Działania i łaska – u św. Proboszcza z Ars

0
0
0
/

ars3Gdy umiera w upalne lato, parafianie tak bardzo starają się ulżyć mu w cierpieniu, że dokonują rzeczy zaskakującej. Oplątują plebanię płótnami, a potem ustawiają się w szpaler jak do gaszenia pożaru i podlewają je wiadrami wody. To było w 1859 r. A głęboką relację, która inspirowała do takiej pomysłowości i zaangażowania, zbudowali ze sobą Jan Maria Vianney i parafianie z Ars. „Patron proboszczów”, „mistrz spowiedników”, człowiek, który pociągał i zapalał. Chociaż był słabo wykształcony, stosował ascezę, która była niebezpiecznie zuchwała, a niektórzy bracia w kapłaństwie uważali go za dziwaka. Śmiało można powiedzieć, że w swoim życiu osiągnął sukces. Wytrwałą pracą skutecznie umożliwił co najmniej setkom ludzi odkrycie i pogłębienie relacji z Bogiem. Liczbę samych spowiedzi, które wysłuchał, szacuje się na milion. Relacja Na początku jego kapłańskiej drogi, nic tego nie zapowiadało. Z trudem zdobył wykształcenie: rewolucja francuska uniemożliwiła mu pójście do szkoły parafialnej, przez co czytać nauczył się dopiero jako siedemnastolatek. W kolejnych latach kontynuował kształcenie, kończąc szkołę podstawową, średnią i seminarium, jednak przychodziło mu to z wyjątkowym trudem. Jako młody kapłan, mówił kazania schematyczne, na bardzo niskim poziomie. Zmieniać się zaczął w Ars. Gdy – po trzech latach kapłaństwa – został w niej proboszczem, stanął przed ogromnym zadaniem duszpasterskim. W wiosce, która liczyła 230 mieszkańców, zaledwie kilkoro chodziło na niedzielną Mszę św. Jan Vianney pozyskał ludzi w naturalny sposób. Sam pochodząc z biednej rodziny, zadbał o to, by żyć w najnędzniejszych chyba warunkach w wiosce. Tym wzbudził zaufanie parafian, które wzmogło się jeszcze bardziej, gdy z otwartością i życzliwością zaczął podejmować z nimi rozmowy. Natura i łaska Czytając jego życiorys wyraźnie dostrzegam – po raz kolejny – jak bardzo relacja Boga i człowieka polega na współpracy. Gdy człowiek korzysta ze wszystkich swoich zasobów – by zgodnie z zasadami ludzkiego funkcjonowania – oddziaływać w świecie i równocześnie zaprasza do tego działania Boga, osiągają wielkie rzeczy. Człowiek i Bóg stają się współpracownikami: człowiek podejmuje konkretne prace, a okoliczności działania organizuje i pragnienia w ludzkich sercach wzbudza Bóg. Jak to jest widoczne w przypadku św. Jana Vianneya? Angażuje się mocno w realizację tych wartości, które są dla niego najważniejsze w kapłańskim powołaniu. Modlitwa, kilkanaście godzin w konfesjonale, modlitwa, asceza i krótki czas na sen – to jego, można by powiedzieć, dość proste działania, którymi wypełnia dzień i noc. Penitenci coraz chętniej przychodzą do konfesjonału – i dlatego, że on tam jest, i dlatego że Pan Bóg obdarowuje go charyzmatem czytania w duszach i charyzmatem proroctwa. A w ich sercach wzbudza duchowe pragnienia. Do spowiedzi do niego przyjeżdżają osoby z oddalonych miejscowości: także ludzie wykształceni, nauczyciele, prawnicy, lekarze. W 1853 r., na krótko przed jego śmiercią, pielgrzymów w Ars szacuje się na 10 tysięcy. Dzięki jednemu prostemu kapłanowi zostaje odbudowana wiara u mniej lub bardziej zniszczonych rewolucją francuską ludzi. Głębia spotkania Do dziś w budynkach przy głównej świątyni można zobaczyć, jak wyglądało łóżko, w którym umierał święty z Ars. Nadzwyczaj krótkie, dziś miękko wyścielone, wygląda tak dobrze, że budzi moje zaskoczenie. Zastanawiam się, czy było tak samo miękkie, gdy w nim spoczywał – czy tak przygotowano je dla zwiedzających. Początkowo, gdy sprowadził się na parafię, ks. Jan spał przecież na gołych deskach, a nawet przeprowadził się do piwnicy, dla większego umartwienia. Parafianie, a potem także ks. biskup i lekarz, wyperswadowali mu lub – wręcz na mocy posłuszeństwa – nakazali, by bardziej dbał o siebie. Ten mebel, przyozdobiony i miękki, aż zaprasza, by przyjąć go za symbol innej zmiany: jego mówienia o Bogu. - Początkowo ks. Vianney wygłasza bardzo rygorystyczne kazania, w stylu tych, jakie wyczytał w podręcznikach kaznodziejskich. Roztacza w nich przed parafianami przerażające wizje piekła, walczy z najmniejszymi słabościami i przywarami prostych wieśniaków – pisze Lilia Danilecka we wstępie do „Zbioru kazań” ks. Vianneya. - Z czasem jednak, mniej więcej od 1830 r., ludzie zauważają, że coś zaczyna się zmienia. Proboszcz coraz częściej mówi o pełnym miłosierdzia Dobrym Pasterzu, o niebiańskim smaku Eucharystii, o miłości Boga i modlitwie, która jest oddechem duszy Jego słowa łagodnieją, stają się głębsze, zaczynają wypływa prosto z serca, a nie z książek. Na ambonie zamiast Bożego prawnika staje Boży świadek, który zalewa się łzami na myśl o szczęściu życia w Bogu. Przejście 4 sierpnia 1859 r. leży na posłaniu chory i wyczerpany. Jeszcze kilka dni temu, już na leżąco, wyspowiadał jeszcze trzech pielgrzymów. Spowiada ich na leżąco. W kościele tłum modli się za proboszcza. Inni ludzie oblewają płótno wokół plebanii wodą, by ulżyć mu w cierpieniach. Ks. Jan jest spokojny i pogodny. Gdy przyjmuje ostatnią Komunię Św. jest wzruszony Bożą obecnością. Umiera spokojnie 4 sierpnia 1859 r. Czym jeszcze może zainspirować św. Jan Maria Vianney, żyjący w tak różnych od naszych warunkach porewolucyjnej Francji? Być może tym że wartości nie tyle „się ma” co „wartości się realizuje”. Dla świętego proboszcza z Ars najważniejszą wartością była wiara. Realizował ją przez konkretne działania: spowiadanie, modlitwę i taką ascezę, którą uznawał w jego stanie życia za odpowiednią. Wewnętrzna motywacja (gdyż wiedział całym sobą, że to ważne), zaangażowanie i samodyscyplina umożliwiały codzienne realizowanie zadań – pomimo fizycznych i duchowych przeciwności. Na tym, zaproszony do Jego życia, Pan Bóg – mógł budować Swoje Królestwo, wchodząc ze Swoją łaską. W życiu osób świeckich elementy mogą być te same: realizuję konkretne wartości w życiu rodzinnym i pracy zawodowej, i zapraszam, by Bóg działał. To wystarczy. Efekty mogą być równie zadziwiające, co efekty pracy świętego proboszcza z Ars.   For. Lidia Maj

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną