Gen. Anders i Monte Cassino...

0
0
0
/

historia_andersmontecassinoGen. Władysław Anders, weteran I wojny światowej (armia rosyjska), wojny polsko-bolszewickiej 1919-20 i II wojny światowej, ośmiokrotnie ranny. W zamachu majowym marszałka Józefa Piłsudskiego, po stronie rządu, był szefem sztabu dowódcy obrony Warszawy. Mistrz zawodów kawaleryjskich w Europie (1932 r. Puchar Narodów w Nicei). We wrześniu 1939 r. dowodził Nowogródzką Brygadą Kawalerii, ranny (Ukraińcy), w niewoli sowieckiej. Wzięty z Lwowskiego szpitala do Moskwy (Łubianka), po bezskutecznym nakłanianiu go do wstąpienia do Armii Czerwonej, przesłuchaniach/torturach został na podstawie umowy Sikorski-Majski, 08/04/41 r, uwolniony i desygnowany na organizatora i dowódcę tworzącej się armii polskiej w Rosji Sowieckiej. Na wskutek szykan i nieporozumień i na prośbę Winstona Churchilla, Anders wyprowadził w dwóch etapach w 1942 r. 115 000 żołnierzy i ich rodzin z Rosji do Persji. Z początkiem 1944 r. 2. Korpus Polski, dobrze wyszkolony, uzbrojony i zgrany z Brytyjczykami na Bliskim Wschodzie, został przesunięty na front włoski w rejon górzystego Monte Cassino. Włochy – układ sił na Lini Gustawa Głównodowodzącym Grupy Armii Sprzymierzonych był gen. Sir Harold Alexander, dowódcą 5. Armii (US) był gen. Mark Clark, dowódca 8. Armii (brytyjskiej) był gen. Sir Oliver Leese, (2. Korpus gen. Andersa wchodził w skład tej armii). Frontem niemieckim we Włoszech dowodził marszałek polny III Rzeszy Albert Kesserling, (officer Luftwaffe, wywodzący się z bawarskiej katolickiej rodziny). Kesselring, nie chcąc doprowadzić do zniszczenia słynnego zwanego Atenami Średniowiecza wywodzącego się z 529 r. klasztoru św. Benedykta, nie obstawiał go wojskiem. Niemiecka linia obronna Gustawa biegła od Adriatyku na wschodzie, do Morza Tyrreńskiego na zachodzie. Opactwo św. Benedykta dominowało nad doliną rzeki Rapido od wschodu i rzeki Liri od zachodu, wzdłuż której biegła główna droga na północ do Rzymu. Nieudane szturmy Pierwszy atak na zaciekle bronioną i silnie umocnioną linię Gustawa rozpoczęła 5. Armia (US) 01/22/44 przy współdziałającym desancie na Anzio. Opactwo szturmowali pierwsi Amerykanie, obok Francuzi, jednak natarcie przyniosło klęskę 30 Dywizji Piechoty (ponad tysiąc zabitych). Następny krwawy szturm Monte Cassino przez 30 DP z 02/11/44, przyniósł straty do 90% pierwotnego stanu i doprowadził do jej rozwiązania. Trzeba przyznać, że Niemcy dołożyli wszelkich starań, aby nie dać Sprzymierzonym pretekstu do zbombardowania średniowiecznego klasztoru, który był klejnotem w historii religii katolickiej. Jednak naczelne dowództwo, jak i media w USA i Wielkiej Brytanii wywierały silny nacisk, nawołując do szybkiego przełamania oporu niemieckiego nawet za cenę zburzenia opactwa. Gen. Clark, na wniosek dowódcy 2. Korpusu Nowozelandzkiego gen. Bernarda Freyberga (a właściwie dowódcy Dywizji Hinduskiej, gen. Harry'ego Dimoline'a), poparty przez gen. H. Alexandra, nakazał 02/15/44 zbombardowanie klasztoru. Przeciwnikami bombardowania klasztoru byli generałowie Geoffrey Keyes i Charles Ryder. Ten pierwszy kilkakrotnie latał nad klasztorem i zapewniał, że nie widział tam żadnych niemieckich żołnierzy. Niemiecki marszałek Kesselring dowiedział się o planach bombardowania i wywiózł bezcenne zabytki oraz mnichów z klasztoru, zaś po nalotach, które tylko lepiej przygotowały teren do obrony, wzmocnił ruiny pododdziałami wyborowej 1 Dywizji Spadochronowej (dowdóca gen. Richard Heidrich). Obronę odcinka Monte Cassino powierzono gen. Fridolin von Senger und Etterlin (dowódcy IV Korpusu Pancernego). 15 lutego 239 amerykańskich bombowców (w połowie latające fortece B 17) pod dowództwem mjr. Bradforda Evansa i mjr. Franka Chappella w ciągu 3 godzin barbarzyńskiego bombardowania zamieniło w gruzy ten unikalny zabytek chrześcijańskiego świata. Zginęło ok. 1000 okolicznych uchodźców, którzy pewnie w tym świętym miejscu czuli się bezpiecznie. Nie zginął ani jeden Niemiec. W USA i Wielkiej Brytanii w mediach zapanowała nieopisana radość sławiąca zburzenie silnej niemieckiej twierdzy, która powstrzymywała pochód sprzymierzonych. Niestety najlepiej (nie tylko propagandowo) wyszli na tym Niemcy sprawnie obsadzając ruiny klasztoru zniszczonego głupotą sprzymierzonych i z nich wykrwawiając przez kilka miesięcy atakujące wojska alianckie, w tym Polaków. W tej bitwie na moment po bezmyślnym tym bombardowaniu klasztoru, moralnymi zwycięzcami zostali Niemcy. Kolejny szturm z 02/15/44 wykonały dywizje: brytyjska, hinduska i nowozelandzka. Zakończył się on niepowodzeniem i ogromnymi stratami (ok. 4 tys. poległych). 2. Korpus atakuje Monte Cassino Wobec trudnej sytuacji operacyjnej sprzymierzeni zmontowali wspólną ofensywę 5. Armii i 8. Armii, mającą doprowadzić do złamania oporu niemieckiego, aby otworzyć drogę na Rzym. Dowódca 8. Armii gen. Leese zaproponował gen. Andersowi wykonanie natarcia przez 2 Korpus na najtrudniejszym odcinku obejmującym klasztor, dając Andersowi 10 min. do podjęcia decyzji. W skład 2. Korpusu wchodziły: 5. Dywizja Piechoty (dowódca płk. Nikodem Sulik), 3. Dywizja Strzelców Karpackich (dowódca gen. Bronisław Duch) i 2. Brygada Pancerna (dowódca gen. Bronisław Rakowski). 11 maja o godz. 23, rozpoczęło się artyleryjskie piekło, a w ślad za nim już 12 maja, do natarcia ruszył 2. Korpus Polski. W piekielnie trudnym terenie i celnej artylerii niemieckiej, za cenę ciężkich strat 2. Korpus rozpoznał niemieckie pozycje ogniowe, częściowo wycofując się ze zdobytych skalistych przyczółków, pod ciągłym ogniem wiążąc siły niemieckie i ułatwiając tym samym sojusznikom powodzenie w ich walkach. Następne, decydujące uderzenie z 16 i 17 maja doprowadziło wyczerpane do granic wytrzymałości oddziały do zwycięstwa. Niemcy, nie mogąc utrzymać pozycji (bali się też okrążenia), wycofali się w nocy na 18 maja. Patrol 12. Pułku Ułanów Podolskich o godz. 10.20, 18/V/44 zatknął na gruzach Opactwa Monte Cassino biało czerwoną flagę, a sierżant Czech odegrał melodię Hejnału Mariackiego. Zwycięstwo!. Straty własne i zajęcie Rzymu Straty polskie to 924 poległych żołnierzy i oficerów, 2 930 rannych i 345 zaginionych. Zbudowano i uroczyście z honorami poświęcono polski cmentarz na Monte Cassino 09/01/45, na którym pochowano 1 072 poległych i zmarłych w wyniku odniesionych ran. Polski wysiłek pomógł wydatnie nacierającemu w sąsiedztwie Francuskiemu Korpusowi Ekspedycyjnemu (dowódca gen. Alphonse Juin) z jego marokańskimi góralami. Zwycięstwo pod Monte Cassino, jako część sojuszniczego natarcia pomogło otworzyć drogę do Rzymu, do którego wkroczył gen. Clark – 8. Armia (ku niezadowoleniu gen, Alexandra, który zalecał dalszy pościg i osaczenie sił niemieckich). Kiedy gen. Anders złożył propozycję, aby w defiladzie zwycięstwa w Rzymie wystąpiły też oddziały 2. Korpusu, gen. Clark wyraził się, że nie przewiduje udziału jednostek straży pożarnej, czy też polskich jednostek. Oceny Bitwy o Monte Cassino (4 bitwy, od stycznia’44) były jednymi z najcięższych w II wojnie światowej. Zginęło w nich, bądź zostało rannych ok. 80 tys. sprzymierzonych i co najmniej 55 tys. żołnierzy nieprzyjaciela. Wyniszczające natarcia przypominały nieodparcie okrutne i krwawe bitwy z okresu I wojny światowej. 