Kandydatów na prezydenta USA łączy... dbałość o Izrael

0
0
0
/

prawy.pl_images_nowe_rozne_a_z_i_izraelUSANic tak nie łączy amerykańskich kandydatów na prezydenta jak... dbanie o interesy Izraela. Od wielu lat ze szkodą dla obywateli Stanów Zjednoczonych amerykańscy politycy wspierają interesy Izraela. Ta niezwykle kosztowna dla amerykańskiego podatnika działalność przynosi od dekad tylko straty dla USA. Stany Zjednoczone, wspierając Izrael, mają bardzo złe stosunki z większością krajów muzułmański, podczas gdy w interesie geopolitycznym powinny zabiegać o sojuszników w rejonie Bliskiego Wschodu. Antyamerykańska proizraelska obsesja polityków widoczna jest też wśród kandydatów na urząd prezydenta USA. Kandydatka na kandydata Partii Demokratycznej na urząd prezydenta USA Hilary Clinton zaatakowała podczas corocznej waszyngtońskiej konferencji American Israel Public Affairs Committee (jednego z wpływowych żydowskich lobby w USA), kandydata na kandydata Partii Republikańskiej na urząd prezydenta USA Donalda Trumpa, za to, że ten zadeklarował neutralność w konflikcie na Bliskim Wschodzie, choć dla Demokratów i Republikanów dogmatem jest absolutne wspieranie Izraela, za wszelką cenę. Postawa Donalda Trumpa została skrytykowana przez wielu prominentnych polityków Partii Republikańskiej. Donald Trump podpadł też tym, że nie zadeklarował przeniesienia ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy. Kandydatka na kandydatkę Hilary Clinton zadeklarowała zgromadzonym amerykańskim Żydom, że bezpieczeństwo Izraela nie podlega negocjacjom. Deklaracje żony byłego prezydenta zostały przyjęte owacyjnie. Hilary Clinton zapowiedziała, że jak zostanie prezydentem USA to relacje Stanów Zjednoczonych z Izraelem będą jeszcze lepsze, a USA będą Izraelowi dostarczać najnowocześniejszą broń. Co ciekawe podczas konferencji AIPAC mają wystąpić prawie wszyscy kandydaci na kandydatów na urząd prezydenta USA. Prócz kandydata na kandydata partii demokratycznej Berniego Sandersa, który pewnie nie musi występować, bo sam jest Żydem, a dodatkowo jako Żyd może sobie pozwolić na kontestowanie polityki Izraela. Zastanawiający jest brak refleksji amerykańskich polityków nad sojuszem politycznym Izraela z Rosją. Izrael oficjalnie zadeklarował wsparcie dla rosyjskiej polityki historycznej i gloryfikacji Armii Czerwonej odpowiedzialnej za zbrodnie na obywatelach państw europejskich. W izraelskich resortach siłowych, armii i bezpiece pracują dziesiątki tysięcy Żydów z Rosji mających ogromny sentyment do Putina, i przez kata będących funkcjonariuszami armii sowieckiej i sowieckiego aparatu bezpieczeństwa. Sojusz Rosji i Izraela wyraził się też w pomocy militarnej Izraela dla Rosji kiedy to Żydzi przekazali Rosjanom kody do dronów armii gruzińskiej. Stany Zjednoczone jako pierwszy kraj, w ciągu 11 minut, uznały proklamację niepodległości Izraela. USA od dziesięcioleci finansowały istnienie izraelskiej armii. Pierwsza z wielu „pożyczek" miała miejsce w 1949 roku i wynosiła 100.000.000 dolarów – podobnie jak wszystkie kolejne została umorzona. Hojności USA dla Izraela nic nie mogło zatrzymać, nawet zatopienie USS „Liberty" i zamordowanie przez Żydów 34 amerykańskich marynarzy w 1967 roku. Od 1969 roku USA było głównym dostawcą broni do Izraela (do 1967 Izrael był wspierany też przez ZSRR). W 1969 USA przekazało Izraelowi 50 nowoczesnych odrzutowców myśliwskich Phantom. Kontrakty wojskowe w USA przedstawiano Amerykanom jako dochodowy biznes, w rzeczywistości były darowiznami. W ONZ USA służył Izraelowi do unikania konsekwencji swojej agresywnej polityki. W 1977 roku premier Izraela uznał „obszary na zachód od rzeki Jordan, a więc biblijną Judeę i Samarię za integralną część Wielkiego Izraela", tym samym rozpoczął się proces kolonizacji, okupacji i żydowskiego osadnictwa na tych terenach – czyli wysiedlania Palestyńczyków z ziem które od setek lat zamieszkiwali. Jednym z najbardziej proizraelskich prezydentów USA był Ronald Reagan. W administracji Reagana znalazło się wielu wpływowych masonów popierających politykę Izraela. Za rządów Reagana USA podpisały z Izraelem umowę o uczestnictwie w Obronie Strategicznej czyli programie gwiezdnych wojen. W 1985 USA podpisały z Izraelem umowę o wolnym handlu i utworzeniu wspólnej grupy do spraw rozwoju gospodarczego, a w 1987 USA nadały Izraelowi status ważnego sojusznika NATO. Każda z tych umów oznaczała olbrzymie dotacje z kieszeni amerykańskiego podatnika dla Izraela – „od 1973 roku do 2003 roku Stany Zjednoczone przekazały Tel Awiwowi 140 miliardów dolarów". W 2014 administracja Obamy przekazała Izraelowi „3,1 miliarda dolarów oraz 504 miliony dolarów przeznaczonych na wspólny program obrony rakietowej". Polska żyjąca złudzeniami co do amerykańskiej przychylności nigdy takich pieniędzy nie dostała ani nie dostanie. Każdego dnia z kieszeni amerykańskich podatników do budżetu Izraela transferowane jest prawie 10 milionów dolarów. Według umowy Busha z rządem Izraela USA są zobowiązane do dotowania Izraela sumą 30 miliardów dolarów od 2009 do 2018 roku. Wysokie dotacje USA dla Izraela dziwą tym bardziej, że USA ponad rok temu były niewypłacalne i przestały wypłacać pensje pracownikom sektora państwowego – policjantom czy nauczycielom. Dziwni też pokora Obamy wobec Izraela, w którym bez ogródek największe media wyrażają pogardę rasistowską wobec jego osoby. Prasa izraelska kpi też z faktu obecności licznych Żydów-syjonistów w administracji Obamy.  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną