Prof. Kęder: O. Augustyn Kordecki zawierzył się Maryi

0
0
0
/

Na Jasnej Górze obchodzono jubileusz  340. rocznicy śmierci o. Augustyna Kordeckiego, legendarnego bohatera Polski, przeora klasztoru Ojców Paulinów, który podczas najazdu Szwedów w 1655 r. ukrył Cudowny Obraz Matki Bożej, umieszczając w kaplicy jego kopię.



Podczas uroczystości upamiętniających postać O. Kordeckiego w Kaplicy Różańcowej prof. Wojciech Kęder, wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie mówił o wielkiej roli, jaką ten niezłomny zakonnik odegrał w  historii Polski. Przybyli do Kaplicy Różańcowej duchowni i wierni wysłuchali wykładu prof. Kędry „O. Augustyn Kordecki - człowiek wielkiego zawierzenia i mąż stanu".
 
- Trudno znaleźć osobę, która nie słyszałaby o  ojcu Kordeckim. Ten skromny paulin wygrywa z niejednym monarchą – mówił historyk, podkreślając, że o. Kordecki od samego początku oblężenia Jasnej Góry, obserwując beznadziejną sytuację, w której wówczas znalazła się złupiona przez Szwedów Rzeczpospolita, postępował bardzo logicznie. Jego największą bronią była gra na czas i nie wpuszczanie pod żadnym pozorem Szwedów do Jasnogórskiego Sanktuarium. Potrafił przez długi okres zwodzić gen. Burcharda Müllera, dowódcę szwedzkiego wojska, tak aby uchronić Jasną Górę przed zniszczeniem i profanacją.

- Wiara O. Kordeckiego zdecydowała o tym, że ten człowiek dokonał dla naszego kraju tego, czego nie zdołali dokonać żadni ówcześni znakomici hetmani – podkreślał historyk z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II. 

Prof. Wojciech Kędra zaznaczył, że obrona Jasnej Góry stanowiła punkt zwrotny w dziejach ówczesnej Rzeczpospolitej, który ratował „kraj z topieli”.  A zaledwie 40 dni z życiorysu o. Kordeckiego – tyle,  ile trwało oblężenie Jasnej Góry – zadecydowało o niesłychanym bohaterstwie tego duchownego, który zapisał się  na trwałe w dzieje naszej historii.
 
Profesor tłumaczył również  „beznadziejną sytuację” , w której znalazła się Rzeczpospolita w momencie  napadu Szwedów. Przypomniał, że  nasz kraj był wyczerpany licznymi wojnami, które miały miejsce przez cały XVII wiek (walki z Tatarami, Rosją, Szwecją). Podkreślał, że mieliśmy do czynienia nie tylko z najazdem obcej armii, ale także z całkowitym załamaniem struktur państwowych.

Wspominając tamten czas, mówił: – W ciągu kilku miesięcy działy się rzeczy potworne.  Zawodziło wszystko. Następowały haniebne kapitulacje pospolitego ruszenia, centralni urzędnicy zawiedli, król (Jan Kazimierz – przyp. red.) uciekł za granicę, hetman Radziwiłł podpisał akt zdrady – wyliczał historyk, dodając, że szlachta zaczęła podpisywać akty lojalności w zamian za tzw. salwagwardia, których celem był strzeżenie bezpieczeństwa szlachty przed szwedzkim uciskiem.  - W obliczu tej armii, która nie była ani armią pomocniczą, ani sojuszniczą, tylko po prostu napadła na Polskę, wiele osób ze szlachty nie widziało przeszkód w tym, aby król szwedzki był również polskim władcą, co stanowiło totalną katastrofę  - akcentował prof. Wojciech Kęder.
 
O. Kordecki był świadom tego, że heretycka armia szwedzka w momencie, gdy wejdzie do Jasnogórskiego Sanktuarium, dopuści się nie tylko jego grabieży, ale też haniebnej profanacji i całkowitego znaczenia tego świętego miejsca.

Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, podjął bohaterską decyzję bronienia Jasnej Góry od samego początku oblężenia twierdzy przez Szwedów. O. Kordecki mimo, że dysponował dziesięciokrotnie mniejszą załogą w porównaniu do szwedzkiego wojska, którego korpus liczył  ok. 3 tys. osób oraz czekając – jak podkreślał  prof. Kęder - „tak naprawdę, nie wiadomo na co” - nie poddał się i rozegrał perfekcyjne dyplomatyczne kroki, w którym najważniejszym czynnikiem był czas. 

O. Kordecki zaczął znakomicie zwodzić gen. Müllera. Jego taktyka opierała się na złudnych obietnicach składanych szwedzkiemu dowódcy, że bramy twierdzy zostaną otworzone, ale na ten moment Szwedzi muszą  poczekać.

- Müller przybył z odpowiednią ilością wojska do zdobycia tej małej fortecy, ale spotkał się z niespodziewanym oporem – przypomniał prof. Kęder. W pewnym momencie wódz Szwedów miał dosyć dyplomatycznych rozgrywek o. Kordeckiego. Gen. Müller sprowadził z Olkusza górników, którzy mieli za zadanie podkopywać Jasnogórską twierdzę. Co więcej, z Krakowa przyprowadził dwa ciężkie działa, których celem było zniszczenie Jasnej Góry. W sumie szwedzki generał dysponował sześcioma działami oblężniczymi. 10 grudnia 1655 r.  sytuacja wyglądała bardzo groźnie. Mury Jasnej Góry zaczęły pękać. Jasnogórskiemu Sanktuarium groził pożar. Na szczęście, artylerzystom, broniących domu Matki Bożej Częstochowskiej, udało się zniszczyć jedno z  potężnych dział Szwedów, drugie zaś rozerwał wybuch.

- Jedyne co mógł zrobić o. Kordecki to tylko zawierzyć się Maryi – mówił prof. Wojciech Kęder. Heroiczna obrona Jasnej Góry wbrew wszelkiemu rozsądkowi okazała się jedną z najlepszych decyzji, jaką mógł podjąć o. Augustyn Kordecki. W połowie grudnia nastąpił swoisty cud. Zaczął sypać gęsty śnieg, a 26 grudnia gen. Müller postanowił wycofać się z oblężenia Jasnej Góry. Matka Boża czuwała przez wszystkie dni oblężenia nad Jasnogórskim Sanktuarium i nie dopuściła do jego zajęcia przez szwedzkich najeźdźców.

tekst i fot. Magdalena Kowalewska

PODOBAŁ CI SIĘ ARTYKUŁ? WESPRZYJ NAS!

Pobierz bezpłatny program do rozliczania PIT-ów, który za Ciebie wypełni zeznanie podatkowe, a 1 % przekażesz automatycznie dla naszego wydawcy, Fundacji SOS - Obrony Poczętego Życia:


 
Działania Fundacji można także wesprzeć wpłacając pieniądze na konto: 32 1140 1010 0000 4777 8600 1001 lub skorzystać z szybkiej wpłaty przez internet >>

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną