„Żyd 1990 Roku” znowu pluje i jątrzy

0
0
0
/

Do obrazu, w którym wraz z rosnącym zagrożeniem w Polsce „nacjonalizmem, antysemityzmem i ksenofobią” uaktywnia się w zachodnich mediach Adam Michnik powinniśmy się już przyzwyczaić. Plucie i jątrzenie to jego specjalność.

 

Niedawno ów redaktor z Czerskiej udzielił wywiadu niemieckiemu „Der Spieglowi”. Dostało się Polsce, Polakom, PiS-owi, Radiu Maryja. Ten repertuar już znamy. Nie można liczyć na nic odkrywczego jego w wykonaniu.

 

Ci, którzy liczyli na coś więcej, niż wyświechtane zwroty z neokomunistycznej nowomowy Michnika, po raz kolejny muszą poczuć się zawiedzeni. „Żyd 1990 Roku” nie oszczędził też premiera Węgier, który próbuje przywrócić Węgrom suwerenność polityczną i finansową. Po latach uzależnienia od Brukseli, Berlina i Nowego Jorku, czyli „Moskwy inaczej”.

 

Największym zagrożeniem dla Europy nie jest fiasko koncepcji UE w obecnej formie, za którą tak mocno agitował Michnik z „Wyborczą”. Nie jest też alienacja brukselskich biurokratów. Tonący w długach Stary Kontynent? To też nie ma znaczenia. Problemem jest widmo nacjonalizmu i faszyzmu, które znowu krąży po Europie. Jego jądro znajduje się na Węgrzech. A swoje źródło – czego dowodzi Michnik – ma w zakompleksionych Madziarach, którzy machają szabelką, wciąż nie mogąc pogodzić się z układem z Trianon. Dlatego rządzi tam Orban, grając na emocjach rodaków – wytyka naczelny GW.

 

Orban - największe zło dla nas wszystkich. Człowiek, który prowadzi swój kraj ku autorytaryzmowi. „Węgierska choroba” – w opinii „Żyda 1990 Roku” może za chwilę dotknąć Polskę. Bo odpowiednikiem Orbana nad Wisłą jest… oczywiście półfaszysta Kaczyński.

 

Dlatego już dziś Michnik wzywa do wzmożonej krytyki przyszłego „raka Europy” Warszawy z Budapesztem przez kumpli-intelektuelów. Czekamy więc na zabranie głosu w tej sprawie przez milicjanta z drogówki w czasach niezwyciężonego Stalina - Zygmunta Baumana. Nie może też obyć się bez opinii autorytetu pokroju zwolennika dotykani miejsc intymnych dorosłego przez przedszkolaków – Daniela Cohn-Bendita. Obaj to wielcy przyjaciele guru z Czerskiej.

 

No i najważniejsze – Michnik już dziś prosi demokratyczny zachód o przygotowanie odpowiednich instrumentów do walki z nadciągającym, polsko-węgierskim „odchyleniem faszystowskim”. Jakich? Oczywiście sankcji. Na wzór tych przeciwko Austriakom, którzy ośmielili się głosować na wolnościowo-narodową prawicę nieżyjącego już Jorga Haidera. Przecież o tym, kto z kim ma wchodzić w koalicje w krajach członkowskich UE nie mogą decydować poszczególne nacje. Musi to robić Bruksela, korzystająca z doradztwa intelektualistów pokroju Michnika. Oni wszystko za nas Europejczyków wiedzą najlepiej.

 

Antyorbanowa furia przetacza się, więc na dobre w Europie. Do grona niezadowolonych z rozwoju sytuacji nad Dunajem, obok byłej pionierki NRD – Angeli Merkel, byłego zwolennika chińskiej odmiany komunizmu, a obecnie szefa Komisji Europejskiej chadeka-maoisty Jose Manuela Barosso, dołącza w zdecydowanej formie najcenniejszy polski „kwiat warszawskiego salonu”.

 

Dlaczego? Orban stanął po stronie Węgrów, a nie międzynarodowych korporacji, wysysających pieniądze jego rodakom. Ośmielił się spłacić przed terminem dług MFW, zaciągnięty w czasach jego poprzednika – ulubieńca Europy – ekskomunisty Gyurscaniego. Nie chce też dalej brnąć w zadłużenie od nowojorskich gangsterów. I to jest główny powód, dla jakiego przeciwko premierowi Węgier pluje i jątrzy „Żyd 1990 roku” – Adam Michnik.

Antoni Krawczykiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną