Witold Stefanowicz: Problem, który nie istnieje

0
0
0
/

- Czyn popełniony przez Andreasa Breivika był na ustach wszystkich autorytetów moralnych, wszelkiej maści animatorów walki z rasizmem. Jednak w momencie, kiedy dwaj Afrykańczycy w centrum Londynu obcinają głowę brytyjskiemu żołnierzowi, wówczas mówi się przede wszystkim o przestępczości - pisze dla Prawy.pl Witold Stefanowicz.

 

Państwo, którego podstawowym celem jest zabezpieczenie bezpieczeństwa społeczeństwa oraz zapewnienie mu dogodnych warunków rozwoju dąży do izolacji grup oraz jednostek, które zagrażają takiemu stanowi rzeczy. Ustawodawca zabrania funkcjonowania organizacjom, które dążą do zmiany panującego ustroju. Zwalczana jest przestępczość zorganizowana, a sprawcy czynów penalizowanych izolowani oraz resocjalizowani. Sytuacja wydaje się jasna państwo wyposażone jest w określone środki przymusu, które ma obowiązek użyć w razie konieczności.


Współczesne zidiocenie i zideologizowanie poprawnością polityczną przestrzeni publicznej powoduje, że państwo nie spełnia już swoich zadań w tym zakresie na innych obszarach. Współżycie obok siebie mniejszości etnicznych oraz religijnych w dzisiejszym świecie jest naturalne. Homogeniczność narodowa, z którą faktycznie mamy jeszcze do czynienia w naszym kraju jest dobrem, którego my zdajemy się nie dostrzegać. Wynika to przede wszystkim z faktu, iż bezpieczni jesteśmy od zagrożeń w postaci islamskich watach, które w biały dzień obcinają ludziom głowy na ulicach lub demolują mienie prywatne oraz publiczne.


Państwa zachodnioeuropejskie nie widzą lub zdają się nie dostrzegać różnić, jakie występują w ich społeczeństwach. Nieustannie używa się retoryki udowadniającej, że winna jest nie skuteczna polityka socjalna. Tymczasem wina leży po stronie różnić kulturowych, a przede wszystkim religijnych. Młodzi muzułmanie urodzeni i wychowani w krajach zachodniej Europy postrzegają społeczeństwa europejskie, jako wcielenia zła, które należy zniszczyć. W tym zakresie czyny swoje regularnie wprowadzają w życie. Europa w zasadzie się nie broni. Nadejdzie czas, kiedy podobnie jak niegdyś Hitler przejmą władzę metodami legalnymi. Ruszą wówczas na wschód w celu krzewienia swojej wiary. Lecz czy znajdzie się wówczas jeszcze jakiś Karol Młot?


Współczesne społeczeństwa zachodnie nie znajdą sil ani środków na rozwiązanie kwestii muzułmańskiej. Rosnące znaczenie ruchów narodowych w Europie nie osiągnie jednak takiego stanu, aby można było instytucjonalnie i kompleksowo rozwiązywać problemy rosnącej w siłę radykalnej diaspory muzułmańskiej. Wyznawcy islamu nie chcą i nie będą się asymilować. Natomiast wydaje się, że ten biedny i zacofany Wschód, jak do niedawna jeszcze był postrzegany przez mądrą i bogatą Europę Zachodnią stanie się ostatnim przedmurzem cywilizacji europejskiej. Należy jednak mieć nadzieję, że Stary Kontynent znajdzie sposoby na zapewnienie bezpieczeństwa swoim obywatelom.


To, że mamy do czynienia z wrogiem nie jest żadnym kolokwializmem. To sami radykałowie islamscy definiują w ten sposób Europejczyków. Ta piąta kolumna, która funkcjonuje na zachodzie Europy nie znajduje należnego potępienia w środkach masowego przekazu. Natomiast czyn popełniony przez Andreasa Breivika był na ustach wszystkich autorytetów moralnych, wszelkiej maści animatorów walki z rasizmem. Jednak w momencie, kiedy dwaj Afrykańczycy w centrum Londynu obcinają głowę brytyjskiemu żołnierzowi, wówczas mówi się przede wszystkim o przestępczości. Emigracja staje się obecnie dla Europy prawdziwym problemem. Dlatego instytucjonalne działania, jakich oczekują społeczeństwa europejskie od swoich rządów wzmagać będą radykalizację nastrojów.


Witold Stefanowicz
Autor jest rzecznikiem Obozu Narodowo-Radykalnego.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną