Plan wykreowania kontrolowanych „liberałów” spalił na panewce

0
0
0
/

Wśród publicystów i polityków zapanował spór, kogo – wyjściem z PiS – uszczęśliwi poseł Wipler. Na odpowiedź długo nie trzeba było czekać.

 

Jeszcze nie ostygły flesze z medialnego spektaklu jednego aktora – Przemysława Wiplera – a to, co miało trzymać w niepewności i być jednocześnie magnesem przyciągającym sieroty po POPiS-ie – legło w gruzach.


Swoim ruchem Wipler wywołał poruszenie. Pozostająca w sporych kłopotach Platforma, podtrzymywana medialnie przez dziennikarzy ze „zbioru zastrzeżonego” cywilnych i wojskowych służb specjalnych, na moment odetchnęła i zaczerpnęła świeżego powietrza. Uwaga „IV władzy”, na moment przeszła na boisko przeciwnika. Co niektórzy prominentni politycy PO zaczęli przebąkiwać o „sypaniu się PiS-u” i upatrywać w tym fakcie szansy na zatrzymanie niekorzystnych trendów sondażowych macierzystej partii.


Z kolei PiS, zarówno ustami swoich polityków, a przede wszystkich internetowych zagorzałych zwolenników, by nie rzec fanatyków, potraktowali banitę Wiplera, jak każdego, ktoś ośmielił się opuścić najwspanialszy statek patriotycznej Polski. Były oskarżenia o zdradę, agenturalność, małostkowość, czy niezrozumienie realiów. Pełny pakiet, który każdy ex PiS-owiec dostaje od byłej partii w pakiecie pożegnawczym.


Od początku „sprawy Wiplera” nie miałam wątpliwości, że jego indywidualna misja rycerza wolnego rynku jest zabiegiem uzgodnionym i realizowanym we współpracy z Jarosławem Kaczyńskim. Ten ostatni, wyciągnął prawdopodobnie wnioski z przeszłości i doszedł do przekonania, że przy straszliwym garbie swojego aparatu partyjnego, niezainteresowanego rozbudową struktur i poszerzaniem bazy wyborczej, wypuszczenie Wiplera ma sens na przyszłość.


To, co dla Brudzińskiego, Błaszczaka, Suskiego, czy Kuchcińskiego, w postaci „liberalnej nogi” w PiS wydaje się nie możliwe, mogłoby się zrealizować na zewnątrz. Wipler z Kowalem, Kowal z Godsonem, Godson z Gowinem, Gowin z Kukizem. I mógłby zrobić się poważniejszy ruch w interesie dający, o czym wspomniał mój redakcyjny kolega Marcin Palade „odzyskanie po latach kruchej, ale jednak, zdolności koalicyjnej partii Jarosława Kaczyńskiego”.


Przecież w ostatecznym rozrachunku sieroty po POPiS-ie, które bądź to tkwią wciąż w obu partiach, bądź starają się, nieudolnie dotychczas, zagospodarować przestrzeń między skłóconymi formacjami Tuska i Kaczyńskiego, w naturalny sposób przylgnęłyby do zwycięskiego PiS-u w 2015 roku. I podratowały Kaczyńskiego kilkunastoma mandatami, potrzebnymi do rządzenia i zatrzymania demontażu państwa polskiego. Gowin, Godson, czy Żalek, mając do wyboru PO z SLD, z całą pewnością nie zagrzaliby długo miejsca w socjaldemokratyzującej się Platformie.


Ale plan „kontrolowani liberałowie” zdołał przeżyć tylko jeden dzień. Dziś poseł Wipler wystrzelił bombę, która niczym bumerang, wysadziła jego, jako PiS-owskiego agenta wpływu, a dodatkowo rykoszetem otarła się o budynki partii Kaczyńskiego. Deklarowany dziś w mediach „PiS, jako przyszły koalicjant Republikanów”, to prezent dany Platformie i całemu establishmentowi, niezainteresowanemu zmianami. Kto doradził pleść takie rzeczy Wiplerowi? Zrobił to sam – bez konsultacji z byłą i obecną centralą? Pokazał tym samym, że z niego polityk, jak z koziej ……… trąba.


Cała sztuka, rozłożona na lata, miała mieć w swym scenariuszu główne założenie, polegające na krytyce przez Republikanów PiS i PO z pozycji konserwatywnych wolnorynkowców. Grania do końca, czyli do wyborów, jako formacji, która deklarującej wyrazistość i programową konsekwencję. Niedyskutującą o nowym rozdaniu, czytaj z PiS-em, nie przed - a w wyniku długotrwałych negocjacji, po wyborach w 2015 roku.


Stało się jednak inaczej, co oznacza utopienie Wiplera i kolejny cios oddalający perspektywę węgierskiego wzorca nad rodzimą Wisłą. Ile jeszcze wpadek, kompromitacji i porażek musi zaliczyć polska prawica, żeby nauczyć się profesjonalizmu w polityce? Czy zdoła wyciągnąć wnioski na przyszłość, zanim Tusk z Millerem zakryją Polskę tęczową flagą, realizując europejską politykę prorodzinną według formuły „nieważna płeć, ważne uczucie”. Jeśli taki scenariusz, nie daj Bóg się spełni, swój udział będzie miał w nim także Przemysław Wipler.


Wanda Grudzień

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną