Rząd Donalda Tuska szykuje się do zaostrzenia kryteriów naliczania podatku od zysków kapitałowych. Stosowne zmiany już w tej kadencji, a nie wykluczone, że jeszcze przed wakacjami trafią do laski marszałkowskiej. Tym samym wniwecz obrócą się obietnice sprzed niemal czterech lat, że rząd PO-PSL zniesie podatek „Belki”.

We wtorek na posiedzeniu, rząd zapinał na ostatni guzik prace nad zmianami w ordynacji podatkowej. Mają one uniemożliwiać zakładanie tzw. lokat „antybelkowych”, które pozwalają na uniknięcie zapłaty 19 procentowego podatku od zysków kapitałowych.

Gdyby ustawa weszła w życie, budżet państwa zyskałby rocznie około 400 milinów złotych. Oczywiście kosztem obywatela. Obecnie obowiązująca 19 procentowa stawka podatku Belki to jednak spore uszczuplenie dla i tak skąpo zarabiających na lokatach czy kontach oszczędnościowych.

Sytuację pogarsza bowiem niska inflacja i dlatego od blisko dwóch lat, wielu Polakom po prostu nie opłaca się oszczędzać w taki sposób. Rząd po raz kolejny chce oszukać najbiedniejszych – nasuwa się taki wniosek.

Do tej pory instytucje finansowe (banki, kasy oszczędnościowo-kredytowe), wykorzystując pewną furtkę w prawie tworzyły specjalne oferty, dzięki którym można było ominąć ten podatek. Obecne przepisy przewidują, że kwotę należnej daniny zaokrągla się do pełnych złotych.

Dlatego więc, jeśli jej kwota wynosiłaby mniej niż 50 groszy, automatycznie zerowała by się. W przeliczeniu, zysk z lokaty musiałby wynosić co najwyżej 2,49 zł. Taką sumę można uzyskać wybierając z reguły tzw. lokatę jednodniową.

Rozwiązania likwidujące taką możliwość mają zacząć obowiązywać już na początku przyszłego roku. Nie wykluczone, że wiele osób zrezygnuje z oszczędzania la kotach czy kontach oszczędnościowych. Stracą także same banki. Z kolei posiadający większą gotówkę chętniej przeleją ją na konta w rajach podatkowych – np. na Cyprze.

Michał Polak

Fot.morguefile.com