2. Korpus dalej walczył zaciekle, zdobywając Piedimonte, Ankonę, aż do zdobycia Bolonii. Plany Churchilla, aby uderzeniem przez Bałkany zająć przed Sowietami: Belgrad, Wiedeń, Pragę w kierunku polskim, został zmieniony przez Roosevelta, który na prośbę Stalina, chciał otworzyć drugi front w północnej Francji. Wobec tego kampania włoska i cały front włoski stały się drugorzędne, a 2. Korpus nie miał szans na dotarcie do Polski. Dotarł tylko na emigrację w Anglii... Zwycięstwo pod Monte Cassino miało znaczenie nie tylko wojskowe (planu natarcia nie popierał wizytujący 2. Korpus, Wódz Naczelny gen. broni Kazimierz Sosnkowski, przepowiadając ogromne straty i niepowodzenie), ale przede wszystkim moralno-polityczne. Zaprzeczało ono sowieckiej propagandzie, że Polacy z Niemcami nie chcą się bić, pokrzepiało żołnierzy 2. Korpusu i Naród w Polsce, pozwalając przetrwać kolejne tragedie i okupacje, stanowiąc źródło patriotycznej siły duchowej. Po klęsce wrześniowej potrzebowaliśmy zwycięstwa nad doborowymi dywizjami niemieckimi, bo nie można tylko wspominać niedoli i klęsk. Bitwa ta pomogła w utrzymaniu higieny naszej pamięci historycznej, była bitwą o honor, a także depozytem dla Niepodległej Polski. Rozsławiła ona imię oręża polskiego w świecie i pozwoliła czerpać ze zwycięstwa wolę walki i wiarę w przyszłość. Oczywiście można zadawać pytania o sens decyzji gen. Andersa użycia 2 Korpusu, kiedy wiedział już o ustaleniach w Teheranie, o zbliżającej się niemieckiej przegranej, no i polskiej przegranej niepodległości. Czy trzeba było w tej sytuacji wykrwawiać polskiego żołnierza o skały wzgórza Monte Cassino? Przecież sam był dobitnie krytyczny wobec decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego, która według niego była zbrodnią i niepotrzebnym rozlewem polskiej krwi… Niemądrym pomysłem była sama idea frontalnego ataku na dobrze uzbrojone przez naturę wzgórze, której zwolennikiem był dowódca Nowozelandzkiego Korpusu gen. Bernard Freyberg, posiadający duże wpływy w naczelnym sztabie przymierzonych. Przeciwnikiem tej koncepcji, która oznaczała zburzenie klasztoru, był dowódca francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego gen. Alphonse Juin, który proponował natarcie oskrzydlające prowadzące na tyły niemieckie (po bitwie jego arabskie oddziały gwałciły Włoszki i kradły, co popadło). Wygraliśmy bitwę, ale przegraliśmy wojnę. Wśród żołnierzy nadchodziła świadomość goryczy, przekonanie, że sprawy polskie mają się beznadziejnie (zgodnie z prawdą) - nie udzielono pomocy powstaniu warszawskiemu. Niepodległość kraju, o który zaczęła się II wojna światowa została przez szmalcowników/sojuszników sprzedana Stalinowi, którego ci żołnierze dobrze znali. Sam gen. Anders (w kraju została żona z 2 dzieci), przeciwny był wybuchowi powstania w Warszawie, ponieważ taka decyzja nie mogła prowadzić do zwycięstwa w istniejącym tam układzie sił. Na przestrzeni lat przeprowadził kilka rozmów z Churchillem (Kair, jesień’ 42, 08/26/44 w 2 Korpusie we Włoszech i 02/21/45 w Londynie). W czasie ostatniej rozmowy nie było już gratulacji i podziwu dla męstwa i ofiar. Na protesty w sprawie oddania Polski Stalinowi Churchill odparował: „Mamy dzisiaj dosyć wojska i waszej pomocy nie potrzebujemy. Może Pan swoje dywizje zabrać. Obejdziemy się bez nich.” Gen. Anders – po wojnie Po upadku Powstania Warszawskiego i odejściu do niemieckiej niewoli mianowanego Wodza Naczelnego gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego (też znakomitego kawalerzysty), gen. Anders otrzymał nominację na p.o. Wodza Naczelnego. Dnia 26 września’46, działająca z nadania sowieckiego, Rada Ministrów w Warszawie pozbawiła gen. broni Władysława Andersa, polskiego obywatelstwa. Jednocześnie namiestnicy Stalina pozbawili obywatelstwa innych 75 generałów i starszych oficerów (m.in gen. Stanisława Maczka). Testamentem gen. Andersa dla nas, niech będzie jego credo: „Odrzućmy wszystko co nas dzieli, a bierzmy wszystko, co nas łączy”. Jak w przeszłości gen. Henryk Dąbrowski - chciał gen. Anders doprowadzić swoich żołnierzy „z ziemi włoskiej do Polski”, niestety sprzymierzeńcy mieli inne plany, żołnierze 2. Korpusu zostali skazani na tułaczkę po całym świecie, a w ich domu rządził ich wróg. Pod koniec wojny w 2. Korpusie służyli też trzej bracia gen. Andersa: Tadeusz, Karol i Jerzy. Niektórzy zarzucają mu zdradę interesu polskiego przez wyjście z Rosji (bliżej ze Stalinem do wyzwolenia Polski), ale tak naprawdę Anders ratował Polaków- łagierników przed głodową śmiercią, a zerwanie stosunków dyplomatycznych w 1943 r (odkrycie katyńskiego ludobójstwa) tylko przyznaje rację decyzjom Andersa. Przecież Stalin traktował Polaków jak armatnie mięso i zapowiedział Andersowi sukcesywne wysyłanie każdej stworzonej polskiej dywizji zaraz na front. Po wydostaniu się z Rosji Sowieckiej, podczas pobytu na Bliskim Wschodzie z 2. Korpusu zdezerterowało ok. tysiąca polskich Żydów, którzy tak jak Polacy postanowili walczyć o własną ojczyznę - jednym z nich był Mieczysław Biegun (Menachem Begin, późniejszy premier Izraela). W odróżnieniu od Brytyjczyków Polacy nie ścigali i nie karali żydowskich dezerterów, Biegun podobno nawet poprosił o zwolnienie go z wojskowej przysięgi... Pierwszą żonę Andersa i dwoje dorastających dzieci przerzucono, przed zbliżającymi się wojskami sowieckimi, do Włoch. Córka Anna przybyła z mężem Jankiem i wnuczką Ewą. Następnie udali się oni na emigrację do Kanady, gdzie jedynego syna Andersa (ekonomista, miał syna Władysława) zastrzelił jakiś szaleniec. Córka Anna odwiedzała ojca w Londynie (zm. 2006), “Mój Ojciec generał Anders”. A sam gen. broni Wł. Anders był liderem niepodległościowej emigracji, uczestnicząc w jej chwalebnych i mniej chwalebnych wewnętrznych starciach i przepychankach. Druga żona 28 lat młodsza gwiazda estradowa Renata Bogdańska (pseudonim artystyczny) była Ukrainką. Są opinie, że to dzięki jej wpływom gen. Anders uratował SS Galizien (u Churchilla) przed powrotem do Rosji. Odszedł z życia w legendę 12 maja (w rocznicę zamachu majowego - kiedy to opowiedział się po stronie rządu, śmierci J. Piłsudskiego i natarcia polskiego na Monte Cassino) 1970 r. W Londynie gdzie mieszkał z drugą żoną Ireną (gwiazda estradowa Renata Bogdańska) i córką Anną Marią, dzisiaj senatorem RP i przewodniczącą Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i pełnomocnikiem premiera do spraw dialogu międzynarodowego. Powrócił wódz na miejsce zwycięskiej bitwy i tam spoczął wśród swoich żołnierzy. W swojej bibliotece mam też jego wydane w 1949 r. wspomnienia z lat 1939-46: “Bez ostatniego rozdziału”, Newtown, 1949, “Klęska Hitlera w Rosji 1941-1945” (Londyn 1972) i “Sin Capitulo Final” (Barcelona 1948) Kiedy po raz ostatni gen. Anders uczestniczył w uroczystych obchodach rocznicy bitwy w 1969 r, był już ciężko chory, na miejsce został podwieziony przez włoskich oficerów, którzy pomogli mu również dojść do mównicy, z której wygłosił płomienne i prorocze przemówienie, obiecując wobec ok. 20 000 weteranów, ich rodzin i gości z Polski, że część z nich dożyje Wolnej Polski… "Tu mu apel zagrała Samotna trąbka Ta ziemia - ta góra - skała Tak polskością nasiąkła jak gąbka, Tak polskim nasiąkła męstwem I legendą i epopeją I ostatnim zwycięstwem I ostatnią polską nadzieją..." fragment "Werbel na pożegnanie Generała" Marian Hemar W 1979 r w 35-rocznicę bitwy na polski cmentarz przybył Papież Jan Paweł II i osobiście odprawił Mszę świętą dla ponad 6 tys. Polaków przybyłych z całego świata i 30 tys. Włochów. Zebranych przywitał premier rządu włoskiego Julio Andreotti. Był polskim Mojżeszem, który wyprowadził na bliskowschodnie pustynie (wbrew decyzjom Rządu Londyńskiego) z domu sowieckiej niewoli wymęczonych łagrami, wynędzniałych i obdartych niedobitków, żołnierzy, dzieci, sieroty, kobiety i starców. Ratował życie, był wybawcą ponad 115 tys. Polaków z sowieckiej niewoli i zwycięskim wodzem na przegranej wojnie. Nie było Polaka, którego rządzący krajem komuniści nienawidzili bardziej - był przecież symbolem męstwa, nieufności wobec Rosjan, niezależności i zwycięstwa, rycerskiej godności i wierności ideałom, liderem i legendą, z którą komuniści nie mogli sobie dać rady - ta wizja Andersa na białym koniu. Był biało-czerwoną płachtą na czerwonego byka. Był szanowany i kochany i jak każdy wielki wódz w historii, Anders, ostatni hetman Rzeczypospolitej, najpierw wygrał bitwę o serca żołnierskie, aby mógł wygrać bitwę o Monte Cassino. Gdy więziony na Łubiance, gen. Anders wyprowadził z równowagi śledczego NKWD, Rosjanin mu szyderczo przepowiedział: „Wy nie myślcie, że wam kiedyś pomnik postawią w Warszawie!”   NA ŚMIERĆ GENERAŁA ANDERSA Matko, któraś w posiołkach i łagrach Workuty Była łachmanem ludzkim z godności wyzutym, Niewolnicą, skazaną w skwarnym Kazachstanie Nie na śmierć lecz na długie, powolne konanie, Gdy cię wszy obłaziły i cynga cię żarła . .. Ty, któraś miała umrzeć - aleś nie umarła, Westchnij dziś za Tego, co cię z tej niedoli Wywiódł wtedy i Siebie, przeżyć ci pozwolił! Sieroto, strzępie ludzki, mała kreaturko, Szkieleciku, pokryty przeźroczystą skórką, Skazany na zagładę w syberyjskiej kniei. Mrący z głodu i zimna bez cienia nadziei Na przeżycie... Zmów pacierz za Tego, co wtedy Ciebie, gdyś był półmartwy, wyciągnął z tej biedy I przywrócił do życia... Dziś Jemu potrzeba Twej modlitwy, by drogę ułatwić. Do nieba. Żołnierzu, zagubiony w azjatyckiej zimie, W odludnych tajgach Komi, w tundrach na Kołymie, Zniewolony, zaszczuty, ze złudzeń obdarty... Wyniszczony szkorbutem, próchnicą przeżarty... Pomódl się dziś za Tego, który dłońmi swemi Wyprowadził cię wtedy z tej nieludzkiej ziemi Poniżenia i brudu, hańby i zgnilizny, Byś mógł stanąć na nowo w służbie dla Ojczyzny! Polaku w którejkolwiek znajdujesz się stronie, W Kraju czy poza Krajem -jeśli w tobie płonie Umiłowanie tego, co wolnością zwie się I haseł, które żołnierz na sztandarach niesie: Bóg, Honor, i Ojczyzna - pomyśl, że dziś zgasło Serce do końca wierne tym żołnierskim hasłom... Pojmij to i schyl głowę, i westchnij! O, Panie, Daj mu u Siebie wolność i odpoczywanie...! (Chicago, 13 maja 1970), FELIKS KONARSKI (REF-REN)    

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną