Wcześniejsza emerytura dla PSL (ZSL)

0
0
0
/

Ubiegłoroczna zmiana warty w PSL może okazać się krótkotrwała. Pierwszy sygnał niezadowolenia z działań kierownictwa dał na obradach najwyższego gremium tej partii Waldemar Pawlak.

 

Pretekstem była decyzja ścisłych władz (NKW) o zawieszeniu skonfliktowanych personalnie struktur dolnośląskich PSL. Regionalni działacze mięli nadzieję na jej uchylenie. Po ich stronie opowiedział się Waldemar Pawlak. Jego zdaniem przekroczony został statut partii. Zdanie byłego szefa PSL podzieliła większość członków Rady Naczelnej. Zgodnie z uchwałą NKW ma teraz czas na naprawienie swojego błędu.


Sam Pawlak chciał, by w tej sprawie odbyło się głosowanie. Ale ostatecznie kompromisowe rozwiązanie, z czasem danym Piechocińskiemu i jego współpracownikom, zaproponował szef Rady Naczelnej Jarosław Kalinowski.


Ten ostatni, znany ze swojej chwiejnej, koniunkturalnej postawy, zrobił to w trosce o własny interes. Nie chciał konfliktować się z żadną stroną sporu. Miał przy tym nadzieję, że niezależnie od tego, kto wygra batalię, Kalinowski dostanie na kolejne pięć lat możliwość pobierania wysokiej diety w Brukseli.


Ostatnie mini wstrząsy w ludowej rodzinie, to efekt braku poprawy w notowaniach PSL po zmianie władz partii. Piechociński otoczony grupą młodych karierowiczów, pokroju Kosiniaka-Kamysza, Jarubasa, Klimczaka, przy wsparcie starych wyjadaczy typu Sawicki, czy Siekierski, obiecywał na ostatnim kongresie wyraźniejsze odbicie od notowań na poziomie 5-7 proc.


Na tyle mógł liczyć PSL w dobie Pawlaka. Tymczasem po nieco ponad sześciu miesiącach nie jest lepiej, a wręcz przeciwnie. W większości sondażowi PSL melduje się pod progiem wyborczym. Atmosfera w ex ZSL robi się coraz bardziej nerwowa.


Piechociński, gospodarz Ministerstwa Gospodarki, pielgrzymujący po Polsce, a jednocześnie niezaniedbujący ludowej rodziny, nie przekonuje Polaków, że PSL w jego wydaniu jest strawniejsze. Można odnieść wrażenie, że w jego głowie i sympatyzujących z nim „młodych wilczków” dojrzewa pomysł większego otwarcia na wyborców miejskich, nawet kosztem uszczuplenia dotychczasowej bazy wyborczej.


To ogromne ryzyko, którego nie da się przeprowadzić w oparciu o wieczorne „gdybanie” przy ulubionym trunku chłopo-polityków, czyli whisky. Ryzyko związane z upływającym czasem. Taka transformacja PSL, w kierunku chadeckiej partii ludowej, możliwa była jeszcze 3-5 lat temu. Teraz, przy pozostawaniu w rządzie w niepopularną PO i premierem Tuskiem, jakiekolwiek zmiany nie będą miały większego znaczenia. PSL będzie zgrywać się, podobnie jak silniejszy człon koalicji. I żadne ludowe zaklęcia tego nie zmienią.


Jesienią, kiedy PSL trwale zejdzie poniżej progu pięciu procent, do gry powróci bardziej zdecydowanie Pawlak. Piechocińskiego zdradzą Kosiniak-Kamysz, Jarubas, Klimczak i Siekierski (ten ostatni dla dalszego trzepania kasy z Brukseli). Wbiją nóż w najbardziej nieoczekiwanym momencie reformatorowi z Ministerstwa Gospodarki. W ruchu ludowym to norma.


Tyle tylko, że ten jesienny chaos jeszcze bardziej pogrąży PSL. W wyborach partia będzie mogła liczyć w dużej mierze tylko na tych, którym dała w ostatnich latach pracę. Jest ich niemało, ale do pozostawania w politycznej grze, to może nie wystarczyć.


PSL, spadkobierczyni ZSL, obchodzi swoje 64. urodziny. Już wkrótce Polacy mogą wysłać tę partię na wcześniejszą emeryturę. Pawlakowi pozostanie szefowanie ochotniczej straży pożarnej. Piechocińskiemu zbieranie i marynowanie grzybów. Kosiniak-Kamysz powróci do białego fartucha. Jarubas zajmie się marszałkowaniem województwa świętokrzyskiego. Klimczakowi pozostanie kariera naukowa. Sawicki pomoże żonie w prowadzeniu sieci przychodni lekarskich. A Kalinowski z Siekierskim, obłowieni po Brukseli, będą mogli zająć się wychowywaniem wnuków.


Wanda Grudzień

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną