Reelekcja Komorowskiego w pierwszej turze?

0
0
0
/

Gdyby wybory prezydenckie odbyły się w połowie grudnia, na Bronisława Komorowskiego zagłosowałaby 50,6 proc. Polaków. Na drugą turę nie miałby szans Jarosław Kaczyński z poparciem 20,1 proc. wyborców. Trzecie miejsce przypadłoby Jarosławowi Gowinowi popieranemu przez 6,9 proc. lub Zbigniewowi Ziobrze, który otrzymałby 6,6 proc. głosów.

 

Te wyniki pracowni Estymator dla serwisu Newsweek.pl potwierdzają tendencję utrzymującą się już od miesięcy, że Komorowski nie ma silnego kontrkandydata, a szansa jaką zaprzepaścił w 2010 roku po tragedii 10 kwietnia Jarosław Kaczyński i PiS, gdy wygrana była na wyciągnięcie ręki, może się już nie powtórzyć. Prawdopodobnie gdyby wtedy nie było tych wszystkich niefortunnych wypowiedzi o szpitalach, o Gierku i o Oleksym, a w kampanii wyborczej brat zmarłego tragicznie prezydenta postawiłby na jasny przekaz odnoszący się do sprawy niewyjaśnionych okoliczności śmierci polskiej delegacji oraz jasno zostałoby sformułowane oskarżenie pod adresem państwa Tuska, które taka „katastrofa”, z głową państwa i dowódcami wszystkich sił zbrojnych wśród ofiar, po prostu dyskwalifikuje, to pewnie Komorowski by wyborów nie wygrał.


Dzisiaj mamy sytuację taką, że przeciętny i pozbawiony charyzmy prezydent jest popierany również, co potwierdzają badania, przez zwolenników PiS. To rankingowe przywództwo Bronisława Komorowskiego według prof. Wawrzyńca Konarskiego, politologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, świadczy o tęsknocie obywateli Polski za głową państwa umiejętnie odcinającą się od afiliacji partyjnych, a równocześnie obrazuje ich niechęć do polityków stricte partyjnych.


Bardzo możliwe, jednak czy powodem przytłaczającej przewagi Komorowskiego nie jest też zupełnie niepotrzebne na obecnym etapie eksponowanie przez PiS rewelacji związanych z tzw. katastrofą smoleńską, które przynoszą więcej szkody niż pożytku? O okolicznościach tragedii z 10 kwietnia bowiem tak jak nic nie wiedzieliśmy, tak dalej nic nie wiemy, natomiast Jarosław Kaczyński żyrujący nie poparte dowodami ustalenia zespołu Macierewicza może być postrzegany jako ktoś nieprzewidywalny, kto „chce wojny z Rosją” itd.


I bez tego Jarosław Kaczyński ma złą prasę w mediach głównego nurtu, tak więc dobrze by było wstrzymać ogłaszanie kolejnych odkryć zespołu smoleńskiego. Podobnie warto wpłynąć na posłankę Krystynę Pawłowicz, by zmieniła język wypowiedzi i by nie było już tego typu wystąpień jak ostatnio, gdy flagę unijną nawiązującą do symboliki maryjnej nazwała „szmatą”. Czego już byśmy o UE nie sądzili, bo to osobna sprawa. Nie przemawiają jakoś tu do mnie tłumaczenia w stylu, a co to takiego, że tak powiedziała, skoro jacyś pajace, których nazwisk nawet nie mam ochoty wymieniać, miejsce dla polskiej flagi widzieli w psich odchodach. Nie przemawia do mnie takie tłumaczenie, że na tym tle to „szmata” posłanki Pawłowicz się broni. Nie broni się, bo albo równamy w górę, albo w dół.


Do wyborów prezydenckich mamy dwa lata i nawet jeśli miałyby być przegrane przez lidera opozycji, to mimo wszystko warto by to się odbyło w jakimś stylu, no i by była to przegrana „o włos”, czyli w drugiej turze. Bo jeśli sprawdziłyby się obecne sondażowe tendencje, to będzie to coś więcej niż porażka prestiżowa dla największej partii opozycyjnej, która ląduje jak ląduje mimo tak słabego rządu i tak przeciętnego, bezbarwnego prezydenta.

 

Nie mówiąc, że nie bardzo wiadomo jak opozycja, która ostatnio prowadzi w sondażach, wyobraża sobie rządzenie, skoro prezydentowi przysługuje prawo veta. Zamierza tak wysoko wygrać wybory, by je w razie czego odrzucać i rządzić samodzielnie? Pytam, bo jakoś kandydata na koalicjanta, którego PiS byłby skłonny zaakceptować, nie widać.


Julia M. Jaskólska
fot.prezydent.pl

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną