Biję w dzwon

0
0
0
/

prawy.pl_images_nowe_stories_media_felietonisci_stanismichalkiewiczNawet Pan Bóg potrzebuje dzwonów – powiada popularne porzekadło – a cóż dopiero tak zwany zwykli ludzie? Zwykli – to znaczy przez nikogo nie nadymani w charakterze tak zwanych „ludzi chałtury”, to znaczy – pardon – oczywiście tak zwanych „ludzi kultury”, co to bez rządowych subwencji nie potrafią nawet wyrecytować wierszyka. Przyzwyczajenie do otrzymywania od rządu pieniędzy zrabowanych uprzednio Bogu ducha winnym podatnikom zeszło u nich już do poziomu instynktów i chyba zupełnie serio traktują to jako „prawa nabyte” o czym świadczy choćby gniewna reakcja pani Krystyny Jandy, kiedy zamiast tradycyjnego półtora miliona dostała zaledwie 150 tysięcy. Ale los tak zwanych „zwykłych ludzi” - chociaż oczywiście ciężki – jeszcze nie jest najgorszy. Zwykłych ludzi bowiem nikt wprawdzie nie nadyma, ani nie futruje, ale też nikt ich o nic specjalnie nie podejrzewa, a politycy czasami nawet kreują ich na „miarę wszechrzeczy”, przechwalając się jeden przez drugiego, jak to służą zwykłym człowiekom. Najgorsza nie jest nawet dola chłopa, chociaż ruch ludowy na tym patencie jechał ponad 100 laty i nadal próbuje jechać, ale już bez specjalnego powodzenia, bo większość ludzi zdążyło się zorientować, że każdy jest chłopem, chyba, że jest babą, a w tej sytuacji ruch ludowy ciężką dolą chłopa nie jest w stanie nikogo zepatować. Bo w dzisiejszych czasach znacznie cięższą dolę maja kierowcy. Nasi okupanci nie bez racji uważają bowiem, że skoro kogoś stać było na kupno samochodu, niechby nawet używanego, to musi mieć jakieś zaskórniaki, które trzeba mu jak nie pod tym, to pod jakimś innym pretekstem wyszlamować. Toteż chociaż jurysprudensi dostali surowy rozkaz, by biednych studentów nauczać, że wysokość kary nie ma żadnego znaczenia, to jednak Umiłowani Przywódcy wynajdują coraz to nowe preteksty, by kierowcom podwyższać kary finansowe, aż do konfiskowania samochodów włącznie. Ale chociaż dola kierowców jest ciężka, znacznie cięższa, niż dola chłopa, to przecież nie jest najcięższa – bo najcięższa w naszym nieszczęśliwym kraju jest dola przedsiębiorców. Nie tylko są bezlitośnie wyzyskiwani przez Umiłowanych Przywódców, którzy właśnie z pasożytowania na przedsiębiorcach czerpią główne dochody z okupacji biednej ojczyzny, ale w dodatku nieustannie stawiani w stan podejrzenia przez rozmaite moralne autorytety, a nawet oskarżani o wszystkie możliwe przywary. Tymczasem to właśnie dzięki tym dzielnym ludziom, którzy często z dużym ryzykiem osobistym, omijają idiotyczne regulacje, jakie naszym Umiłowanym Przywódcom każą u nas wprowadzać rozmaite aroganckie półgłówki w rodzaju szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza, czy przewodniczącego Komisji Europejskiej Jana Klaudiusza Junckera, który węgierskiego premiera Wiktora Orbana nazwał dyktatorem”. Tacy oto mądrale pretendują do przewodzenia Europie, więc nic dziwnego, że zaczyna ona coraz bardziej przypominać burdel, w którym wybuchł nagły pożar. W sytuacji, gdy nawet pan wicepremier Morawiecki przyznaje, iż ponad 70 procent obowiązujących u nas praw pochodzi z dyktatu Brukseli, ludzie mający poczucie odpowiedzialności za swoje rodziny, za swoje przedsiębiorstwa i za gospodarkę narodową, nie mają innego wyjścia jak zejść do konspiracji czyli tak zwanej „szarej strefy” Jeśli wierzyć danym statystycznym, to około 30 procent Produktu Krajowego Brutto, a więc tego, co w Polsce zostało wytworzone i sprzedane, powstaje w „szarej strefie”, czyli w konspiracji przed Umiłowanymi Przywódcami, którzy - gdyby im tylko pozwolić - roznieśliby na ryjach całą Polskę w mgnieniu oka. Dzięki odwadze i poświęceniu przedsiębiorców, gospodarka polska, wbrew wszystkim idiotyzmom forsowanym pod pozorami legalności, właśnie dzięki tej konspiracji jako-tako funkcjonuje, dostarczając naszemu narodowi ekonomicznych podstaw egzystencji. Obecny rząd odgraża się, że zlikwiduje szarą strefę między innymi przez „uszczelnianie systemu podatkowego”. Miejmy nadzieję, że to mu się nie uda, bo trzeba pamiętać, iż „szara strefa” nie polega wcale na okradaniu bliźniego swego, tylko na omijaniu idiotycznych przepisów, nazywanych nie wiedzieć czemu „prawem”. Gdyby bowiem mu się udało, to trzeba by pożegnać się z ostatnią nadzieją. Tylko ostatni cymbał bowiem może uwierzyć, że najlepszymi organizatorami gospodarki narodowej będą urzędnicy, to znaczy ludzie, których jedyną, a w każdym razie najważniejszą umiejętnością, jest wyszukiwanie sobie synekur, a więc lukratywnych stanowisk niezwiązanych z żadną odpowiedzialnością. W swojej wojnie z przedsiębiorcami Umiłowani Przywódcy, wspierani przez stada autorytetów moralnych, nie cofają się przed żadną podłością, wśród których na czołowe miejsce wybijają się oskarżenia przedsiębiorców o „egoizm”. To oskarżenia często kolportują ludzie, którzy nigdy w życiu nie zarobili nawet złotówki uczciwą pracą. Praca uczciwa, czyli potrzebna to taka, za którą inny człowiek gotów jest dobrowolnie zapłacić. Tymczasem – jak zauważył amerykański ekonomista Maurycy Rothbard – tylko funkcjonariusze publiczni swoje dochody wymuszają siłą, podczas gdy wszyscy inni, jeśli chcą uzyskać dochód, muszą wyświadczyć innym ludziom jakieś dobro; sprzedać im coś, czego tamci potrzebują, ugotować im obiad, wyleczyć z choroby, przewieźć z miejsca na miejsce, popilnować dzieci itd. Jak wszystkie oskarżenia miotane przez Umiłowanych Przywódców i skorumpowane przez nich stado autorytetów moralnych, również oskarżenia przedsiębiorców o „egoizm” i „prywatę” nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości. Oto w ostatnią sobotę uczestniczyłem w wydarzeniu kulturalnym przygotowanym przez Stowarzyszenie Miłośników Strzyżyca w województwie małopolskim i sponsorowanym przez tutejszych prywatnych przedsiębiorców. Zupełnie bezinteresownie zorganizowali oni koncert w wykonaniu trzech miejscowych muzyków – aktualnie studentów akademii muzycznych. Jeden wykonał kilka utworów na fortepianie, a dwaj – na akordeonie, prezentując bardzo awangardowy repertuar. Gwoździem programu był recital sławnego tenora Bogusława Morki, a przy okazji wśród publiczności zebrano na poczekaniu ponad 3 tys. złotych dla potrzeb Fundacji Pomocy dla Osób z Autyzmem MADA. Tak wygląda egoizm przedsiębiorców, co chyba warto odnotować zwłaszcza na tle postępowania Umiłowanych Przywódców i skorumpowanego przez nich stada autorytetów moralnych, którzy – jak to w podsłuchanej rozmowie w szefem CBA Pawłem Wojtunikiem wyznała minister Elżbieta Bieńkowska - bez sześciu tysięcy złotych miesięcznie nie kiwną nawet palcem w bucie.  

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną