych dwóch dekadach. Ci „na lewo” zawsze mieli przewagę.

Sytuacja zaczęła się pogarszać po 2007 roku, a nabrała przyspieszenia po ostatnich wyborach parlamentarnych. Chęć kontrolowania „propagandy” ze strony rządzącego obozu stała się tak wielka, że dla realizacji postawionego celu nie zawahano się użyć wszelkich dostępnych środków.

Ciąg informacyjny od Teleexpressu, przez Wydarzenia Polsatu, Fakty TVN, czy Wiadomości TVP – to trochę bardziej kolorowa telewizja a la PRL. Nie inaczej jest z radiem. Czy to publiczne, czy komercyjne – obowiązuje zasada „rządzących głaskać, resztę skopać”. W gazetach, tych wiodących, podobnie. A gdyby gdzieś pojawił się inny, od oczekiwanego, punkt widzenia – działać.

Tak też stało się z koncernem Presspublika, wydającym między innymi „Rzepę” i „Uważam Rze”. Po trotylowym artykule Gmyza, zaczął się proces zmian kadrowych w obu publikatorach i obsadzania kluczowych stanowisk przez „swoich”.
 
Dziennik „Rzeczpospolita” wziął w swoje ręce uczeń Adama Michnika – Bartosz Węglarczyk. Na naszych oczach obserwujemy na łamach tego pisma ewolucję od miękkiej opozycji ku łagodnemu wsparciu rządzących. W tygodniku zaś, z dnia na dzień odbyła się egzekucja. Wpływowy, krytyczny wobec władzy „Uważam rze” został personalnie wywrócony do góry nogami.

Oczywiści, sprytnie nie zwolniono wszystkich. Odbył się proces łyżeczkowania. Naczelny, zastępca, a potem w ich obronie odejście całego niemal zespołu – na prośbę tych ostatnich oczywiście.
 
Tak oto kolejne medium przeszło w całości do obozu wielkiej Platformy. O tym skoku, nie licząc dożynanych mediach toruńskich, mówiło się na mieście od kilku miesięcy. Na biznes wirtualne pieniądze, miał wyjąć jeden z największym ludzi branży finansowej. Rekin – jak mawiają na Wall Street.    

Człowiek w wieku średnim, ale taki, co to już na studiach w PRL zdążył podobno donosić na solidarnościowo myślących kolegów. W interesach pomogły służby. A ponieważ Polska jest wciąż „służbowa”, to teraz przyszła pora na rewanż.

Inny potentat, ale w rzeczywistości, jak głosi plotka, zwyczajny słup i finansowy golas, kupił duże wydawnictwo. Z bagażem sporej grupy niepokornych dziennikarzy. Wyczekał i właśnie wczoraj sczyścił redakcję do samego dna.

Oczywiście teraz będą pozory. Stary-nowy tygodnik będzie dalej „centroprawicowy”. Będzie różnił się od „Wprost”, „Newsweeka”, czy „Polityki”. Na łamach zagoszczą dziennikarze, o których nie będzie można powiedzieć – lewacy. Nominacja nowego naczelnego zdaje się potwierdzać inne doniesienia „z rynku medialnego”, że za całą operacją może stać ex-polityk i znany adwokat. Nowy szef pisma jest jego dobrym znajomym.

Co to oznacza? Ano to, że w ramach „domykania systemu” w „Uważam rze” najbliższe numery przyniosą pewnie wywiady z rzeczonym-głównym rozgrywającym, innym „nawróconym" na normalność europosłem-spindoctorem, „katolikiem po przejściach” byłym premierem, czy świeżym doktorem narodowcem, który komunikuje się z młodszymi kolegami z Młodzieży Wszechpolskiej przy pomocy „Gazety Wyborczej”. Kilka dni temu Adam Michnik powiedział, że są w Polsce normalni endecy. Są – ci koncesjonowani.

A władza jak w PRL, potrafi wynagrodzić. Warto było pójść w „rodzinnym marszu z Bronkiem”. W rewanżu do dyspozycji pozostaje wysokonakładowy tygodnik. Bez znaczenia, że za pół roku jego sprzedaż spadnie o połowę.

Rachunek ekonomiczny? Skoro PAX dostawał od Państwa papier na gazety i mógł produkować płyn do mycia naczyń, to, czemu teraz współczesny nam PAX miałby nie mieć takich atrybutów. Gazeta już jest, a kiedy w ramach prywatyzacji za złotówkę w ręce „normalnych endeków” wpadnie jakiś mały biznesik? Może coś, jak dawniej, ze spraw kuchennych? Konserwatywne gospodynie domowe czekają.

Wanda Grudzień

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną